Gdy usłyszysz za oknem dziwne zawodzenie – jakby kwilenie dziecka albo żałosne pojękiwanie wiatru – to zapewne one. Czasem masz wrażenie, że w twoim ogródku szaleją furie lub jakaś szatańska banda buszuje po grządkach – to też one. Zakochane koty.
Zimą na apetyt nie narzekają. Niby jedzą niewiele, ale miski wciąż świecą dnem. Nasi przyjaciele natomiast rosną w siłę – boki i grzbiety mają tłuściutkie, że nie wymacasz ani kręgosłupa, ani żeber, na piersiach puszyste kryzy, na brzuchach – grube portki z futra. Wreszcie jednak nadchodzi czas, gdy zaczynają tracić apetyt. Pomiaukują, spoglądają tęsknym wzrokiem za okno, turlają się po podłodze, prężą grzbiet, drapią fotele i kanapy. To znak, że z zimowego snu budzą się zmysły. Nadchodzi czas marcowania!
Kotka znacznie wcześniej niż my wyczuwa, że zima odpuszcza i za kilka tygodni zrobi się ciepło. W czasie mrozów nigdy nie zdecydowałaby się na amory, bo nie mogłaby wykarmić dzieci, które niechybnie przyjdą na świat po dziewięciu tygodniach. Kiedy jednak uzna, że nadeszła pora na miłość, jej wybryki mogą nieźle dać się we znaki opiekunom. Niezależnie od tego, czy wychodzi na dwór czy siedzi w domu.
Sygnał do szaleństw daje zawsze kociczka. Gdy dopadnie ją amok, zaczyna nęcić wszystkie okoliczne kocury. Jęczy, grucha, czołga się, mizdrzy, lubieżnie przeciąga, ociera, wywija ogonem i wokół roztacza woń rui. Znaczy też teren, podobnie jak samczyk, choć zapach jest na szczęście mniej intensywny niż ten przesycony „męskimi” hormonami.
Kocury wyczuwają roznamiętnioną samiczkę nawet z kilku kilometrów i lgną do niej jak pszczoły do miodu. Każdy ma nadzieję, że kicia wybierze właśnie jego. Niepomne na nic włażą więc na terytorium innych samców, wrzeszcząc przy tym ostrzegawczo, by odstraszyć potencjalnych intruzów. To, co wściekli i niewyspani ludzie nazywają kocią muzyką, zwykle nie oznacza seksualnych harców, tylko gotowość do bijatyki o damę serca. Takie weselisko może trwać i trwać.
Nocne okrzyki, miaukoty, kotłowaniny i jęki obudzą nawet największych śpiochów. I nic nie odstraszy futrzastych kochanków, w każdym razie na pewno nie trywialne polewanie wodą. Musisz się więc trochę nabiedzić, zanim wymyślisz sposób na kocie weselisko. Jest szansa, że ominie twój ogród, jeśli wkopiesz w ziemię odstraszacz na krety, który wysyła nieprzyjemne dla wrażliwego ucha impulsy. Zakochane towarzystwo nie ma zwyczaju chować się w zacisznym kącie. Wprost przeciwnie. Grasuje pod oknami, przetacza po trawniku, kotłuje na rabatach.
Kicia bacznie obserwuje kawalerów. Czym się kieruje przy wyborze – Bóg raczy wiedzieć. Nasza Florka za każdym razem z kilkudniowych rajzów przyprowadzała jakiegoś paskudnego obwiesia z postrzępionymi od bijatyk uszami. Uroda amanta nie robiła na niej najwyraźniej wrażenia, za to świeże blizny – i owszem. Niezbicie dowodziły, że walczył o nią zajadle z kilkoma nawet rywalami. Na początku jednak kotka bije po pyszczkach adoratorów. Wszystko po to, by jeszcze bardziej wzmóc w nich pożądanie. Wreszcie dokonuje wyboru. I często na jednym nie poprzestaje. Bywa, że kociaki z jednego miotu mają kilku tatusiów. Tak opisywała zaloty Czarnej i jej pięciu jurnych pręgowanych kawalerów Colette w opowiadaniu „Koty”: „Później następuje taniec w pozycji poziomej, w trakcie którego naśladuje węgorza wyjętego z wody. Wije się, tarza na grzbiecie i na brzuchu i zbiera na siebie brudy, a pięć kocurów razem z nią się posuwa i razem z nią cofa, jak jeden kocur.
Ich wspaniały przodownik często nie może już wytrzymać, rzuca się i spuszcza na kusicielkę swoją ciężką łapę... Zmysłowa tancerka podrywa się wówczas, wymierza śmiałkowi policzek i przysiada, łapy zgarniając pod siebie, z kwaśną i odętą miną starej dewotki. Na próżno pręgowany olbrzym, w hołdzie i w dowód oddania, udaje, że pada, wyciąga łapy do góry, bezwolny i zdany na jej łaskę. Czarna odsyła go między pozostałych, jako część anonimowego kwintetu, i jeśli tylko któryś kocur uchybi etykiecie i, bijąc pokłony, przysunie się zbyt blisko, obrywa po buzi. Ten koci balet odbywa się dziś pod moimi oknami od rana. Żadnych wrzasków, nic tylko twarde i harmonijne »rrr...« dobywa się chwilami z piersi kocurów. Czarna lubieżnie milczy, prowokuje, wymierza kary i rozkoszuje się swoją krótkotrwałą wszechpotęgą. Za tydzień ten sam samiec, który teraz drży przed nią, czeka cierpliwie i traci chęć do jedzenia i picia, chwyci ją mocno za grzbiet...”.
Życie jednak rzadko bywa tak romantyczne, jak literatura. Jeśli wasza kotka wychodzi z domu, pamiętajcie, że wkrótce kotów będzie więcej. Czy będziecie w stanie wszystkim zapewnić schronienie? A kolejnym młodym, które za kilka miesięcy również będą miały ochotę na przedłużanie gatunku? Może więc lepiej pójść za radą weterynarzy i kotkę wysterylizować? Tabletki antykoncepcyjne nie dają, niestety, gwarancji, że wasza pupilka nie zajdzie w ciążę. Nie chronią jej też przed chorobami. Jest za to duże prawdopodobieństwo, że, często stosowane, prędzej czy później i tak doprowadzą do tego, że będziecie musieli ulubienicę zoperować.
Tekst: Joanna Halena
Fotografie: Be&W, East News