Jeśli chodzi o mnie, to wszystkie chipsy, lody i waty cukrowe mogą się schować przy najlepszej letniej przekąsce, jaką są ziarna słonecznika.

Nie wiem, jak Europejczycy dawali sobie radę, zanim ta wspaniała słoneczna roślina przypłynęła do nas z Ameryki Południowej w połowie XVI wieku. Inkowie i Majowie hodowali i czcili słoneczniki, uważając je za kapłanów Słońca już 3000 lat temu. Ich płatki uznawane były powszechnie za silny afrodyzjak. W Europie słonecznik przez dwa wieki z rzędem uważany był za roślinę tylko ozdobną. Dopiero po tym, jak sprowadzono go do Rosji (a uczynił to sam Piotr Pierwszy), okazało się, że można z niego wytłaczać jadalny olej. Zaraz potem cerkiew uznała rzeczony olej za pokarm postny i wygłodzone w Wielkim Poście rosyjskie chłopstwo zaczęło uprawiać słoneczniki na potęgę. Na początku XIX wieku rolnicy rosyjscy uprawiali go już na ponad 2 milionach akrów! Dziś trudno sobie wyobrazić życie bez słonecznika, który w każde lato wodzi swoją piękną „główką” za słońcem, sprawując niepodzielną władzę w przydomowych ogródkach.


Tekst: Weronika Kowalkowska
Fotografie: Archiwum

Zobacz również