Pierwszy dzień wiosny - 21 marca - to data mocno spóźniona. Starzy ogrodnicy powiadają, że wiosna zaczyna się… jesienią, gdy sadzimy cebulki tulipanów, krokusów i narcyzów.
To logiczne. Przecież nie zakwitną wiosną, jeśli nie pomyśleliście o tym parę miesięcy wcześniej! Jeżeli jednak o wszystko zadbaliście, sprawdźcie teraz, czy przypadkiem nad ziemię nie wybiły już kiełki. Bo to znak, że za kilka, kilkanaście cieplejszych dni pojawią się kwiaty. W sprinterskim tempie rozwiną się krokusy. Jednak i one nie są znakiem nadejścia wiosny w ogrodzie. Moim zdaniem każdy może sam ją zaprosić. Pierwszy dzień to po prostu ten, w którym weźmiecie do ręki torebkę z nasionami i wysiejecie je nie po to, by za kilka dni schrupać kiełki, ale by wyhodować własne rośliny.
Sałata w kąpieli z rumianku
To łatwe: wystarczy doniczka i trochę świeżej ziemi; możecie też kupić gotowe podłoże do wysiewu, czyli mieszankę torfu z płukanym piaskiem, wzbogaconą nawozami. A dalej normalnie: wsypujecie, lekko ugniatacie i wyrównujecie powierzchnię, wysiewacie nasiona, a na koniec przykrywacie cienką warstwą ziemi lub czystego piasku. Nie zapomnijcie spryskać wodą i ładnie poprosić, żeby chciało rosnąć. Z tego ostatniego proszę się nie śmiać! Naprawdę skutkuje! Będzie jeszcze lepiej, gdy przed siewem wszystkie nasiona wymoczycie przez dobę w chłodnej herbacie z rumianku. Napar robi się taki jak do picia, ale błagam, używajcie ziół kupowanych luzem, a nie miazgi zamkniętej w torebkach, czyli herbatki ekspresowej – bo wtedy co nagle, może się okazać po diable. Porządna rumiankowa kąpiel kiełkowanie przyspieszy.
Niezależnie jednak od tego, czy przyszłą sałatę, pory lub selery (rozsada tych właśnie warzyw rozpoczyna sezon) wykąpiecie przed siewem czy nie, i tak trzeba zdecydować, gdzie postawić doniczkę. Prawdopodobnie, jak ja, dojdziecie do wniosku, że wiosną znacznie wzrasta wartość centymetra kwadratowego na okiennym parapecie. Jest to dla młodych roślin miejsce dobre, choć nie idealne, bo tam światło zazwyczaj pada z boku i rośliny zaczną pochylać się w jego kierunku. Przypadłość nie dyskwalifikuje jednak przyszłej rozsady – później, już w ogródku, wyprostuje się, choć teraz, przyznaję, będzie wyglądała dziwacznie. Chyba że co dwa dni będziecie obracali doniczki o 180 stopni – można robić to zawsze przy podlewaniu. Kłopot z głowy, jeśli macie prywatną małą szklarnię albo zimowy ogród, bo tam jedynym zmartwieniem jest zapewnienie siewkom odpowiedniej (czyli dodatniej) temperatury przy nocnych spadkach poniżej zera.
Lewkonia, kuzynka maciejki
Z kwiatów uprawianych z rozsady wczesnowiosenną porą pamiętamy o żeniszkach, begoniach i petuniach. Dwie ostatnie mają bardzo drobne nasiona. To właściwie rodzaj nasiennego pyłku, który wysiewa się wymieszany z piaskiem. Nie zamierzam nikogo zniechęcać, ale robienie rozsady, czyli pikowanie, wymaga benedyktyńskiej cierpliwości. Ja kapituluję, zdając się na umiejętności profesjonalistów. Jeśli już zaraziłem was pomysłem ozdobienia ogrodu od początku do końca własnoręcznie wyhodowanymi kwiatami, kupcie torebkę nasion lewkonii. Są większe i mniej przy nich zegarmistrzowskiej roboty, a w sezonie kwiaty są piękne, kolorowe i w dodatku upojnie pachną. Przyjrzyjcie się więc uważnie zielonej masie lewkoniowych liścieni, która z czasem pojawi się w donicy, a zauważycie, że są wśród nich jaśniejsze i ciemniejsze. Wybierajcie te seledy-nowe. Wielce prawdopodobne, że wyrosną z nich rośliny o pełnych kwiatach. Ciemniejsze, pojedyncze, choć mniej okazałe, też będą pięknie pachniały. Prawie tak upojnie jak maciejki. Tyle że lewkonie pachną za dnia, maciejki wieczorem. Te ostatnie wysiewa się od razu do gruntu, muszą więc jeszcze trochę poczekać.
Własne nowalijki
Zorientujcie się na przełomie lutego i marca, czy ziemia rozmarzła, a jeśli tak, to bez zwłoki wrzućcie na grzbiet coś cieplejszego (sprawdzając wcześniej w kalendarzu, czy Księżyc wam sprzyja – patrz ramka), na głowę wciśnijcie czapkę i pędźcie wysiewać pierwsze jarzyny. Wczesną marchew, zielony groszek (polecam odmiany cukrowe, jada się całe strączki), bób. Nie zapomnijcie posadzić dymki oraz wysiać rzodkiewek, kopru i pietruszki. Ostatniej wystarczą do szczęścia jedynie dwa stopnie ciepła. Pomyślcie tylko, taka zimnica, a ona już zaczyna rosnąć. Choć z drugiej strony nikomu przecież nie zależy, by sprawdzać, jak bardzo jarzyny i kwiaty są odporne na chłody.
Wiadomo: im cieplej, tym szybciej kiełkują i rosną. Szczególnie ważna jest temperatura w nocy. O dzienną, gdy słońce przygrzewa, nie musicie się martwić. Zatem, gdy w dzień grzeje, to przydałoby się, by i nocą zachować jak najwięcej tego ciepła, a w tym pomaga przykrywanie zasianej ziemi cienką agrowłókniną. Pytajcie w sklepach o „wiosenną”. Pod nią cieplej, a to lubią wszystkie rośliny. Nam ten prosty trick skraca oczekiwania na własne nowalijki, bo i sałatę, gdy będzie wystarczająco duża do posadzenia na rabacie, też przykryjecie. Zdarzyć się może i tak, że ten numer „Country” trafi do was, gdy na dworze zawierucha i wiosny nie widać. W takim wypadku pomyślcie o porządkach i zabierzcie się za mycie doniczek. Kto wie, jakie licho się w nich zagnieździło w ubiegłym sezonie?
Wysypcie zaraz starą ziemię tam, gdzie gromadzicie resztki na kompost (w żadnym wypadku nie nadaje się do wykorzystania w kolejnym sezonie), oskrobcie ceramikę szczotką i wyszorujcie ciepłą wodą z dodatkiem potasowego mydła ogrodniczego. Najlepsze jest czosnkowe, bo nie tylko myje, ale i dezynfekuje. Wrażliwi niech po prostu nie oddychają przez nos. Poza tym czosnek odstrasza złe demony, do których srogą zimę, choć czasem potrzebną i urokliwą, jednak zaliczam! Najlepszą wodą do podlewania roślin jest deszczówka. Zimą też o tym pamiętamy i po świeżych opadach śniegu zawsze zbieramy trochę, uzupełniając zapas przeznaczony dla kwiatów doniczkowych. Proszę się nie przejmować tym, że w deszczówce/śniegówce pływa mnóstwo paprochów. To przecież do picia dla roślin. One taki brud z nieba naprawdę lubią.
Letnie cebule: dalie, pacioreczniki, tuberozy, lilie, mieczyki zakwitną szybciej, jeśli już w marcu posadzicie je do dużych plastikowych donic wypełnionych żyzną ziemią. Pojemniki można trzymać na dworze, a jedynie zabezpieczać albo nawet na krótko chować do pomieszczeń, jeśli zapowiadają powrót zimy. Pod koniec maja takie kwiaty sadzi się w ogrodach razem z pojemnikami. Pojemnikowa uprawa ma jeszcze inne zalety: dzięki niej kwiaty nie muszą konkurować o wodę, bo wystarczy lać ją do doniczki, plastikowe ścianki chronią też przed gryzoniami. Jesienią całość wykopuje się po prostu i razem z bulwami/cebulami zanosi do piwnic, a w dziury wstawia inne pojemniki tej samej wielkości z cebulkami jesiennymi.
Najszybszy sposób na zeszłoroczne liście zalegające w ogrodzie? Poczekajcie cierpliwie i nie zwracajcie uwagi na bałagan. Niech słońce te liście wysuszy. Gdy już będą jak pieprz, włóżcie dobre rękawiczki i rozcierajcie rękami liście na proszek. To się robi naprawdę błyskawicznie. Liściowy pył jest świetną próchnicą, dlatego radzę rozsypywać go najpierw w pobliżu tych roślin, które najbardziej lubicie, nie zapominając i o tych, które mają największe apetyty. Sproszkowane liście to humusowa szczepionka, za którą i kwiaty, i warzywa pięknie się odwdzięczają. Uwaga nie dotyczy liści z drzew miejskich i tych, które rosną przy ruchliwych ulicach.
Tekst: Witold Czuksanow
Fotografie: Gap Photos/Medium, Biosphoto/East News, Flora Press