W zasadzie przyjechaliśmy na narty, a tu nagle tuż przed maskę samochodu wyskakuje diabeł, a za nim jakaś trudna do rozpoznania maszkara – jakby prosto z karnawału w Rio de Janeiro. Ale to nie Rio, to Bukowina Tatrzańska, przez którą przetacza się Góralski Karnawał.
Skojarzenie z gorącą Brazylią nie jest jednak bezpodstawne. 15 lat temu Bukowina Tatrzańska została przyjęta do Międzynarodowej Federacji Miast Karnawałowych, największej na świecie organizacji promującej i chroniącej pamięć o festiwalach i paradach. Jest w niej 100 miast z 52 krajów, m.in. właśnie Rio de Janeiro. A wszystko za sprawą Prezesa Zarządu Domu Ludowego, znanego twórcy ludowego, tancerza, śpiewaka i po trosze poety, Józefa Koszarka. To on przed 39 laty zorganizował pierwszy Góralski Karnawał. I choć nazwę impreza ma góralską, nie ma co się dziwić, gdy obok diabła, anioła czy heroda spotkamy „turki” albo inne egzotyczne postacie. Góralski Karnawał to przede wszystkim ogólnopolski konkurs grup kolędniczych. Przyjeżdżają z różnych stron kraju, niektórzy co rok, a żeby nie było nudno, za każdym razem dodają do kolędniczej ekipy nowych bohaterów. Co komu wyobraźnia podpowie. Dlatego nie ma co się dziwić, jeśli obok aniołka czy turonia zobaczymy postaci jakby żywcem wyjęte z konkursu samby. Przed Domem Ludowym po chodnikach galopują jeźdźcy i trudno zdecydować, czy konie bardziej strojne, czy chłopaki. Po całej wsi niesie się głos konferansjera, gra muzyka. Ale najbardziej paradne zaprzęgi zobaczymy w czasie Gazdowskiej Parady. Odświętnie ubrane góralskie rodziny, mali górale w kapeluszach i gazda na koźle fajeczkę sobie pyka. Z fasonem, szumnie jadą!
– Jestem dzieckiem karnawału – wyznaje Bartłomiej Koszarek, dyrektor Bukowiańskiego Centrum Kultury „Dom Ludowy” w Bukowinie Tatrzańskiej, główny organizator imprezy. – Bo jak był piyrsy Góralski Karnawał, to mój tata tu tońcył i śpiywoł, a jo był z mamom w śpytolu, bo wtedy włośnie sie rodziył. Dyrektor Koszarek, choć w tym pierwszym – jako noworodek – nie brał udziału, to już cztery lata później zadebiutował na deskach Domu Ludowego w przedszkolnym zespole „Orlynta”. – Podskakiwałem jak umiałem, jak natura góralska podpowiadała – wspomina. Potem – jak twierdzi – człowiek dorasta i nabiera ambicji. – Kilka razy z kolegami reprezentowałem Bukowinę w tańcu zbójnickim. Konkurencja jest ostra – kto warcyj, kto wyżej skocy. Emocje są i nieraz sytuacje na kancie noża się zdarzają, ale tak naprawdę to bardzo nas wszystkich taniec do siebie zbliża – podsumowuje.
W grupach kolędniczych nie ma ścisłej specjalizacji: ten, kto dziś jest diabłem, za rok może być dziadem. Każdą rolę trzeba umieć zagrać! Bartłomiej Koszarek był i diabłem, i dziadem, występował w tańcu zbójnickim i w popisie par tanecznych. Tu najważniejsze jest, aby „taniec był prawdziwym tańcem, żeby między partnerami iskrzyło, a nie żeby wykonane były technicznie dobrze same kroki”. Czy taniec, czy pokaz strojów dawnych, czy wyścigi kumoterek, wszystko musi być prawdziwe, wypływające z serca i tradycji, nie na pokaz. – U nas ludzie są związani z rodziną, z domem, z ziemią, z góralszczyzną. Nawet jeśli dziś sztuka ludowa staje się produktem, nie może być oderwana od korzeni, od potrzeby serca. Ja jak na Pasterkę idę po góralsku ubrany, to nie po to, żeby mnie pany jak skansen oglądały, tylko z szacunku dla tradycji, dla mojej żony, dla święta – mówi Bartłomiej Koszarek.
Góralski Karnawał z tej potrzeby, z serca, z miłości, z tradycji wypływa i dlatego czuć w nim autentyczne piękno i prawdziwe emocje. Zwłaszcza wieczorem, gdy na polanie zostaje rozpalone wielkie ognisko. Długie na półtora metra szczapy płoną, góry powoli roztapiają się w mroku, kapela przygrywa, kto żyw śpiewa kolędy na całe gardło. Zatknięte na szpady smażą się kiełbaski, anioły zaś (słusznego wzrostu i postury) basem składają życzenia. W tym roku Góralski Karnawał przetoczy się przez Bukowinę Tatrzańską od 7 do 12 lutego. Na deskach Domu Ludowego zadebiutuje obok koleżanek i kolegów Benedykt Koszarek, lat trzy i pół. Z pewnością będzie podskakiwał jak potrafi. Więcej na stronie www.domludowy.pl. n
Tekst: Monika Węgrzyn
Fotografie: Mariusz Cieszewski/Fotcom, Jerzy Pawela/Forum, Adrian Gładecki/Reporter