Najszybciej spotkasz je o poranku, tak do godziny ósmej, albo o zmierzchu, bo to czas żerowania.
Przez resztę dnia wypoczywają w zaciszu gęstej zieleni. Łatwo poznać ich legowisko, bo nim się położą, bardzo starannie rozgarniają liście, trawy i mech. Po leżącej sarnie pozostaje więc ciemna plama w poszyciu.
Są płochliwe i co najwyżej możemy zobaczyć je z daleka, jak leniwie pasą się na skraju lasu, na łąkach albo zwinnie skaczą wśród drzew i zarośli. Najwyraźniej widać ich biały zad, zwany lustrem. Gdy się wystraszą, uciekają i wydają z siebie głośne dźwięki łudząco podobne do szczekania psa. Mają dobry węch – zapach człowieka wyczuwają na 300-400 m, świetny wzrok – wyraźnie widzą na 500 m, i jeszcze lepszy słuch. Odgłos kroków, łamanych gałęzi czy rozmowy słyszą z odległości 400-500 m. Bardzo trudno je podejść.
Choć bywają wyjątki – pamiętam koziołka Maćka, który żył w sercu Puszczy Augustowskiej, niedaleko wsi Rygol. Atakował każdego, kogo spotkał na swojej drodze. Zupełnie nie bał się ludzi. To ludzie bali się jego. Kiedy jako leśniczy chodziłem po lesie, zauważyłem, że sarny najbardziej ożywione są na przełomie lipca i sierpnia. Każdy dorosły kozioł znajduje sobie teren, zwany ostoją, zaznacza go swoim zapachem i jeśli akurat gorliwie nie broni go przed innymi osobnikami, z uporem maniaka lata za napotkaną kozą. To czas rui i lepiej mu wtedy nie przeszkadzać. Jeśli jej nie zapłodni, drugą okazję będzie miał dopiero w listopadzie i grudniu. I tu ciekawostka.
Ciąża zimowa trwa 4,5 miesiąca, a letnia aż 10 miesięcy – przez pierwsze pięć rozwój płodu jest zahamowany! To dlatego, że gdyby koźlęta (jedno, najwyżej trzy) przyszły na świat zimą, miałyby małe szanse na przeżycie, a tak zawsze rodzą się w maju lub czerwcu, gdy jest ciepło, a w lesie dużo jedzenia. Matka ukrywa je w zaroślach i kręci się w pobliżu. Przychodzi tylko na czas karmienia.
Dlatego, jeśli spotkasz samotne maleństwo leżące gdzieś w krzakach, nie zabieraj go. Nawet nie próbuj pogłaskać! Taki koziołek w ogóle nie pachnie i jest to jego jedyna obrona przed drapieżnikami. Jeśli go dotkniesz, zostawisz na nim swój zapach i wilki, rysie czy psy myśliwskie łatwo go zwęszą. A tak, dwa tygodnie spokojnie przesiedzi sobie w zaroślach, potem dołączy do matki, by przy jej boku poznawać świat. Po roku się usamodzielni, a po dwóch osiągnie dojrzałość płciową.
Koźlęta, które jeszcze nie skończyły sześciu tygodni, mają na boku trzy rzędy białych plamek. Dorosłe sarny latem są czerwonobrązowe, zimą siwobrązowe. Są niewielkie, dorastają do jednego metra wysokości w kłębie. Samce, nieco większe, od wiosny do jesieni między uszami noszą parostki, czyli rogi. Duże to one nie są, ale wystarczające, by kozioł był z nich dumny.
Zdarza się, że sarny podchodzą pod dom. Widać smakują im rosnące tam przysmaki: krzewy i drzewa z soczystymi listkami, trawa, zioła, grzyby, leśne owoce, albo po prostu szukają wody. Dziennie sarna musi jej wypić ze trzy litry, a w upalne dni lata niełatwo znaleźć wodopój. Chociaż, jeżeli w okolicy nie ma żadnej rzeczki czy jeziora, leśnicy robią dziury w ziemi i dokopują się do wód gruntowych. To dzikim zwierzętom powinno wystarczyć.
A jak pogodzić sympatię do saren o wielkich, pięknych oczach i smukłych nogach (cewkach) z widokiem obgryzionych sadzonek lub drzew zniszczonych wycieraniem parostków, czyli rogów? Najlepiej po prostu postaw płot. I wszystko jedno, czy mieszkasz przy lesie liściastym, iglastym, w otoczeniu pól czy łąk. Sarny spotkasz wszędzie. Łatwo się przystosowują do nowych warunków i z braku lasów nauczyły się żyć też na otwartych przestrzeniach. Możesz się o tym przekonać, jadąc pociągiem po równinach Mazowsza.
Tekst: Jerzy Jan Lipiński
Fotografie: Archiwum