Kto nosi koszulę z białego lnu, staje się odporny na czary, choroby, może być pewien miłości z wzajemnością i tego, że zyska władzę nad własną urodą. Myślicie, że to bajka? Bardzo się mylicie!
Lubi być blisko ciała, jest jego prawdziwym przyjacielem. Stworzony do życia na wsi, świetnie czuje się na salonach. Dom odziany w lny wygląda równie elegancko i szlachetnie jak model w garniturze od Armaniego. Bo po tę naturalną tkaninę sięgają najlepsze firmy i projektanci – Rubelli, Pierre Frey, Colefax & Fowler, Ralph Lauren, Valentino.
O ludziach, którzy noszą lny mówi się, że mają charakter i wiedzą, co dobre. Współczesne tkaniny z lnu zachwycają splotem, kolorem, wzorami. Mogą być mięciutkie jak jedwab, delikatne jak kaszmir, lejące jak muśliny, przejrzyste jak woale. Drukowane tradycyjnymi klockami we wzory, mechanicznie przecierane, by wyglądały jak pochodzące z minionej epoki, uszlachetnione jedwabiem dla pięknego połysku lub połączone ze sztucznymi włóknami, by się nie gnieść, zawsze promieniują ciepłem i naturalną, niewymuszoną elegancją.
Z lnu można uszyć rzeczy etniczne, tradycyjne i bardzo nowoczesne. Są mieniące się mgiełki na okna, przepuszczające romantyczne, lekko przymglone światło, rzadko tkane materie czesankowe lub wykończone mereżką na obrusy, są grube lny na zasłony, wytrzymałe na narzuty i poduszki, a także obicia mebli lub tapety. Tkaniny o wyrazistej, gruzełkowatej fakturze doskonale pasują do wnętrz rustykalnych, kontrastowe pasy lub stylizowane kwiaty w stonowanych barwach podkreślą urok klasycznych mebli, natomiast woale ocieplą lustrzane lśnienia nowoczesnych mebli i wnętrz. Zachwyt budzą lniane i jedwabno-lniane żakardy – świetne do klasycznych wnętrz dworkowych czy rezydencji, złagodzą też chłód i kanty nowoczesnych apartamentów. Pastelowa, przymglona kolorystyka jest cudownym tłem dla rodowych sreber czy porcelany. Materiały powstają w manufakturze tkackiej Ład na ogromnych tradycyjnych krosnach.
Uroda lnu to tylko jedna z zalet. Naukowcy dowodzą, że odpoczywając w lnianej pościeli, wspaniale regenerujemy ciało i umysł. Zasypiamy szybko, śpimy głęboko, budzimy się rześcy i wypoczęci. W łazience rewelacyjnie sprawdzają się lniane ręczniki – nie dość, że doskonale wchłaniają wodę, to robią ciału ożywczy masaż. Są grube, mięsiste, wyglądają szlachetnie.
Len nie elektryzuje się, sprawia, że mniej się pocimy, hamuje rozwój bakterii i grzybów, nie przepuszcza szkodliwego promieniowania UV. Ze wszystkich znanych włókien to właśnie tkane z niego płótno stwarza najlepszy mikroklimat dla skóry. Latem, dotykając lnu, czujemy miły chłód, a zimą – mamy wrażenie, że jest ciepły.
Akurat z tego materiału możemy być dumni – mamy i mieliśmy własny, najlepszej jakości. „Polski len” znany był w Europie już w XV wieku. Kamiennogórskimi tkaninami handlowali kupcy z Hiszpanii, Portugalii, Anglii, Skandynawii, Pragi, Mediolanu, Budy i Pesztu. Dworską karierę robiły jeleniogórskie woale. Chropowata, prosta i elegancka struktura lnu zachwyciła artystów z ruchu Arts and Crafts pod koniec XIX w. Mieli dość pretensjonalnego wiktoriańskiego przepychu, wychwalali prostotę oraz tradycyjne rzemiosło. Fascynowało ich średniowiecze i z tego okresu, który uznawali za złoty wiek rękodzieła, zaczerpnęli wzory i materiały. Lniane tkaniny o ciekawej fakturze i łagodnych, naturalnych, nieco zgaszonych odcieniach były idealne do wiejskich domów, w których od wiosny do jesieni czas spędzali arystokraci. Pasowały do prostych mebli, dębowych podłóg, tradycyjnej ceramiki, cynowych i emaliowanych naczyń.
Tekst: Joanna Halena
Stylizacja: Barbara Dereń-Marzec
Fotografie: Rafał Lipski