Przycinanie, wycinanie, formowanie – bez tego nie ma ładnego ogrodu. Każdy, kto chce zadbać o drzewa i krzewy, musi mieć co najmniej kilka sekatorów.
Tradycyjny, z krótkimi rączkami, do małych gałęzi. Jeśli ma dodatkowo boczne ostrze – możemy nim obciosywać łodygi. Regulowana szerokość rękojeści idealnie dopasuje sekator do dłoni. Gałęzie grubsze (do 2,5 cm), rosnące wyżej lub głębiej, usuniemy sekatorem dwuręcznym z dłuższymi uchwytami (dwuostrzowym) – nożyce wygięte są tak, by przytrzymać uciętą łodygę. Musi być lekki i dobrze wyważony. Idealny do trudno dostępnych gałęzi jest także „tukan” (firmy Fiskars) lub wygięta piła „lisi ogon”. Zniszczone ostrza można w niej wymieniać.
Sekatorem teleskopowym, czyli „żyrafą”, bez pomocy drabiny utniemy gałęzie położone bardzo wysoko w koronie drzewa. Ma specjalną przekładnię, która wytnie nawet grube łodygi. Właściciele żywopłotów powini mieć pod ręką nożyce elektryczne o laserowo wyostrzonych nożach (firmy Stihl), którymi szybko i równo przytną duże powierzchnie roślin. Szukajmy narzędzi o nożach ze stali nierdzewnej czy węglowej lub pokrytych teflonem – tnie się nimi łatwiej i są bezpieczniejsze dla roślin, nie będą strzępiły gałęzi, dzięki czemu rany szybciej się zagoją. Narzędzia trzeba po każdym użyciu wyczyścić. Jak? Najlepiej tłuszczem. Do metalowej skrzynki z piaskiem wlewamy trochę oleju napędowego lub ropy (może być stara, na przykład z kosiarki). Następnie wciskamy kilkakrotnie w tłusty piasek ostrza sekatorów i pił, aż się wyszorują. Nie wycierając noży, wieszamy urządzenia na haczykach – teraz przetrzymają najtęższe mrozy i nie zardzewieją. Firma Fiskars proponuje gotowy zestaw pielęgnacyjny: oliwę do smarowania oraz poręczny diamentowy pilnik do gładzenia i ostrzenia. Resztki żywicy bez problemu usuniemy rozpuszczalnikiem albo alkoholem.
Tekst: Monika Utnik-Strugała
Fotografie: Serwisy Prasowe, shutterstock.com