Pięknie tu. Stylowe drewniane wille stoją na szczycie wzgórza, jakby podziwiały zachwycający widok na Zalew Czorsztyński. I pomyśleć, że tak niewiele brakowało, by spoczęły na jego dnie...
Mroźny poranek. Po schodkach stylowej drewnianej willi zbiega na nasze powitanie uśmiechnięty młody człowiek w rozpiętej kurtce i... japonkach na gołych stopach. To Rafał, gospodarz Osady. Jest wiecznie zabiegany, więc nie marznie mimo lekkiego stroju. Trafił tu 5 lat temu. Poobijany życiowo, przyjechał leczyć rany. Myślał, że jak tylko się wyliże, wróci do Krakowa, ale został w Osadzie na dobre. I całe szczęście, bo pod jego rządami Osada Czorsztyn i Restauracja Szperlinga zaczęły tętnić życiem jak przed wojną. – Historia tego miejsca mnie urzekła – mówi Rafał. W XIX wieku dziedzicami Czorsztyna byli potomkowie średniowiecznego rodu Drohojowskich.
W czarownej dolinie pośród wzgórz postawili sobie okazałą willę w góralskim stylu, a przy skrzyżowaniu dróg – karczmę. Pół wieku później do Czorsztyna przybył pewien przedsiębiorczy Żyd, Leopold Szperling. Kupił karczmę, którą w latach 20. przerobił na hotel „Pieniny”. A że głowę miał nie od parady, interes szybko rozkwitł. Miejsce stało się modne nie tylko ze względu na urodę krajobrazu i klimat. Towarzyska śmietanka zjeżdżała tu tłumnie na dancingi i bawiła się do białego rana, bo właściciel hotelu o gości dbał jak mało kto.
Sporo ciekawych ludzi osiedliło się tu wtedy na stałe i pobudowało okazałe drewniane wille. Gdy wybuchła wojna, większość z tych domów zajęli Niemcy. Rozstrzelali wielu ich właścicieli, w tym Leopolda Szperlinga wraz z rodziną, ale budynków nie puścili z dymem. Po wojnie domy upaństwowiono. W letniskowej willi Drohojowskich urządzono Bank Spółdzielczy i sklep przemysłowo-rolniczy, w sąsiednich zabytkowych budynkach ośrodek zdrowia i sklep żelazny. I gdyby nie budowa zapory w Niedzicy, pewnie powoli popadałyby w ruinę. W 1994 roku postanowiono jednak rozebrać najpiękniejsze domy, żeby wkrótce postawić je na wzgórzu nad nowo powstałym Zalewem Czorsztyńskim.
I teraz jest tu jeszcze piękniej! Wszystkie domy stoją jeden obok drugiego, jakby zapatrzone w dal. Najwspanialsze wille wyglądają dziś dokładnie tak, jak w czasach ich pierwszych gospodarzy: Drohojowskich, Szperlinga, Sanoka i Galoty. Pachną starym drewnem i historią, a z dalekiego brzegu zalewu zerka ku nim czorsztyński zamek. W dawnej karczmie mieści się teraz superwygodny hotel, w willi Drohojowskich – recepcja oraz sale konferencyjne, a w sąsiedniej – sauna i siłownia. Jest i restauracja, której nie powstydziłby się sam Leopold Szperling. Tutejsze fizoły (zupa fasolowa) i kaczka w żurawinach nie mają sobie równych w okolicy. Restauracji szefuje śliczna Dominika.
– To dobry, choć czasem zmęczony duch Osady – chwali ją Rafał. Ale i gospodarz nie narzeka na brak zajęć. Zwłaszcza odkąd odkrył w sobie nową pasję. Już od 5 lat każdą wolną chwilę poświęca kowalstwu. Wykuwa przedmioty w całości, niczego nie spawa, a to już wyższa szkoła jazdy. Sprzęt sprowadza z całej Polski, największe kowadło (ponad 300 kg) przywiózł spod Częstochowy. – Kowalstwo pozwala mi odreagować cały stres i psychiczne zmęczenie, bo wymaga totalnego skupienia i zwalnia mózg z myślenia o innych rzeczach. To pomaga wrócić do pracy z nowym zapałem – zapewnia Rafał.
Tekst: Kasia Mitkiewicz
Fotografie: Michał Przeździk, Michał Czekaj