Od lat zbieram deszczówkę, ponieważ doskonale nadaje się do podlewania ogrodu.
Ma lekko kwaśny odczyn, ale z doświadczenia wiem, że służy wszystkim roślinom uprawnym i ozdobnym. Wspaniale po niej rosną moje borówki amerykańskie, hortensje, różaneczniki i wrzosy. Początkowo zbierałam ją do beczek polietylenowych ustawionych bezpośrednio pod rynnami. Zamiast nich można wykorzystać również kamienne lub betonowe zbiorniki. Muszę przyznać, że nawet fajnie wyglądają przysłonięte bujnymi pnączami. Jednak takie rozwiązania są dobre do podlania kilku grządek, a nie ogrodu i szklarni, które zajmują ponad 300 m2. Dlatego rozbudowałam system zbierania wody z dachu.
Wykorzystałam dwie 500-litrowe beczki (można je kupić na Allegro) oraz stary, nie używany podziemny zbiornik betonowy o pojemności 3000 litrów. Mąż wkopał beczki w ziemię i połączył je tak, by po napełnieniu jednej woda przelewała się do następnej i na końcu trafiała do zbiornika. Żeby nie wpadały do niej liście, nasiona drzew, traw i ptasie pióra, które ciągle przynosi wiatr, w rynnach założyliśmy gęstą siatkę. Beczki mogą być również ustawione na ziemi w sposób kaskadowy. Trzeba jednak zabezpieczyć je przed światłem, by w wodzie nie rozwijały się glony. Lekko nagrzana woda jest doskonała do podlewania roślin w przydomowej szklarni. Do pobierania deszczówki ze zbiorników używam pompy pływakowej podłączonej do systemu przewodów rozprowadzających wodę w ogrodzie. Chciałabym jeszcze umieścić dodatkowe filtry czyszczące, aby móc ją wykorzystywać też w domu – do spłukiwania toalety.
Do łapania deszczu istotne jest pokrycie dachu. Najlepsza jest dachówka i blachodachówka. Nie nadaje się za to dom z dachem pokrytym strzechą. Woda po prostu w niego wsiąka, a potem szybko wyparowuje.
Tekst: Barbara Rybak-Ostrowska, kilka lat temu przeniosła się z miasta na Suwalszczyznę. Uprawia ogród warzywny i kwiatowy. Chce prowadzić gospodarstwo agroturystyczne.
Fotografie: Archiwum, archiwum prywatne