Po latach świetności, kiedy panował niepodzielnie w kuchni i jadalni, stracił nieco władzy na rzecz lekkich szafek oraz oszklonych witryn. Dawniej był meblem bogaczy – do kredensu trafiały najcenniejsze rodzinne trofea z porcelany, srebra, a czasem i złota.
Dziś świadczy raczej o guście albo pomysłowości właściciela. Dlaczego? Bo kto powiedział, że musi być tylko kuchenny lub jadalniany. – Jestem fanem tego mebla i stawiam go chętnie tam, gdzie u nas rzadko się pojawia, na przykład w przedpokoju – mówi architekt wnętrz Tomek Tarasewicz. – Jest malowniczy i już od progu wprowadza w klimat domu – tłumaczy.
Ja z kolei pamiętam łazienkę ciotki w starej krakowskiej kamienicy z olbrzymim białym kredensem. I ręczniki ułożone w nim w cudnym kolorystycznym porządku. Włosi czy Hiszpanie chętnie ustawiają je w piwnicach i spiżarniach. Bo są tak pojemne, że pomieszczą i weki, i kompoty, i nalewki – zapasy na niejedną zimę.
We Francji spotkałam się z kredensami na tarasach i w przydomowych oranżeriach. Rozwiązanie wygodne, bo po talerze, szklanki i kieliszki nie trzeba wciąż biegać do domu. Jeśli chodzi o pomysłowość właścicieli, stylistka wnętrz Justyna Sławecka ma na ten temat teorię, że meble, tak jak zwierzęta, nabierają cech swoich właścicieli.
– Tradycjonaliści potraktują kredens w sposób klasyczny, czyli będzie on pełnić funkcję mebla do przechowywania porcelany i przedmiotów kuchennych. Dla tych o spojrzeniu nowoczesnym to staroświecki mebel, który może pełnić funkcję biblioteki. Ale Justyna Sławecka ma też pomysł, jak połączyć tradycję z nowoczesnością. Pomalować stary kredens na intensywny kolor, na przykład limonkowy. To jak będzie z państwa pomysłowością?
Tekst: Urszula Bajorek
Zdjęcia: Materiały Prasowe Firm