Kiedyś w książeczkach dla dzieci pisano, że zimą przylatują do nas sikory, gile i jemiołuszki. Gdyby mnie teraz wnuczka spytała, czy to prawda, to nie miałbym łatwego zadania, jak na takie pytanie odpowiedzieć. Bo część naszych sikor odlatuje na zachód, a część zostaje, np. samce bogatek. Na ich miejsce jednak przylatują takie same gatunki ze wschodu. Czyli sikory są zimowymi gośćmi i jednocześnie nimi nie są.
Tak samo jest z gilami. Polskie gile gniazdują w zacisznych borach świerkowych i na zimę odlatują na zachód i południe. A do nas przylatują gile ze wschodu. Nie boją się ludzi, żerują na klonach i jesionach, dają się łatwo podglądać. Gili wiosną i latem prawie się nie widuje, a zimą i owszem, na dodatek bardzo łatwo je zobaczyć, bo świecą intensywną czerwienią na tle śniegu. Czyli znów – gile są i nie są naszymi zimowymi gośćmi.
Jedynie z jemiołuszką sprawa jest prosta. Pojawia się w Polsce tylko zimą, najliczniej wtedy, kiedy jest bardzo mroźnie i śnieżnie. Zjada zamarznięte na kość owocki jarzębin, irg i ogników. Wiosną i latem jest owadożerna, zimą owocożerna. Część pożeranych przez jemiołuszki owoców jest sfermentowanych i zepsutych. Jemiołuszkom to jednak nie przeszkadza. Ich wątroba na zimę powiększa się dwukrotnie, by sprostać trudnemu wyzwaniu strawienia owoców szkodliwych dla innych ptaków. Gdy w jednym miejscu ogołocą krzaki z owoców, stada jemiołuszek odlatują w poszukiwaniu nowych żerowisk i, tak koczując, przemierzają środkową Europę.
Kto nas jeszcze odwiedza? Przede wszystkim gawrony. Kilka milionów tych ptaków ze wschodu co roku zimuje w polskich miastach, podczas gdy nasze „glapy” przenoszą się bardziej na zachód i południe. Taką samą strategię mają myszołowy zwyczajne, trznadle, mysikróliki, makolągwy i kwiczoły. Te ostatnie kiedyś pojawiały się u nas tylko zimą, ale z czasem zasiedliły cały kraj i mają się w Polsce zupełnie nieźle. Podczas mroźnych zim pojawiają się za to u nas ich krewni ze wschodu. Nasze kwiczoły emigrują wtedy do Niemiec, więc na szczęście z nimi nie konkurują.
Czasem przy karmnikach, jeżeli sypie się do nich nasiona słonecznika, udaje się zobaczyć nieco odmiennie ubarwioną ziębę, której kuperek nie jest zielony, ale czysto biały. To jer, gość ze wschodu i północy, mieszkaniec borów świerkowo-brzozowych. Najwięcej jerów zimuje w lasach bukowych Holandii i północy Niemiec, ale część przylatuje i do nas, głównie na północ i zachód Polski. W Wielkopolsce, w łagodne zimy, można obserwować jednocześnie nasze zięby i jery.
Liczebność zimujących u nas ptaków zależy od tego, jak mroźna jest zima, ale ogólnie najwięcej skrzydlatych imigrantów spotykamy nad morzem. Zwykle na niezamarzniętych odcinkach rzek można zobaczyć stada gągołów, kaczek i traczy, a wśród nich piękne bielaczki. Na wodach północy oraz zachodu kraju zimują miliony gęsi i łabędzi, na polach koczują rzepołuchy, górniczki i czeczotki, czasem myszołowy włochate. Bliżej ludzkich osiedli podlatują jemiołuszki i wschodnie gile, w lasach podczas ataków mrozu można spotkać sikory lazurowe, wschodnie raniuszki i orzechówki długodziobe.
Ta trójka może zaskoczyć każdego, gdyż są to ptaki zupełnie nieznające ludzi, dające się obserwować z bardzo bliska. Stadko raniuszków otoczyło mnie kiedyś rozćwierkaną czeredą, by dokładnie obejrzeć nieznaną im brodatą kreaturę leśną. Niektóre podchodziły do mnie na pół metra! Oglądaliśmy się wzajemnie, ale raniuszki miały do załatwienia swoje sprawy i szybko się mną znudziły. Aż szkoda, bo ja nimi nie mogłem nacieszyć oczu.
Jednak prawdziwie egzotyczni goście przylatują do nas, gdy wschód i północ Europy skuje srogi mróz i zasypie śnieg. Wtedy pojawiają się duchy tajgi: sowy śnieżne, jarzębate i puszczyki mszarne. Po srogiej zimie 2010 roku kilka par puszczyków mszarnych stworzyło utrzymującą się do dzisiaj minipopulację w Lasach Sobiborskich, a pewna sowa jarzębata była przez kilka mroźnych tygodni sensacją ornitologiczną
w Białowieży.
Ale czasem zimą w lesie, nad strumykiem, można usłyszeć też śpiew strzyżyka lub zobaczyć rudzika! Jak to? Przecież te maleństwa powinny być we Francji lub w słonecznej Italii! Co tu robią? Czy to nasi twardziele, czy wschodni ryzykanci? Co jedzą? Jak sobie radzą? Ano, pytań znów więcej niż odpowiedzi. I dobrze! Niech tajemnice pozostaną tajemnicami.
Tekst: dr Andrzej G. Kruszewicz, lekarz weterynarii, ornitolog, znawca ptasich obyczajów, autor wielu książek, dyrektor warszawskiego ZOO.
Zdjęcia: Mateusz Matysiak/Birdwatching.pl, Dmitry Yakubovich/Birdwatching.pl, Naturepl/BE&W