Radosna końcówka prac w polu.
Najpierw mamy żniwa małe, podczas których zbiera się jęczmień ozimy i rzepak. Następnie żniwa duże – czas zbioru pszenicy, owsa, jęczmienia i żyta. A potem nadchodzą dożynki, czas dziękowania za plony. Głównym aktorem uroczystości dożynkowych jest ostatnia kępa lub pas niezżętego zboża. Ścinany uroczyście przez najlepszego kośnika, na oczach odświętnie odzianej publiczności, służy do wyplatania dożynkowego wieńca – skomplikowanej konstrukcji w kształcie korony, koła lub kielicha. Wieniec niesie się do kościoła w uroczystym pochodzie. Po mszy odnosi się go do stodoły, gdzie spędza calusieńki rok. Potem jeszcze biesiada, tańce oraz swawole i wreszcie można rozsiąść się na ławie (kiedyś) albo przed telewizorem (teraz) i oddać się słodkiemu lenistwu. Co ciekawe, święto dożynek też zostało „zawłaszczone”. Tym razem nie przez Kościół, tylko przez partię ludową. Z jego obchodów zrobiono propagandowy cyrk z I sekretarzem partii jako, uwaga uwaga, „gospodarzem dożynek centralnych”.
Tekst: Weronika Kowalkowska
Fotografie: Archiwum