W domu ciepło, ogień w kominku, gorąca herbata – a za oknem mróz i śnieg. Jak radzą sobie wtedy zwierzęta? Sposobów jest wiele. Niemal tyle, co gatunków.
Wyprawa za morze
Pierwszy – oczywisty: uciekać jak najdalej. Wiele gatunków ptaków, ale także owady (u nas przepiękny rusałka admirał) i niektóre nietoperze odlatują do tzw. ciepłych krajów. Nie są to oczywiście tropiki, ale miejsca, gdzie klimat jest trochę łagodniejszy: Czechy, Niemcy czy Austria. Wszystko jednak zależy od tego, jak mroźna jest zima. Czasem na „wyjazd” decydują się dopiero w styczniu czy lutym. Długodystansowi rekordziści, jak choćby bociany, zbierają się do drogi już w sierpniu. Mają do pokonania kilkanaście tysięcy kilometrów, więc muszą mieć czas na wędrówkę. Również wcześnie nasz kraj opuszczają jerzyki, wilgi i niektóre pokrzewki, czyli gatunki owadożerne. Najwięcej ptaków odlatuje we wrześniu, a bardziej odporne na mrozy – jak słonki i żurawie, ale także łabędzie, łyski i niektóre kaczki – w październiku. Ci, którzy zostają, sporo ryzykują, ale długa wędrówka też nie jest bezpieczna.
Owady, płazy, gady i niektóre ssaki zimę zwyczajnie przesypiają w stanie hibernacji. Najbardziej znanymi śpiochami są susły i świstaki (sześć miesięcy snu) oraz niedźwiedzie (pięć miesięcy, ale z przerwami, bo w tym czasie rodzą się im młode). Przed hibernacją trzeba zgromadzić rezerwy tłuszczu pod skórą, a świstaki i susły dodatkowo zbierają zapasy siana z ziół i traw, które skrzętnie ukrywają w podziemnych norkach.
Chomiki, kolejne śpiochy, jak sama nazwa wskazuje – chomikują. I to ile! Półkilogramowe zwierzątko potrafi zgromadzić dziesiątki kilogramów ziarna. Dawniej chłopi rabowali im te zapasy, rozkopując jesienią nory. Uważano je za szkodniki, chociaż zbierały głównie ziarno rozsypane podczas żniw. Teraz są pod ochroną.
Spiżarnia dobrze zaopatrzona
Ptaki przespać zimy nie mogą, ale mogą zgromadzić zapasy i wiele gatunków to robi. Najpierw jednak przechodzą na tuczącą dietę. Kto może, przed zimą tyje. Najtłustsze jesienią są łabędzie, kaczki, gęsi, kuropatwy i sowy. Tłuszczyk odkładają także sikory, kowaliki, dzwońce i makolągwy. Tylko drapieżniki nie mogą sobie pozwolić na sadełko, bo żeby polować, muszą sprawnie latać. A otyłość temu nie sprzyja.
Robienie zapasów też łatwe nie jest. Bo przecież trzeba je ukryć przed wzrokiem konkurentów i na dodatek zapamiętać miejsce kryjówki. Z tym ostatnim bywa różnie. Każdy, kto dokarmia ptaki zimą na przykład niełuskanym słonecznikiem, wiosną odkrywa kępy słoneczników w najbardziej nieoczekiwanych miejscach ogrodu. To wykiełkowały pestki skrzętnie ukryte przez sikory i kowaliki.
Podobnie rozsiewane są dęby – z roznoszonych po lesie i chowanych przez sójki żołędzi, a także leszczyny i orzechy włoskie podkradane przez wrony wiewiórkom. Zapasy w postaci nasion i orzechów są trwałe i nie psują się. Mogą doczekać do wiosny i po lekkiej zimie zostanie ich wiele. Podobnie jest zresztą po zimach bardzo śnieżnych i mroźnych.
Ptaki nie mogą dostać się do spiżarni, wiele z nich też nie przeżywa mrozów, więc ich skrytki pozostają nietknięte. Prawie wszystkie nasze sowy w dziuplach lub kryjówkach przechowują złowione w nadmiarze gryzonie i drobne ptaki. Takie schłodzone tuszki są błogosławieństwem w słotne i wietrzne noce. Dzięki nim sowy mogą przetrwać trudne chwile. Ich pióra narażone na wilgoć tracą swoje funkcje, kształt i wygląd, dlatego podczas deszczu sowy nie opuszczają kryjówek. Mróz im niestraszny, bo zimą upierzenie mają wyjątkowo sute. Zresztą wszystkie ssaki i ptaki jesienią „wkładają” zimową szatę – pełną puchu, dłuższą i lepiej izolującą przed zimnem. Przy okazji zmienia się także ubarwienie. Gronostaje stają się białe, sarny szare, jelenie płowe, a lisy lekko siwe. Ptaki tracą swe jaskrawe barwy. Złociste trznadle robią się szare, zielone dzwońce ledwie oliwkowe, a makolągwom całkowicie znikają czerwone piórka na piersi. Zimą lepiej nie rzucać się w oczy, a i możliwości ukrycia się jest mniej.
Menu na mrozy
Najtrudniejsze i najciekawsze u zimujących u nas ptaków jest przestawienie się w czasie mrozów na inną dietę. Owadożerne trznadle i mazurki jedzą wtedy ziarno. Mazurkom zmienia się nawet kształt dzioba na bardziej stożkowaty, lepiej nadający się do rozłupywania twardych nasion!
Dietę z czysto zwierzęcej na niemal całkowicie wegetariańską zmieniają także żyjące w miastach kosy i kwiczoły, przylatujące do nas na zimę jemiołuszki, a także sójki. Te ostatnie chętnie raczą się wszelką padliną, o którą przy drogach nietrudno. Resztki martwych zwierząt to w ogóle ważny element zimowego łańcucha pokarmowego.
Dzięki temu, co zostanie po wilczych polowaniach, w lesie może przetrwać zimę bardzo wiele zwierząt. Po nocnych łowach ślady ich uczty rankiem odkrywają kruki, które robią natychmiast wiele hałasu. Zlatują się wtedy wszyscy ich bracia z okolicy, a gdy się już nasycą, pojawiają się także sójki, kowaliki, dzięcioły, sikory, myszołowy i orły, a nocą lisy i kuny. Resztki znikają więc szybko. Wilcza wataha jednak znów coś upoluje, kruki donoszą o tym całemu światu i wszyscy mają ucztę.
W ogrodzie wilków trudno się spodziewać. Ich rolę spełnia… człowiek uzupełniający ziarno w karmniku, zmieniający słoninę dla sikor, zatykający na gałązkach rodzynki dla kosa. Każdy może pomóc ptakom przetrwać trudny czas!
Tekst: dr Andrzej G. Kruszewicz, lekarz weterynarii, ornitolog, znawca ptasich obyczajów, autor wielu książek, dyrektor warszawskiego zoo
Zdjęcia: Naturepl/Be&W