Pod jednym dachem kryształowy żyrandol i koziołek ze słomy, lustro w złotej ramie i miedziany rondel. A wszystko zdobyte na aukcji. Kiedy Outi licytuje, ponosi ją fantazja.
Na aukcję trzeba jechać z otwartą głową. Jeśli chcesz upolować coś konkretnego, rozczarujesz się. Daj się zaskoczyć, a wtedy urządzanie domu stanie się podróżą w nieznane. Dla mnie odhaczanie kolejnych punktów z listy byłoby nudne. Wolę kupować impulsywnie – opowiada Outi. – Raczej kompulsywnie – śmieje się Markku, prowadząc ścieżką wydeptaną w śniegu do starej obory.
Kiedyś mieszkało w niej dwadzieścia krów! Dziś pasie się stadko kupionych okazyjnie mebli: pokiereszowana ławeczka,
dziwaczna konsola. – Tu trzymamy okazy, które czekają, aż przyjdzie ich czas. Bo przecież kupując na aukcji, nie dopasujesz mebla na wymiar ściany – mówi Outi. Czasem łatwiej dopasować ścianę do mebla. Albo wymyślić dla jakiegoś przedmiotu nowe przeznaczenie. Tak było z porcelanową wazą, niestety bez pokrywki. Okazało się, że na donicę pasuje znakomicie!
– Trzeba tylko mieć jakiś kompas, żeby się zupełnie nie pogubić. Ja ufam swojemu gustowi. Krótko mówiąc, wierzę, że jeśli coś mi się bardzo podoba, zdołam to jakoś sensownie ustawić między pozostałymi rzeczami – przekonuje Outi. – Gdy kupiłam za dużo ciemnych mebli, po prostu przemalowałam sufit na biało.
W gospodarstwie w Ruokojärvenkylä mieszkają od piętnastu lat. Kiedy się wprowadzili, planowali przebudowę. Zaczęli od piętra i tam zrobili prawdziwą rewolucję. Strych zamienili na łazienkę, pokoje na saunę – jak to Finowie. Potem zbierali siły i pieniądze na kolejny remont. – Po takim wysiłku musimy odpocząć, bo prawie wszystko w domu robimy sami – mówi Markku. W tym czasie kiełkują jedne pomysły, a inne upadają. Ofiarą takiego systemu były krzesła z pokoju gościnnego. Zbyt nowoczesne do tego wnętrza i miały brzydki kolor, ale wygodne i Outi je lubiła. Dlatego zamiast się ich pozbyć, po prostu okryła je pokrowcami.
Ostatnio trochę przystopowali z przeróbkami. Z czasem tak się przywiązali do starych wnętrz, że nie chcą już zbyt wiele zmieniać. Na dole tylko dobudowali ganek – specjalnie dla trzech czworonożnych członków rodziny: Eetu, Halir i Miro. – Ale w końcu zawsze przychodzi taki dzień, kiedy mocujemy przyczepkę do samochodu i wyruszamy na kolejną aukcję. Znajdujemy jakieś cudo i znowu zaczynamy myśleć o przemeblowaniu. A w obórce znajdzie się coś pasującego do nowej koncepcji – śmieje się Outi.
Tekst: Charlotta Bjorkendahl?House of Pictures
Opracowanie: Eliza Otto