Jeśli chcesz zaprzyjaźnić się z barankami – masz trzy możliwości: liczyć je przed snem, wybrać się na tradycyjny redyk na południe lub odwiedzić Ciche Wody na północy. Może później sam zapragniesz założyć stado.
Kiedy owce wychodzą na redyk, świętują wszyscy górale. A przynajmniej kiedyś świętowali, gdy zielone hale bieliły się od skubiących trawę baranów. Wszystko zaczyna się wiosną od Święta Bacowskiego w Ludźmierzu. Pasterze proszą Matkę Boską, Gaździnę Podhala, o opiekę. Cudowną wodą święcone są też owce, by się dobrze pasły. Gazdowie kąpią i strzygą swoje stado i szykują do spędu. Kiedy redyk rusza, a dzieje się to zwyczajowo na Świętego Wojciecha, cała wieś wylega pożegnać idących na hale. Beczenie pędzonego przez juhasów stada słychać na kilometr albo i dwa. Harmider niesamowity, pokrzykiwania, szczekanie psów pasterskich. Owce rozpaczają, beczą z tęsknoty za swoim obejściem, dzwoniąc turconiami, przepychają się do koszaru na pastwisku. Koszar to zagroda, w której śpią i są dojone.
Obok, w szałasie zwanym kolibą, baca ustawia czerpaki, cebrzyki, wiadra, gielety, puciery, formy do oscypków, ferule do mieszania żętycy. Rozpala ognisko, świętą watrę, którego pilnuje jak oka w głowie – bo ogień odgania nieczyste siły. Potem jeszcze liczenie owiec, żeby było wiadomo, ile należy do którego gospodarza, i mieszanie ich w jeden wielki kierdel. Owce Anny i Wojciecha Oczkowskich nie płaczą przez pół roku na halach za swoim panem. Nie mają też pojęcia, że miejsce owiec jest w górach. Ich pastwiska rozciągają się wśród Wielkich Jezior Mazurskich. Skubią sobie trawę na soczystych łąkach tuż przy stuletnim domu z czerwonej cegły, a ich gospodarz codziennie drapie je za uszami. Siedlisko nazywa się Ciche Wody i leży na Mazurach, w Wężówce nad rzeką Węgorapą wypływającą z jeziora Mamry.
Takich owiec nie zobaczycie w żadnym innym miejscu Polski. Barany mają wspaniałe, potężne, zakręcone rogi i długie delikatne runo w różnych kolorach: białe, rude, czarne, popielate. Są drobne (ponoć najmniejsze owce świata), wesołe, z niesamowitym temperamentem. Rasa nazywa się skudde i wśród Wielkich Jezior hodowano ją już kilkaset lat temu. To stado pochodzi z niemieckiej Stacji Biologicznej w Lippe, a gospodarze dostali je w ramach polsko-niemieckiego projektu unijnego. Anna i Wojciech urodzili się na Mazurach, gospodarstwo odziedziczyli po rodzicach. Jego dziadkowie byli przesiedleńcami spod Lwowa, jej pochodzą z Lubelszczyzny.
Owcami zainteresowali się w powodu dość nietypowego – nie chodziło o wełnę na swetry, mleko czy sery, lecz... o stawy, groble i wały, których koszenie i pielęgnowanie okazało się zbyt pracochłonne i skomplikowane dla ludzi wyposażonych w najlepsze nawet urządzenia ogrodnicze.
Owcom w to graj. Są niewielkie, idealnie równo przygryzają darń i jak żadne inne zwierzaki udeptują ją raciczkami. Nie mają też, w przeciwieństwie do ciężkich krów, ciągot do kąpieli w jeziorkach, więc niczego nie dewastują. Jeśli mają pod dostatkiem soczystej trawy, nie muszą dostawać już picia. Tak więc w Cichych Wodach odbywa się „pielęgnacja poprzez wypas”. Stado spaceruje sobie po łąkach od wiosny do jesieni, tylko noce spędza w owczarni. Bywa, że zwierzaki same wracają wieczorem do domu, stoją przed wejściem i czekają, aż gospodarze otworzą im drzwi. Stado zawsze prowadzi najstarsza maciorka. Okazały, kudłaty i wyposażony w olbrzymie rogi tryk potulnie maszeruje za nią.
W zimowym jadłospisie, obok pachnącego siana z łąk, skudde potrzebują nieco soli pastewnej, a w czasie kocenia się i karmienia młodych – owsa. Zimą trzeba je też dodatkowo poić, mogą jednak wychodzić, kiedy chcą, na wybieg. Właśnie zaczął się najmilszy czas w Cichych Wodach: pora narodzin małych owieczek. Skudde są bardzo ciche, dopiero gdy na świat przychodzą młode, słychać charakterystyczne nawoływania; matki pobekując przemawiają do dzieci, uspokajają je. Maluchy pojawiają się wraz z Nowym Rokiem i będą się rodzić do kwietnia, a potem podczas wakacji. U owiec często zdarzają się narodziny bliźniąt, a nawet trojaczków, więc rodzina się bardzo powiększy. – Liczymy na to – cieszy się Wojciech. – Owce są atrakcją naszego gospodarstwa agroturystycznego. A my chcemy pokazać, co można zrobić z wełny, jak z nią postępować, pielęgnować. Zorganizujemy kursy czesania, przędzenia, tkactwa, filcowania. To będzie wspaniała zabawa dla naszych gości. Przy okazji skosztują pysznego owczego mleka i serów.
Tekst: Joanna Halena
Fotografie: Corbis; Wojciech Oczkowski
Gospodarstwo Agroturystyczne Ciche Wody Anny i Wojciecha Oczkowskich, Wężówka 19, 11–606 Budry, gmina Węgorzewo, www.cichewody.agrowakacje.pl