Mydła sióstr z Kamienia Pomorskiego wyglądają jak ciastka, pachną nieziemsko, a do tego nie uczulają. Ania i Ula Bieluń opowiadają o Ministerstwie Dobrego Mydła.
Wasza praca to improwizacja czy nauka ścisła?
I jedno, i drugie. Na początku można puścić wodze wyobraźni. Kiedy wymyślamy nową kostkę, to fantazjujemy na całego: jaki będzie miała kolor, zapach, fakturę, czy będzie na zimę, czy na lato, do pilingu czy delikatnego mycia… Czasami nawet chodzę po sklepach – nie tylko specjalistycznych, ale też spożywczakach – i wypatruję, czy jest coś, czego jeszcze nikt nigdy do mydła nie dodał! A potem w pracowni weryfikujemy – tego nie da się zrobić, tamto wychodzi zupełnie inaczej, niż oczekiwałyśmy. Sama praca nad recepturą to już jest czyste aptekarstwo, wszystko musi być odważone co do grama.
Im dalej w las, tym bardziej trzymacie się ścieżki?
Właśnie. Zbieramy doświadczenia i wyciągamy wnioski. Na przykład barwienie mydła burakiem kończy się klapą, bo wszystko jest bure. Mile zaskoczyło nas mydło pomidorowe oraz banan. Teraz czas na borowinę. Inne firmy dodają jej po troszeczku, a u nas tego torfu jest aż 10 procent!
Skąd u was ta mydlana fascynacja?
Od lat bawiłyśmy się w to w domu, takie hobby. A kiedy pojawiła się możliwość zawalczenia o dotację z UE, spróbowałyśmy. I udało się! Dziś działamy we trójkę, z siostrą i moim chłopakiem, a pomagają nam jeszcze dwie osoby. To czasochłonny i wymagający sport, ledwo nadążamy.
Bo macie spory asortyment. Kosmetyki wegańskie, dla kobiet w ciąży, bez aromatów.
A i tak ciągle nam mało! Marzy nam się z Ulą więcej pilingów, balsamów, soli do kąpieli. Dlatego większość zysków inwestujemy. Bo opracowywanie nowego produktu i jego legali- zacja to bardzo kosztowny proces, niestety. Robimy przede wszystkim kosmetyki, które zawsze chciałyśmy mieć. Przechodziłyśmy różne fascynacje – ananasem, marchewką, rozmarynem. Wszystko testowałyśmy na sobie. Słuchamy też sugestii klientów, ciekawią nas ich pomysły. Teraz pracujemy nad czekoladowym musem do ciała, szykujemy też coś cynamonowego. Żeby po szarym zimowym dniu było się czym poratować, rozgrzać. Żeby było takie „Mniam!”.
Jakie jest dobre mydło?
Wydajne, twarde, dobrze się pieni, myje, ale nie podrażnia skóry, bo jest z dobrych surowców. Ładnie pachnie i nie ciągnie się glutem na mydelniczce.
W waszym jest węgiel, ryż, orkisz, olej malinowy. A czego w nim nie znajdziemy?
Sztucznych barwników, parabenów, tłuszczów zwierzęcych, SLS-ów, czyli detergentów od piany, ani konserwantów, bo mydło rzemieślnicze ma tak wysoką zasadowość, że bakterie go nie tkną. W naszych mydłach są tylko same fajne i zdrowe składniki. I dużo pasji.
Więcej informacji: www.ministerstwodobregomydla.pl
Tekst: Weronika Kowalkowska
Zdjęcia: materiały prasowe