One marzną pierwsze. A kiedy już zmarzną, nie sposób się rozgrzać. Dlatego dbajmy o to, by stopom i dłoniom było ciepło.
Zasada pierwsza: musi do nich dopływać krew. Nie krępujmy rąk zbyt ciasnymi rękawiczkami, nie nośmy uciskających skarpet. Rękawiczki – najlepiej wełniane albo polarowe, zawsze luźne, żeby można było swobodnie ruszać palcami. Skarpetki też wełniane – i warto pamiętać, że lepsze dwie pary cieńsze niż jedna gruba.
Kiedy wybieramy się na dłuższy zimowy spacer albo na narty, włóżmy do kieszeni żelowy rozgrzewacz (do kupienia w sklepach sportowych i internecie). Zginasz blaszkę, która służy jako „włącznik”. Roztwór soli krystalizuje się i po chwili masz w dłoni minipiecyk. Możesz śmiało włożyć go do rękawiczki.
Rozgrzewacze bywają różne, niektóre działają przez 20 minut, inne nawet godzinę. Kiedy wrócisz do domu, przywrócisz je do życia. Wystarczy włożyć kompres do garnka, gotować przez 5-10 minut i znów jest gotów do akcji. Wyjątkowe zmarzluchy mogą kupić sobie (w internecie) specjalne rękawice. Pod podszewką jest tam grzałka na baterie.
Naturalnym rozgrzewaczem jest gorczyca. Przepis banalny: garść ziarenek zaszywamy w płóciennym woreczku, a woreczek wkładamy do kieszeni kurtki. Kiedy zmarzną palce, bierzemy woreczek do ręki albo chowamy do rękawiczki.
A co, jeśli jednak zmarzniemy? Zróbmy dłoniom i stopom kąpiel. Zaczynamy od wody letniej (ok. 20 stopni), potem dolewamy cieplejszej (do 37 stopni). Kiedy już czujemy, że możemy swobodnie poruszać palcami, warto dobrze natłuścić i nawilżyć skórę. Do rozgrzanej oliwy dodajmy ampułkę witaminy A i E. Do tej mikstury można włożyć dłonie i stopy albo dokładnie natrzeć nią skórę.
Świetnym sposobem na poprawę krążenia jest też natarcie dłoni podgrzanym sokiem z kiszonej kapusty.
Tekst: Redakcja