Parzący barszcz
Strzeż się barszczu – tego sprowadzonego ze wschodu (nazywano go z tej okazji zemstą Stalina). Miał być paszą dla krów, jednak wymknął się z PGR-ów, gdzie go uprawiano, i ruszył w Polskę. Kłopotliwy i niebezpieczny przybysz jest chyba największym chwastem – dorasta do czterech metrów. Nie przeszkadzają mu ani susze, ani powodzie. Lubi łąki, brzegi rzek, wdziera się nawet do lasów. Parzy gorzej od pokrzyw. Jeśli go dotkniesz, a potem wystawisz się na słońce, spodziewaj się paskudnych pęcherzy. Sok barszczu zawiera psoraleny, czyli substancje, które uaktywniają się w promieniach ultrafioletowych.
Ale uwaga – oprócz barszczu groźne dla wrażliwej skóry mogą stać się nawet seler, lubczyk, pasternak, trybula czy dzika marchew. Wszystkie to jedna rodzina – baldaszkowatych. Najgorsze są oparzenia od maja do września, bo wtedy najmocniej przypieka słońce. Blizny utrzymują się przez parę miesięcy, a porażona skóra nawet przez kilka lat mocno reaguje na słońce. Pamiętajcie więc, żeby barszcz dotykać w gumowych rękawicach, bo lniane i bawełniane wchłaniają sok. I uważajcie, aby do rąk nie brały go dzieci.
Fotografie: Joanna Zatorska, Biosphoto/East News, Flora Press, Be&W, Fotochannels/Corbis, shutterstock.com