Każda z nas ma kuchenne skarby, szkoda chować je głęboko w szafkach. Kiedyś na półkach gospodynie trzymały najlepsze serwisy, żeby pokazywać „czym chata bogata”. Dziś trafiają na nie przeróżne kolekcje kubków, miseczek, dzbanuszków, a dobieranie i ustawianie tych drobiazgów stało się prawdziwą sztuką.
Jeśli naczynia są różne, może łączyć je kolor, jeśli w jednym fasonie, kolorów może być więcej. Do „wystawek” dokładamy lniane ścierki, puszki, słoiczki, figurki, ustawiamy bukieciki i świeże zioła.
Skoro naczynia widać, to bardziej się pilnujemy, by nie nabałaganić. Otwarte półki mają też inną zaletę – to, co potrzebne podczas gotowania, mamy pod ręką.
A kurz? Na to też jest sposób. Nasze babki wykładały półki cieniutką bibułą, która pochłaniała kurz i tłuste, kuchenne opary. Zamiast zmywać uciążliwy brud, raz w miesiącu po prostu zmieniały podkładkę na nową. Ale nawet, jeśli czasem trzeba będzie wkroczyć ze ścierką, to warto się pomęczyć, bo nie ma przytulnej kuchni bez półek i półeczek.
Tekst: Krystyna Kopytko
Zdjęcia: Joanna Pawłowska, Mariusz Purta, Aneta Tryczyńska, materiały prasowe, shutterstock