Kiedy jest dzień bez łapówki
Nie posmarujesz – nie pojedziesz, mówi stare PRL-owskie porzekadło. Tak tak, proszę młodszych czytelników – meblościanki pękające od zagranicznych trunków w gabinetach różnych prezesów i dyrektorów z komedii Barei to nie fikcja! Na szczęście minęły już czasy, w których NICZEGO nie dało się załatwić bez koperty, koniaczku albo chociaż czekoladek. Urazy jednak pozostają: chyba do końca życia zapach mielonej kawy będzie mi się kojarzył z borowaniem zębów (paczka tego „dobra luksusowego” skłaniała dentystkę do podania znieczulenia i nierobienia przerw na papierosa w trakcie zabiegu). Ale choć złotą erę bakszyszy mamy już za sobą, nie oznacza to wcale, że problem zniknął. On się tylko zakamuflował. Teraz nie daje się łapówek, ale... „prezenty”.
Za przesunięcie terminu operacji, za niewypisywanie mandatu, za rozpatrzenie sprawy w urzędzie. Postarajmy się przerwać wreszcie to zaklęte koło – nie dawać, a przede wszystkim nie brać. I nie tylko dlatego, że 23 lutego ogłoszono Dniem bez Łapówki. Musimy pogodzić się z tym, że pogoda jest podła i jeszcze długo będzie, bo wiosna jest kompletnie nieprzekupna i nie przyjdzie wcześniej, nawet jeśli podarować jej baaaardzo grubą kopertę.
Tekst: Weronika Kowalkowska
Fotografia: Shutterstock.com