Lunch boxy, butelki z wodą, jednorazowe sztućce i naczynia grillowe - jemy z plastiku na każdym kroku. Jest tani, lekki i pomaga oszczędzić czas na sprzątaniu. Jednak czy korzystamy z niego z rozsądkiem? Plastik może być bardzo niebezpieczny dla zdrowia!
Pojemniki plastikowe i szklane: czy nowe znaczy lepsze?
Przed „plastikową rewolucją” jedzenie przechowywano w szklanych, ceramicznych albo blaszanych opakowaniach, zawijano w papier lub kupowano puszkowane. Nie było to wygodne (słoiki się tłukły, puszki po jednym „razie” trzeba było wyrzucać), więc z niecierpliwością czekano na nowe rozwiązania. Aż wreszcie pojawił się ON – plastik – i cały świat zwariował. Lekkie, wygodne i proste w użyciu opakowania podbiły rynek spożywczy. I pomimo ostrzeżeń ekologów, głośno krzyczących o pladze zaśmiecania (plastik rozkłada się dobrych kilkaset lat!), dziś trudno znaleźć na sklepowych półkach jedzenie, które nie byłoby zapakowane w jakiś rodzaj plastiku. Sęk w tym, że nowoczesne opakowania, choć bardzo wygodne, mogą być także… trujące
Nie od dziś wiadomo (choć dopiero od niedawna mówi się o tym głośniej), że pewne szkodliwe dla zdrowia substancje, zawarte w plastikach, dostają się do jedzenia, a potem do naszych organizmów. A kiedy je wyrzucimy, powtarzają ten sam numer, latami przenikając do wód gruntowych. Uroczo, nieprawdaż? Chyba lepiej byłoby wrócić do czasów papieru śniadaniowego i wymiennych butelek. A jednak plastik plastikowi nierówny, więc skoro nie możemy się od niego całkowicie uwolnić, dowiedzmy się przynajmniej, z którym (mniej czy bardziej szkodliwym) mamy do czynienia. Rodzaj materiału zaznaczony jest na spodzie opakowania jako numer w trójkąciku.
Co mówią oznaczenia na plastikowych pojemnikach?
1 oznacza PET (politereftalan etylenu), króla jednorazowych opakowań żywności i leków. To z niego zrobione są butelki wód mineralnych. Uznawany za bezpieczny aż do badań przeprowadzonych w 2010 roku. Okazało się, że PET może namieszać w naszych układach hormonalnych, „sprzedając” nam związki podobne do estrogenów. Opakowań z tego plastiku nie wolno wykorzystywać po raz drugi, za to świetnie nadają się do recyclingu (przetwarza się je, m.in. na ubrania, materiały budowlane).
2 to HDPE (polietylen wysokiej gęstości) – najbezpieczniejszy z plastików. W zrobione z niego pudełko możesz codziennie pakować drugie śniadanie.
3, czyli PCV (polichlorek winylu) wykorzystywany do produkcji folii do żywności oraz pojemników. Szkodliwy dla środowiska już na etapie produkcji. Potem nie jest lepiej. Zawiera wiele substancji rakotwórczych i trujących.
4 – LDPE (polietylen niskiej gęstości) może spokojnie być uznanym za „mniejsze zło”. O wiele mniej szkodliwy niż np. PCV, ale nie tak bezpieczny jak HDPE albo… numer 5, czyli PP (polipropylen).
Za to 6 – PS (polistyren) to wyjątkowe paskudztwo. Na szczęście rzadko stosowany w przemyśle spożywczym. Najbardziej narażeni na działanie jego trucizn są ci, którzy piją z jednorazowych kubków, np. przy automatach z kawą.
Reszta plastików kryje się pod numerem 7 – w grupie „dla wyjątkowo niegrzecznych”. Szefem tej okropnej paczki jest bisfenol A (BPA), z którego wykorzystania rakiem wycofują się kolejne firmy i państwa (od marca 2011 Komisja Europejska zakazała produkowania butelek dla dzieci z tego materiału). Podobno BPA ma na sumieniu takie grzechy, jak: wywoływanie zaburzeń układów nerwowego i hormonalnego, powodowanie otyłości, niepłodności, zwiększanie ryzyka zachorowania na raka, depresję czy chorobę Alzheimera.
Uwaga! Opakowań i pojemników z plastików oznaczonych siódemką nie można myć w zmywarce ani podgrzewać w kuchenkach mikrofalowych.
Teksty: Weronika Kowalkowska, Joanna Halena/wer.red.KM
Zdjęcia: Shutterstock, Pixabay