Nabożeństwa majowe
Na pomysł poświęcenia maja Matce Boskiej wpadł król Kastylii i Leonu, Alfons X (1221–1284), nie bez przyczyny zwany Mądrym.
Alfons może i nie sprawdził się jako władca (jego kariera na tym stanowisku zakończyła się rewoltą i detronizacją), za to w kwestiach artystyczno-naukowych był nie do zdarcia. Oprócz licznych dokonań na tych polach słynął także z wyjątkowego uwielbienia dla Maryi, dla której napisał 450 pieśni (tzw. Cantigas de Santa Maria). Polecał także swoim poddanym, by w majowe wieczory gromadzili się na modlitwę u stóp figur Matki Boskiej. Jednak nabożeństwa majowe spopularyzowali w całej Europie jezuici, pięć wieków później. Co prawda do Polski przywieźli je dopiero w 1838 roku, ale za to nowy obyczaj przyjął się błyskawicznie i już w latach 70. XIX wieku nikt, ani chłop, ani dziedzic, nie wyobrażał sobie bez niego wiosny. Podczas „przeszczepiania” nabożeństwo przeszło lekką metamorfozę.
Potraktowane folklorem i dopasowane do lokalnych zwyczajów, straciło kosmopolityczny charakter i stało się „nasze”, a nawet „ludowe”. Zamiast do figur w kościołach, wędrowano do przydrożnych kapliczek. Tam modlono się i śpiewano pieśni maryjne w nadziei, że Matka Boska wstawi się u Boga Ojca i Syna za skruszonymi grzesznikami. I tak jest po dziś dzień. Pod koniec kwietnia kobiety, które są głównym motorem maryjnego święta, odnawiają kapliczki i dekorują je (kiedyś żywymi albo bibułkowymi, dziś plastikowymi kwiatami, lampkami choinkowymi i latarenkami). Tak jak dawniej okoliczni mieszkańcy zbierają się wokół „maryjnych domków” o zmroku, a w dzień zostawiają w nich drobne pieniądze na kwiaty i światełka.