Co ssie pokorne cielę
Pokorne cielę dwie matki ssie. A grzeczne dzieci są milej widziane od wrzaskliwych łobuzów, bo każdy rodzic woli, żeby go ładnie poprosić, zamiast wymuszać rzeczy krzykiem i tupaniem. Dlatego cielę – spokojne, niegrymaszące i nierozpychające się – nie jest przepędzane od wymion, nawet jeśli należą do dalszej krewnej.
Wniosek? Ten, kto zna swoje miejsce, jest miły dla innych i potrafi czasem odpuścić, zyska więcej niż egoista, który do celu idzie po trupach. Tyle że pokora nie ma dobrego PR. Kojarzy się z ciapowatością i konformizmem albo jest mylona z lizusostwem.
A przecież wychwalano ją jako „królową cnót”. Pokora to świadomość własnej niedoskonałości – bez niej nie ma mowy o empatii, samodoskonaleniu, współczuciu. Pokora bardzo się nam przyda. Ale krowie mleko (wracając do przysłowia) już niekoniecznie.
Po pierwsze dlatego, że ma za dużo białka i kazeiny, a za mało węglowodanów, często powoduje uczulenia, przez dorosłych jest słabo przyswajalne albo wcale. Co więcej, przemysł mleczarski nie należy do humanitarnych. Cielęta oddzielane są od matek tuż po urodzeniu, a sztuczne utrzymywanie laktacji sprawia, że krowy produkują nienaturalne ilości mleka, co skutecznie skraca ich życie. Dlatego amatorzy nabiału powinni ograniczyć się do jedzenia serów i jogurtów wyłącznie z hodowli ekologicznych.
Tekst: Weronika Kowalkowska
Zdjęcia: muzeum pisanki w Ciechanowcu, Ons, Fotochannels/Corbis, Alamy/Be&W, Naturepl/Be&W