Iga pilnuje każdego szczegółu. Jeśli coś jest nie tak, pierniczek ląduje w koszu. Receptury są sprawdzone i nie zmieniają się od lat.
Na początku był kogut. Przepędził z Kazimierza diabła i sam został symbolem miasta oraz najbardziej rozchwytywanym wypiekiem miejscowego piekarza. Maślanego koguta wymyślił Cezary Sarzyński w swojej rodzinnej Pracowni Artystycznej. Ptak zrobił błyskotliwą karierę. Piekarz jeździł z nim na wystawy po Polsce i całym świecie. Często towarzyszyła mu córka Iga. Już jako dziecko łyknęła cukierniczo-piekarniczego bakcyla.
– W szkole zawsze kochałam plastykę i prace ręczne. Ale jednocześnie chciałam pracować w rodzinnej firmie. Pomyślałam więc, że może obie pasje uda się pogodzić. Studiowała technologię żywności, a wolne chwile spędzała w pracowni cukierniczej. Już wtedy zaczęła „malować” pierniczki, ale były to pierwsze nieśmiałe próby. Potem kilka miesięcy spędziła w Stanach i Kanadzie, gdzie cukiernictwa uczyła się od najlepszych – w Krumbs Cakes w San Rafael, w Bonnie Gordon School w Toronto i w Baking Arts w San Francisco.
Kiedy wróciła, została „dyrektor artystyczną” w rodzinnej piekarni, a jej znakiem firmowym stały się pastelowe pierniczki, słodkie nie tylko w smaku. Do tej pory powstało dziesięć piernikowych kolekcji, ale Iga ma w głowie kolejne. Są serie letnie – owocowe, jesienne – inspirowane kolorowymi liśćmi, zimowe – płatki śniegu, a nawet pierniczki modowe w kształcie sukienek, torebek i pantofelków. Pojawił się też pierścionek z dziurką. – Idealny na mój czwarty palec – śmieje się Iga. Jednak największym powodzeniem cieszą się ciasteczka świąteczne: bajkowe śnieżynki, sopelki, bałwanki. Albo wielkanocne jajka, baranki i zajączki.
Najpierw pomysł rodzi się w głowie. Potem powstaje rysunek. Iga wiesza go na ścianie – to wzór dla dziewczyn, które ozdabiają cuda kolorowym lukrem i masą cukrową. Nie ma miejsca na fuszerkę. Paseczki muszą być pod linijkę, kropeczki w równych odstępach, a minikokardki idealnie „zawiązane”. Iga pilnuje każdego szczegółu, jeśli coś jest nie tak, pierniczek ląduje w koszu. Receptury są sprawdzone i nie zmieniają się od lat.
Ciasteczka świetnie wyglądają, ale i wyśmienicie smakują. – Pewnie dlatego czasem trochę mi żal, gdy ludzie kupują je nie na podwieczorek, ale jako pamiątkę z Kazimierza!
Tekst, stylizacja i zdjęcia: Katarzyna Sawicka
www.art.sarzynski.com.pl
W sesji wykorzystaliśmy tkaniny i tapety od firmy Impresje Home Collection