Nasze babcie smarowały policzki świńską skórką albo sadłem i mróz nie niszczył im cery. Nam byłoby niewygodnie nosić w torebce to, co wywieszamy dla ptaków. Ale słoiczek z domową miksturą – czemu nie?
Kinga Baranowska, nasza himalaistka, radziła ostatnio, by zimą używać mazideł bez wody. To przez nią lodowaty wiatr przenika do skóry, szczypie w nosy i policzki, wysusza, obkurcza naczynia krwionośne, a nawet odmraża wystające części ciała. Skóra na twarzy staje się szorstka jak tarka, a gdy nie zareagujemy na czas – swędzi, łuszczy się, ciągnie. W starciu z mrozem trzeba pomyśleć o czymś naprawdę tłustym, żeby chłód nie mógł się do nas dobrać.
Film z tłuszczem
Hitem internetu – odkąd Jennifer Aniston przyznała się, że smaruje nią twarz – jest wazelina. Podobno odmładza, nawilża i natłuszcza. Czy tak jest rzeczywiście? Wazelina kosmetyczna ma zwolenników i przeciwników. Na forach kosmetycznych w sieci uznano ją za cudowny środek, który zapobiega utracie wilgoci (pokrywa skórę warstwą tłuszczu) i uelastycznia. Niestety, trudno ją nazwać preparatem ekologicznym, bo jest pochodną ropy naftowej. Niektórzy twierdzą nawet, że lepiej nią impregnować buty, niż smarować twarz.
– Dzisiaj wszyscy szukają naturalnych preparatów, więc po prostu źle się kojarzy. No i nie wiadomo do końca, jak działa – mówi Ewa Wasilak z Lawendowej Farmy, autorka przepisów na naturalne mydła i balsamy. Chociaż wazelina świetnie się rozsmarowuje i chroni przed niskimi temperaturami, pokrywa twarz tłustym filmem. Skóra nie oddycha.
Mata Hari w tubce
Również w przypadku gliceryny głosy „za” i „przeciw” mniej więcej się równoważą. Ten gęsty, przejrzysty płyn o słodkawym zapachu powstaje podczas produkcji mydła. Natarta nim skóra nabiera miękkości, łagodzi podrażnienia, wygładza zmarszczki, likwiduje zrogowacenia. Cząsteczki gliceryny są małe, wnika więc głębiej, a nie działa tylko na powierzchni.
Niektórzy nazywają ją szpiegiem w kremie, bo – zależnie od sytuacji – pomaga albo szkodzi. Pochłania wilgoć – niestety, wszystko jej jedno skąd: może z powietrza, ale i z naszej skóry. Nawilża ciało jedynie wtedy, gdy wilgotność powietrza wynosi co najmniej 65 proc. Jeśli wskaźnik spada (a na mrozie tak się dzieje), gliceryna wysysa wodę z naszej skóry. Nie dość, że nie nawilża, to jeszcze bardziej wysusza. Trzeba też sprawdzać jej stężenie w kosmetyku – jeśli jest jej więcej niż 5 proc., zaczyna nam szkodzić.
Masło nie tylko na chleb
Na szczęście mamy tłuszcze roślinne. – Masło shea, czyli karite, jest dużo lepsze niż wazelina i gliceryna – przekonuje Ewa Wasilak. – Ubijam je z odrobiną oleju ze słodkich migdałów, dobry jest również olejek z awokado. Dodaję parę kropli witaminy E i mam gotowe smarowidło.
Taki domowy balsam nadaje się na każdą porę roku, na mróz także. Masło karite zawiera kwas cynamonowy, który chroni skórę przed promieniami UV. Nie zaszkodzą nam więc ani zimny wiatr, ani słońce na stoku.
Pani Ewa wymyśliła świecę do masażu, która składa się z wosku sojowego (w kosmetyce z powodzeniem zastępuje wazelinę), shea i oleju ze słodkich migdałów. Masoję – bo tak się nazywa – zapalamy, czekamy, aż wosk się rozgrzeje, i płynny wsmarowujemy w ciało, które robi się sprężyste, błyszczące, natłuszczone. Rozpuszczonym woskiem można też masować bolące mięśnie albo wcierać go w końcówki przesuszonych włosów.
Naturalna wazelina
Z olejku kokosowego, masła shea, wosku pszczelego i organicznej oliwy powstaje naturalna wazelina Green Baby, która natłuszcza przesuszoną cerę. W przeciwieństwie do kosmetycznej nie ma nic wspólnego z ropą naftową. Nadaje się do rąk, stóp, twarzy, dekoltu, brzucha. Natłuszcza, odżywia i nawilża jednocześnie. Można nią smarować popękane usta i otarty od kataru nos. Co najważniejsze, nie szkodzi skórze trądzikowej.
Do ciała
Weź: łyżkę oleju ze słodkich migdałów, dwie łyżki masła shea, kulkę wosku pszczelego wielkości grochu, łyżeczkę oleju z konopi, 20 kropli witaminy E.
W kąpieli wodnej roztop wosk w oleju ze słodkich migałów, dodaj do masła shea i oleju z konopi, rozpuść. Gdy mikstura lekko wystygnie, dodaj witaminę E, możesz też dosypać łyżeczkę skrobi kukurydzianej. Trwałość – pół roku (przepis z portalu ekomama.pl).
Weź: po ¹⁄³ szklanki masła shea i oleju ze słodkich migdałów oraz ²⁄³ wosku sojowego.
Ogrzej i delikatnie, ale dokładnie wymieszaj. Możesz dodać naturalne olejki zapachowe, na przykład rozgrzewające – cynamonowy czy imbirowy. Gdy zastygnie, wygląda jak świeca. Po podgrzaniu nadaje się do masażu (przepis Ewy Wasilak, lawendowafarma.pl).
Do dłoni
Sześć łyżek soku z cytryny połącz z czterema gliceryny. Dodaj kilka kropli olejku lawendowego – i balsam do rąk gotowy!
Do ust
Łyżeczkę masła shea rozgrzej i zmieszaj z trzema kapsułkami witaminy E. Dodaj olejek różany. Przełóż do małego słoiczka i noś w torebce zamiast balsamu do warg.
Do domu
Gliceryna to naturalny zmiękczacz tkanin z wełny. Wystarczy dużą łyżkę dodać do płukania.
Tekst: Monika Grzybowska
Zdjęcia: Bulls, East News, Shutterstock