Panie właśnie wracają po zimie spędzonej na Południu, panowie są u nas cały rok. Dają się łatwo zwabić do karmnika kawałkiem słoniny. Można też podejrzeć, jak seniorzy strofują młodzików.
Dawno temu na jednej z moich pierwszych międzynarodowych konferencji ornitologicznych pewien brytyjski badacz bogatek nosił koszulkę z napisem „I like Great Tits” i wzbudzał niemałą radość u osób znających niuanse języka angielskiego. Wtedy tego dowcipu nie zajarzyłem, ale niemiecki kolega wyjaśnił mi, że po angielsku great tits znaczy też „duże cycki”. Ja wiedziałem tylko, że great tit to sikorka bogatka. To brytyjskie tit jest skrótem słowa titmouse, używanego dla ogólnego określenia sikor, czyli małych myszek, i ma także antyczne pochodzenie, od słowa tita – mały ptaszek. Można więc powiedzieć, że po angielsku bogatka nazywa się dużą małą myszką ptaszkiem.
Łacińska nazwa bogatki to Parus major. Słowo major oznacza kogoś dużego, większego niż inni, i nie bez powodu określa właśnie bogatkę – przy swych 14,5 cm długości jest ona największą europejską sikorą. Nazwa rodzajowa Parus, nadana wszystkim sikorom przez Karola Linneusza, ma antyczne korzenie, a mianowicie pochodzi z czasów rzymskich. Słowem parus określano małego, szybko poruszającego się ptaka. Ma to związek ze słowami parvus – mały i mus – mysz. Dziwne, bo niemiecka nazwa bogatki, Kohlmeise, to właśnie mysz, tyle że węglowa. Do węgla odnosi się także francuska nazwa bogatki – mésange charbonnière, a przecież dominują na niej barwy żółta i zielona, a nie czarna. Rosyjska nazwa, bolszaja sinica, podkreśla wielkość bogatki, podobnie zresztą jak nazwa brytyjska.
On w domu, ona na wakacjach
Bogatka wielkością jest zbliżona do wróbla, ale zdecydowanie od niego lżejsza, gdyż waży kilkanaście gramów (do 20), a nie 30 jak dorodny wróbel. Samce mają solidny czarny krawat rozszerzający się na brzuchu w czarną plamę. U samic krawacik jest wąski i kończy się przed brzuszkiem. Zimą przy karmniku kręcą się niemal wyłącznie panowie. Panie wypoczywają wtedy na południu i zachodzie Europy, najchętniej gdzieś nad Morzem Śródziemnym. Samce zostają u nas, tworzą stadka i koczują po lasach w poszukiwaniu pokarmu. Bardzo chętnie odwiedzają wtedy karmniki, zwłaszcza gdy jest w nich surowa słonina lub łuskany słonecznik.
Bogatki zamieszkują prawie całą Europę, z wyjątkiem Islandii i najbardziej północnych krańców Półwyspu Skandynawskiego oraz Rosji. Ich areał lęgowy rozciąga się aż po Japonię, a na południu po Indie i Wyspy Sundajskie. Nic więc dziwnego, że opisano kilkanaście podgatunków bogatek. Te w Indiach są szare. U nas występuje podgatunek nominatywny, czyli typowy.
Doświadczenie cenniejsze niż młodość
Bogatka jest najlepiej zbadaną sikorą, gdyż chętnie składa jaja w gotowych budkach i nie reaguje panicznie na kontrole lęgów. Poza tym jest przywiązana do dobrze zaopatrzonych karmników, nie płoszy się przy łapaniu i obrączkowaniu, a na dodatek ma wiele ciekawych cech.
Gniazdo bogatek jest ukryte w wąskiej dziupli lub w budce lęgowej. To solidna konstrukcja z mchu i sierści, czasem tak zwarta, że przypomina filc. Samica w jednodniowych odstępach składa do 12 kremowobiałych, rudo nakrapianych jaj i wysiaduje je sama, począwszy od przedostatniego, przez 13-14 dni. W tym czasie jedzenie przynosi jej samiec, a mama gniazdo opuszcza tylko za potrzebą. Młode wychodzą z niego po 18-20 dniach. Zwykle od razu dość sprawnie podlatują i kryją się w koronach drzew. Są w stałym kontakcie głosowym z rodzicami, którzy karmią je jeszcze przez kilkanaście dni. Później rodzinne stadko zaczyna koczowanie po borach i lasach. Część par wyprowadza dwa lęgi w roku. Pierwszy w maju, a drugi pod koniec czerwca.
Kiedyś badałem bogatki. Zaglądałem do ich gniazd i łowiłem je zimą, żeby zakładać im obrączki. Przekonałem się, że starsze samice mają w lęgu mniej jaj niż młodsze, ale za to ich jaja są nieco większe. Starsze mają również większy sukces lęgowy, czyli wychowują więcej dzieci. Warunkiem jest jednak to, że ich partner też nie jest młodzikiem. Najmniejszy sukces lęgowy mają pary, w których oboje rodzice są roczniakami, a największy te składające się z kilkuletnich samców i samic. Starsze samce są wśród bogatek bardziej wartościowe niż młodziki. Zupełnie jak u ludzi.
Każdy zna swoje miejsce
W marcu można jeszcze podglądać sikory przy karmniku. Bardzo chętnie jedzą łuskany słonecznik, ale zwykle chwytają pestkę i znikają, by spałaszować ją gdzieś w zaciszu. Dla obserwowania bogatek lepsza jest słonina. Połeć surowej, niesolonej i nieprzyprawianej słoniny, najlepiej ze skórką, może na sznurku albo drucie wisieć nawet dwa tygodnie. Potem trzeba go zdjąć, bo zjełczeje i będzie szkodliwy dla ptasiego zdrowia. Przy takim smakołyku sikory spędzają więcej czasu i łatwiej je podpatrywać. Warto zwrócić uwagę, że jak na słoninie wyląduje stary samiec z szerokim czarnym krawatem, to młodziki od razu czmychają i tak układają piórka na piersi, by ich krawaciki nie były widoczne. To poza uległości. A jak do silnego samca z wypiętą piersią i maksymalnie wyeksponowanym krawatem zbliży się drugi taki sam zadziora, to czasem dochodzi do bójek. Zwykle jednak groźne pozy i gesty lub pozorowane ataki wystarczają i chłopaki nie robią sobie niczego złego. Muszą dbać o kondycję i dobre odżywianie, bo samice będą oceniały nie tylko ich śpiew, ale także wytrwałość, z jaką pieśń będzie powtarzana. Oczywiście podstawą jest dobry rewir i kilka dziupli nadających się na gniazdo. Poza tym samiec musi być jak najbardziej żółty. My tego nie widzimy, lecz starsze i lepiej odżywione samce widziane w ultrafiolecie (a sikory widzą takie światło) są bardziej żółte niż młodziki. A więc te starsze są piękniejsze. Znowu jak u ludzi. Życzę miłych obserwacji!
O zwierzętach opowiada dr Andrzej G. Kruszewicz, lekarz weterynarii, ornitolog, znawca ptasich obyczajów, autor wielu książek, dyrektor warszawskiego zoo.
Zdjęcia: Alamy/be&w, Shutterstock