Koronka czaruje niewinnością i wyrafinowaniem, przywodzi na myśl zapomniany wdzięk minionych epok. Wystarczy ażurowa serweta na stole czy wykrochmalona pościel z delikatną falbanką i już czujemy się jak w starym dworku, gdzie czas stanął w miejscu.
O pierwszych koronczarkach snuto barwne legendy. Najpiękniejsza jest opowieść o Wenecjance, która dostała od narzeczonego koralowy naszyjnik. Potem chłopak wypłynął w długi rejs, a ona, chcąc sobie skrócić czas rozłąki z ukochanym, postanowiła wykonać za pomocą igły i nici kopię misternej biżuterii. Słynne na całym świecie koronki weneckie narodziły się więc z miłości i tęsknoty. Czym jest koronka? Fachowo można powiedzieć, że konstrukcją z przeplatanych nici, choć lepiej zabrzmi poetycka nazwa jednej z technik – punto in aria, czyli szycie w powietrzu.
Z najlepszych koronek od dawien dawna słynęły Flandria, Francja i właśnie Włochy. Ręczne wykonanie tych ażurowych ozdób trwało bardzo długo, zawsze więc więcej było zamówień od bogaczy obojga płci (panowie też nie gardzili nastroszonym żabotem, koronkowymi rękawami u koszuli czy kołnierzem), niż nadążały wydziergać koronczarki. Dlatego i ceny koronek były zawrotne. Często też urastały do rangi dzieł sztuki, zwłaszcza te wykonane z jedwabnej i złotej nici. Techniki wytwarzania do najprostszych też raczej nie należały.
Najbardziej efektowne, skomplikowane i cenione przez znawców były (i nadal są) koronki klockowe i igłowe. Nawet teraz, kiedy projektanci wnętrz i ubrań lansują koronki w bajecznej palecie barw, i tak ostatecznie zwycięża tradycyjna kolorystyka – biel i écru. Na fali mody na styl retro koronkowe wzory stosuje się we wszystkich możliwych materiałach: w drewnie, porcelanie, szkle, filcu, a nawet plastiku.
Nie ma to jednak jak śnieżnobiałe tradycyjne bawełniane koronki – zawieszone w oknie cudownie filtrują światło i nadają domowi bajkowy klimat, lniane obrusy i serwetki obszyte koronkową wstążką podkreślają odświętny nastrój, a koronkowy kołnierzyk czy szal nadają urok najzwyklejszej sukience.Nie można i dziś wyobrazić sobie wyprawy panny młodej bez prześcieradeł, poszew i obrusów ozdobionych choćby cieniutką wstawką z koronki.
Maszynowe można kupić w każdej pasmanterii. Po misterne rękodzieło pozostaje wyprawa do Cepelii, galerii czy antykwariatów, szperanie wśród pożółkłych narzut, obrusów, ażurowych rękawiczek, staroświeckich woalek u kapeluszy, letnich parasolek, a nawet wachlarzy. Warto też przejrzeć babcine szafy i szuflady, bo przecież jeszcze nie tak dawno koronkowy welon stanowił rodzinny skarb i przekazywany był z pokolenia na pokolenie, niczym cenna pamiątka na szczęście.
Z KONIAKOWA I BOBROWEJ
U nas modę na koronki klockowe wprowadziła królowa Bona, a renesans misternych ażurów zawdzięczamy Helenie Modrzejewskiej, pomysłodawczyni otwartej w 1883 roku Krajowej Szkoły Koronkarskiej w Zakopanem. Niedługo potem podobna szkoła powstała w Bobowej, miejscowości do dzisiaj uchodzącej za mekkę koronkarstwa klockowego. Z kolei z koronek szydełkowych słynie Koniaków. Najlepsze ludowe koronczarki robią tam pajęczynki z jedwabnej przędzy i nici chirurgicznej. A na Kurpiach najczęściej wiążą frywolitki.
KĄPIEL W KROCHMALU
Delikatne koronki wymagają specjalnego traktowania: należy je prać w letniej wodzie z dodatkiem łagodnego detergentu, suszyć rozłożone, usztywniać w roztworze krochmalu i w razie konieczności prasować przez szmatkę wyłącznie po lewej stronie i na grubym ręczniku, tak by wzór koronki zachował wypukłość. Oto przepis na krochmal z mąki ziemniaczanej: zagotuj około pół litra wody, dodaj dwie łyżki mąki ziemniaczanej rozpuszczone w niewielkiej ilości wody. Mieszaj, aż zacznie gęstnieć. Zamocz koronkę, wyciśnij dokładnie i ułóż płasko lub na formie. Prasuj lekko wilgotną.
Tekst: Małgorzata Czyńska
Stylizacja: Joanna Jarmolińska
Fotografie: Piotr Mastalerz
Modelka: Justyna Kobielska