Nietoperze nie budują domów. Za to często wykorzystują nasze, lubią też stare kościółki i cerkwie. Kiedy my robimy remont, łatając wszystkie szpary, one zostają bez dachu nad głową.
Warto poznać zasady savoir-vivre’u, zanim nietoperze niespodziewanie staną na naszej drodze. To fakt, że wyglądają dziwnie, coś jak skrzyżowanie myszy i smoka, jednak gdy im się bliżej przyjrzymy, okazują się zupełnie sympatyczne. Naprawdę nie ma się czego bać.
Ile was jest?
Czuję się jak agent uczestniczący w tajnej akcji. Miejsce: trzystuletnie ceglane piwnice z błotnistą dziurą służącą za wejście, w którą trzeba się wślizgnąć ze sprawnością asa wywiadu. Ale my nie ratujemy świata. Chcemy policzyć nietoperze, a przypadkowe osoby nie są tu mile widziane. Przewodnikiem jest Marcin Zegarek, który na co dzień zajmuje się zagrożonymi gatunkami. Teraz zręcznie przechodzi po ułożonych na podmokłym gruncie deskach, oświetlając czołówką raz drogę, raz sklepienie. – Jest – pokazuje wąską na centymetr szczelinę, w której widać główkę. Trudno sobie wyobrazić, w jaki sposób nietoperz tam wleciał. – Wylądował na cegłach, a potem „na czworakach” wszedł do kryjówki – wyjaśnia Marcin. – Teraz podzielimy piwnicę, linia biegnie przez środek. Prawa połowa jest twoja, lewa moja i liczymy – dodaje. Posuwamy się powoli. Długo nic, aż widzimy kulkę z błoniastymi kanciastymi skrzydłami, wiszącą na cegle. – Możesz na niego poświecić latarką, ale nie chuchaj – przestrzega.
Na chudy czas hibernacji nietoperz magazynuje tłuszcz na grzbiecie. Powinien więc oszczędnie nim gospodarować. Nieplanowane pobudki oznaczają, że zabraknie mu jedzenia i nie dotrwa do wiosny. Widzimy przed sobą nocka Natterera, średniej wielkości nietoperza z jasnobrązowym grzbietem i białawym brzuszkiem. Z puchu wystają jaśniejsze uszy i jakby za mały, pomarszczony pyszczek. Zwierzątko jest mokre i nic nie wskazuje na to, że żyje. – Ma się świetnie. Lubi wilgoć, a jak dobrze pójdzie, dożyje aż dwudziestu lat – wyjaśnia Marcin. Posuwamy się dalej. Dowiaduję się, że umiemy policzyć wilki, żubry, nawet gryzonie. Natomiast z żyjącymi pod osłoną nocy nietoperzami jest kłopot. Marcin widział kolonie po dwieście, trzysta osobników, ale najwyżej osiem gatunków. Tymczasem w Polsce jest ich ponad dwadzieścia.
Najwięcej wiemy o nietoperzach, które nauczyły się żyć z człowiekiem. Na przykład borowiec, z gęstym futrem i wąskimi skrzydłami, kiedyś mieszkał w grotach skalnych, sztolniach, niewykorzystywanych tunelach i fortyfikacjach. Potem upodobał sobie obfitujące w szpary bloki z wielkiej płyty. Dramat zaczął się w momencie, gdy budynki zostały ocieplone, na strychach połatano dziury. Zwierzak został bez domu. Kolejne trzy sztuki całe w kroplach wody hibernują w równym rzędzie. – Uważaj, nie zaczep ich plecakiem – pada przestroga. – Nie, same nie spadną. One nawet nie wiedzą, że muszą się trzymać, taką mają sprytną budowę łapek. Koniec naszej piwnicy tonie w wodzie. W świetle latarki widać nietoperze, które swobodnie „drzemią” na cegłach, ale tych wciśniętych w szczeliny nie sposób zobaczyć. Akcję powtórzymy, kiedy wody będzie mniej, a i wszyscy maruderzy zlecą się na zimowisko.
Boski dom
Kościół w Leluchowie pod Nowym Sączem jeszcze trzy lata temu był w ruinie. Co z tego, że to XVII-wieczny drewniany zabytek. Brakowało pieniędzy na remont. Trzydziestu rodzin, które należą do parafii, nie było stać na jego sfinansowanie. Tutejszy ksiądz twierdzi, że nietoperze zesłał im chyba sam Bóg. Od kiedy pamięta, latem wprowadzały się na strych, aby urodzić i odchować młode. Miejsce wyjątkowo im odpowiadało. Dziury w dachu zapewniały świeże powietrze i wygodne „drzwi” do domu. Nietoperze wlatywały i wylatywały bez problemu. Drewno nie miało grama chemii, bo kiedy kościółek powstawał, jeszcze jej nie stosowano. No i Leluchów upodobał sobie podkowiec mały, a to nie byle co. Wszystkie nietoperze w Polsce są pod ochroną, ale ten znika w zastraszającym tempie. Tymczasem ksiądz ma u siebie 185 sztuk, tylu doliczono się dwa lata temu. Podkowiec jest najmniejszym nietoperzem w Polsce. Nazwę zawdzięcza zabawnej narośli na nosie, która przypomina podkowę, a służy mu do echolokacji. Rudawy, z ciemnymi skrzydłami, którymi owija malutkie ciałko. Jednak to dzięki temu zwierzakowi, który waży od trzech do dziewięciu gramów, czyli tyle co nic, udało się zdobyć pieniądze na remont dachu. Prace przeprowadzono w czasie, kiedy nietoperzy nie było, i w taki sposób, aby żyło im się wygodnie. Podkowcom remont się spodobał, bo powróciły na lato. Ale wracają też do świątyń w Dubnej, Wojkowej, Powroźniku… Remont dachów czeka w sumie trzydzieści kościołów i cerkwi (więcej na www.szlakiempodkowca.pl).
Nietoperzyk szuka domu
Był nieprzyjemny, mokry, zimowy dzień, który nie zapowiadał niczego ekscytującego. Teresa Tykarska szła jedną ze stołecznych ulic, kiedy zobaczyła na chodniku puchatą kupkę. – Nietoperzyk? – zdziwiła się. – Myślałam, że nie żyje. Przykucnęłam, na szczęście kulka dyszała. Choć pani Teresa jest emerytowanym biologiem, zadzwoniła do syna Tomka (biolog z doktoratem) i zapytała, co z tym nieszczęściem zrobić. Instrukcja była prosta: zwierzaka trzeba wziąć, ale nie gołymi rękami (może być chory i nie wiadomo, co mu przyjdzie do głowy), włożyć do torebki i czekać na odsiecz. – Owinęłam go rękawiczką, podniosłam, a on szarpnął się i pokazał wszystkie zęby – opowiada. Gdy opatulony trafił do torebki, już po chwili zaczął piszczeć. Przemoknięty, oślepiony dniem, trochę się ogrzał i najwyraźniej odzyskał rezon.
Skąd się wziął w środku dnia w ruchliwym miejscu? Prawdopodobnie ktoś go wypłoszył z bezpiecznej kryjówki i kompletnie stracił orientację. Nietoperze mają słaby wzrok, a za dnia nie widzą nic. Genialny słuch też nie bardzo się sprawdził w miejskim szumie. Potem bezpiecznie wylądował w tekturowym pudełku. Leżał na boku wyczerpany porannymi przeżyciami. – Wydał mi się… śmieszny, taki brązowy, nakrapiany – pani Teresa dopiero teraz mogła mu się spokojnie przyjrzeć. – Byłam pod wielkim wrażeniem tego spotkania – dodaje. Kolor futerka na grzbiecie, szary brzuszek i duże stopy wskazywały na nocka rudego. Potem „maluch” trafił na kilka dni do zaprzyjaźnionej piwnicy, ale trzeba było znaleźć mu dom.
Na ofertę „nietoperzyka oddam w dobre ręce” posypały się pytania od znajomych: czym go karmić, gdzie trzymać, wreszcie – czego potrzebuje? Nocek rudy to naprawdę mało wymagający podopieczny. Zadowoli się starą szopą, przewiewnym strychem albo piwnicą z uchylonym okienkiem i odrobiną spokoju. Choć znany jest przypadek, kiedy wygodnie rozlokował się w pałacu na Hradczanach. Podobno Václav Havel zostawiał sprzątaczkom karteczki, aby go nie wystraszyły. Niezależnie od miejsca, które sobie wybierze na zimowisko, powisi tam do końca marca. Kiedy temperatura skoczy w górę, co oznacza pojawienie się owadów, niepostrzeżenie wyleci na pierwszą od kilku miesięcy kolację. I tyle go będziemy widzieli. Każdemu życzyć takiego lokatora – cały czas śpi, raz na kilkanaście dni napije się wody, zrobi siusiu i znowu zapadnie w drzemkę. Nasz szczęściarz trafił do domku pod lasem.
Wiosną będzie miał idealne miejsce do polowania – nurkując wśród drzew, poczuje się bezpiecznie. Skoro wyprowadzamy się na wieś do bardziej przyjaznego środowiska, zaprośmy nietoperze. Odwdzięczą się z nawiązką. Ponieważ mają wilczy apetyt, w okolicy znikną komary – to dla praktyków. A romantycy dostaną trochę magii, kiedy na tle Księżyca zobaczą znajomy błoniasty kształt.
•Nietoperz jest ślepy jak kret. Świat widzi dzięki dźwiękom (echolokacja), a sposób, w jaki to robi, biolodzy uznają za jeden z największych fenomenów przyrody.
•Od 1987 roku w Polsce przeprowadzany jest zimowy spis nietoperzy. Naukowcy kontrolują tysiąc zimowisk! W rezerwacie Nietoperek hibernuje ok. 30 tys. zwierząt.
•Znamy około 970 gatunków nietoperzy, w Polsce żyje 25.
•Dwa razy w roku nietoperze szukają domu: zimą, kiedy hibernują, i latem, gdy rodzą i wychowują młode.
•Nocek rudy zjada nocą ok. 500 komarów.
•Po chińsku słowa „nietoperz” i „szczęście” brzmią tak samo.
Budkę dla nietoperzy możemy zbudować sami; przypomina ona skrzynkę. Robimy ją z nieheblowanych, nieimpregnowanych desek o grubości ok. 2,5 cm. Różne typy nietoperzy lubią różne wielkości skrzynek (informacje znajdziemy w internecie). Istotna jest odległość między ścianką frontową i tylną – od 5 do 14 cm. Natomiast szczelina wlotowa powinna mieć szerokość od 1,5 do 2 cm. W środku przybijamy listewki, aby zwierzęta łatwo się zaczepiały pazurkami. Niestety, nawet najbardziej efektowna budka może im się nie spodobać.
Tekst: Beata Woźniak
Fotografie: Teresa Jaskierny-Kowalkowska, Naturepl/Be&W, Biosphoto/East News, Imagebroker/East News