Gdzie wędrować po zakopiańskich szlakach i chodnikach, by spróbować prawdziwej podhalańskiej kuchni i zobaczyć najpiękniejsze widoki do polskie Tatry? Zapraszamy do zupełnie subiektywnego przewodnika pełnego ciekawostek o naszych górach.
Przyjedziem pod Tatry
Upiecem barana
Bedziem
se tańcować
Do samego rana.
Klaps, ktoś krzyczy„action” i na skraju lasu pojawia się hinduska megagwiazda Kajol, która śpiewa piosenkę o miłości. Właśnie kręcą zdjęcia do filmu „Fanaa”, bollywoodzkiej adaptacji „Romea i Julii”. W tle, jak chciał reżyser, górskie szczyty. – W Kaszmirze u stóp Himalajów trwają regularne walki i żadna gwiazda tam nie pojedzie – tłumaczy ktoś z ekipy. Dotąd sporny rejon zastępowały alpejskie kurorty, ale Hindusi mieli ich już dosyć. Zachwycili się Podhalem. Cudze chwalicie, swego nie znacie. Coś w tym jest, bo choć Polacy Tatry lubią i doceniają, ich wędrówki często zaczynają się i kończą w „Gazdowej Kuźni” na Krupówkach. My omijamy szerokim łukiem deptak, Gubałówkę i Morskie Oko. Idziemy szukać prawdziwych górali.
Ze słownika góralskiego: sukienka z dusom
„Polskie Ateny”, „duchowa stolica”, „tatrzańska Arkadia”, „pępek świata” – na początku ubiegłego wieku na Podhale zaczęli zjeżdżać artyści. Tu powstał zakopiański styl Witkiewicza, pierwsza awangarda (formiści), teoria czystej formy w malarstwie, muzyka Szymanowskie-go, futurystyczne projekty Leona Chwistka i prace Hasiora (Galeria Władysława Hasiora, ul. Jagiellońska 18d w Zakopanem). Dziś Podhale bardziej żyje turystycznymi atrakcjami niż burzliwymi dyskusjami artystów. Ale niebanalne talenty nadal są w cenie. Niedaleko Poronina, we wsi Suche, znajdziemy pracownię Andrzeja Siekierki, którego sąsiedzi nazywają „naszym Versace”. Pan Andrzej projektuje podhalańskie stroje, sam je szyje, a potem ozdabia cekinami, blaszkami i haftem.
Czasem lubi poeksperymentować z tradycyjnym wzorem: tu coś zabierze, tam doda lub zmieni kolor. Mówi, że szycie sukienek to wcale nie babska robota. Nie wiadomo, co na to juhasi, ale panie są zachwycone, a na kreacje, które wychodzą spod igły Siekierki, potrafią czekać nawet trzy lata. Kolejka jest długa, bo zamówienia przychodzą również z Kanady i USA. Do gotowego stroju potrzebne są dodatki. O to zatroszczą się pochodzący ze starych bukowińskich rodów Anna i Jan Gracjaszowie (Bukowina Tatrzańska, ul. Wierch Rusiński 37a). Chętnie pokażą, jak robi się góralskie kierpce, unikatowe spinki i skórzane pasy: szerokie zbójnickie, węższe juhaskie i zupełnie szczupłe kawalerskie – dawniej od razu można było po nich rozpoznać, z kim ma się do czynienia.
Na koniec warto zadbać o ubranie dla domu. Meble „z góralskom dusom” wymyśli dla nas Janusz Stopka-Karolów (Ząb 56b, Nowe Bystre). Sympatyczny gawędziarz chętnie opowie o swoim rzemiośle. – Mistrz Bolesław powiadał: „...w tyj desce siedzi gadzik, a wis tu bedziy z tego piesek...” – wspomina swego nauczyciela Bolesława Karpiela-Bułeckę, który nauczył go, jak z jałowej deski wyczarować rzeźbiony stołek.
Kuchnia Podhala bez burgerów
Moda na podróże kulinarne dotarła też w góry. Wystrojeni od stóp do głów wybieramy się więc na małe co nieco. Tym, którzy szukają prawdziwych smaków Tatr, zamiast spaceru po zatłoczonych Krupówkach i góralburgera polecamy szlak bacówkowy. Zobaczymy, jak powstają prawdziwe oscypki. W Dolinie Chochołowskiej Andrzej Gal Zięba zaprasza na serki papieskie. W 1983 roku odwiedził go Jan Paweł II. – Dużo tego oscypka myśmy mu nie dali, bo te żołnierze się bali, że nie jest przyzwyczajony. Nie mówił wiele, wspominał tylko młode roki, jak to chadzał po górach – opowiada baca.
Przy szlaku niebieskim w okolicy Białego Dunajca znajdziemy bacówkę Władysława Sądel-skiego. Oprócz oscypka chętnie poczęstuje nas łykiem żętycy, czyli serwatki. W Murzasichlu, na skraju Tatrzańskiego Parku Narodowego, spotkamy Jana Jasionka. – U nas bacuje się z dziada i pradziada. Jak byłem młody, to juhasiłem. Nieraz się widziało, jak wilk porywał owcę – mówi. Miłośnikom ekologii spodoba się na pewno w Leśnicy, w okolicy Bukowiny Tatrzańskiej, u Kazimierza Furczonia. Baca wypasa sześćset owiec. – Dobre pastwisko powinno być daleko od szosy, wśród dzikich ziół, jak za dawnych lat – tłumaczy. Może dlatego jako pierwszy dostał unijne certyfikaty.
Czarny Dunajec - atrakcje... serowe
Wreszcie kto zabłądzi w okolicę Torfowiska Baligówka między wsiami Czarny Dunajec i Piekielnik (mniej więcej dwukilometrowy szlak prowadzi przez rozległe bagna, które porastają rzadkie gatunki roślin), może wpaść na podwieczorek do bacówki Baligówki. Wypasa tam m.in. Stanisław Hyrczyk – w tym roku podczas Festiwalu Oscypka wygrał konkurs na najlepszy serek. Jak odróżnić oscypek od bundzu i redykołki? Wszystkie robione są z mleka owczego, ale pierwszy jest twardy, wędzony i słony; drugi, miękki z cienką skórką pleśniową, przypomina popularny twaróg; a trzeci, w kształcie zwierząt, parzenic lub wrzeciona, półtwardy i półtłusty, ma lekko pikantny smak – niegdyś, schodząc po wypasie do wsi, juhasi rozdawali redykołki dzieciom i pannom.
Gdzie kupować oscypki na Podhalu? Nie daj się oszukać
Uwaga: sprzedawane na Krupówkach małe serki na jeden kęs to wbrew zapewnieniom nie oscypki, a redykołki właśnie. Lepiej nie kupować serów w centrum Zakopanego – ceprom często wciskane są gołki, czyli oscypki z mleka krowiego. Tyle o przystawce. Na pierwsze danie oczywiście pstrąg. A jeśli tak, to tylko w chacie Bigosówka na Głodówce. Restaurację prowadzi zięć znanej na Podhalu z ciętego języka i wyrazistych poglądów gaździny Zofii Bigos. Barwnym charakterem Adam Stachoń dorównuje teściowej. Na narzekania ceprów: „Ojej, tylko pstrągi są w karcie...” odpowiada, że jeżeli im nie pasuje, więcej potraw znajdą w McDonaldzie. Bigosówka specjalizuje się w rybach. Smażonego pstrąga serwuje na sto i jeden sposobów: z sosem śmietanowym, chrzanowym, z polewką czosnkową... Na specjalne zamówienie dostaniemy rybę z pieca. Zimą dodatkowo kapustę własnej roboty, a na deser szarlotkę.
Zakopane i okolice: gdzie zjeść?
Wyjrzyjmy też przez okno – z Głodówki rozciąga się jeden z piękniejszych widoków na Tatry. Zakopiańska kuchnia bazuje na kapuście i ziemniakach, oprócz tradycyjnej kwaśnicy warto spróbować rosołu z tak zwanymi grulami (to góralska nazwa ziemniaków). Ale jeśli wciąż jest za mało, mamy propozycję dla miłośników kuchni włoskiej – najprawdziwszą trattorię, choć na Podhalu.
Restaurację Le Chalet w Murzasichlu (ul. Sądelska 86b) prowadzi góralsko-włoskie małżeństwo. W starej chałupie, w opalanym drewnem piecu Halina i Roberto Graffiowie robią nie tylko pizzę, ale i focaccię czy soczyste mięsa. Składniki sprowadzają z Włoch. Wciąż nie jesteście przekonani? Spróbujcie tylko spaghetti Napoli, aromatyczną cielęcinę lub włoskie podpłomyki polane oliwą i kieliszeczek grappy. Z kolei smakoszom lokalnych delicji przypadnie na pewno do gustu Tatra Chalet w Księżym Lesie. Macie ochotę na coś specjalnego? Szef kuchni przygotuje co tylko wam się wymarzy. Na deser jedziemy do Nowego Targu. Od 60 lat rodzina Żarneckich prowadzi na rynku kawiarnię Déjà vue, w której spróbujemy słynnych na całe Podhale tradycyjnie kręconych lodów – niedawno zostały wpisane na listę produktów regionalnych.
Tatry to nie tylko wspinaczka górska - sportowe atrakcje Zakopanego
Przyjemności dla ciała ciąg dalszy. Tym razem trochę sportu. Bo czemu nie podziwiać Tatr z lotu ptaka? Nowotarski aeroklub uczy przyszłych szybowników i paralotniarzy. Uczestnicy szkoleń mają podobno dylemat, czy lądować tam, gdzie każe instruktor, czy też przy słynnej bacówce Stanisława Łasia (przy drodze z Nowego Targu w stronę Bukowiny Tatrzańskiej i Łysej Polany) na kęs bundzu. A może zwiedzać góry z punktu widzenia kreta? Dla grotołazów prawdziwym rajem jest Dolina Kościeliska. W jej wschodnim zboczu leży Jaskinia Mroźna – nazwa wzięła się od niskiej temperatury panującej wewnątrz (6ºC) i białych, przypominających szron nacieków na ścianach.
Zaglądamy też do Jaskini Mylnej, uwaga: w jej korytarzach zabłądził niejeden samotny wędrowiec. Z kolei cztery kilometry od Kir, w Jaskini Raptawickiej, archeolodzy znaleźli szczątki zwierząt sprzed dwóch milionów lat. Dla fanatycznych miłośników dwóch desek narciarskie stoki Podhala wciąż pozostawiają wiele do życzenia. Najdłuższe (na Polanie Szymoszkowej, w Białce czy w Małym Cichym) mają najwyżej 1291 metrów, do tego już w południe są rozjeżdżone. Zniechęcają też kilometrowe kolejki do wyciągów.
Jedyną nadzieją pozostaje Kasprowy Wierch, ale to kropla w morzu potrzeb. Slalom gigant zatem odpada, ale początkujący albo matki z dziećmi spokojnie znajdą coś dla siebie. Wyczynowcom polecam narciarstwo biegowe. Malownicza Droga pod Reglami poprowadzi przez Dolinę Chochołowską, Kościeliską, Małej Łąki, Strążyską, Białego, Bystrej aż do Kuźnic i Doliny Kondratowej (około 20 kilometrów, 5 godzin). Tą samą drogą mogą podążyć fani nordic walking.
Atrakcje w Zakopanem dla piechurów
Piechurzy mają zdecydowanie większe pole do popisu. Zaprawieni trekkingowcy pójdą w wysokie Tatry szlakiem górskich schronisk (245 km szlaków). My zostajemy w dolinie, żeby popatrzeć na charakterystyczną zakopiańską architekturę. Najlepiej zacząć od wzgórza Kozienice z Willą pod Jedlami. Od ponad wieku jest własnością Pawlikowskich (do tej właśnie rodziny należała znana poetka). Zaprojektował ją Stanisław Witkiewicz w 1897 roku – dom stoi na czterometrowej podmurówce, a imponujące schody osłonięte galerią okien ciągną się od węgła aż do wejścia po stronie północnej. Niestety, właściciele nie zapraszają gości do środka.
Podobne wille, często inspirowane stylem Witkiewicza, znajdziemy też na Kościeliskiej, najstarszej ulicy Zakopanego. Ponadstuletnie chałupy należą do potomków wielkich góralskich rodów, takich jak: Sieczki, Walczaki czy Gąsienice. Pod numerem 12 stoi na przykład dom Gąsieniców-Nawsinów, w którym zatrzymywał się kiedyś Tytus Chałubiński, odkrywca Zakopanego i góralskiego folkloru. W okolicy zobaczymy też willę Kolibę z portretami namalowanymi przez Witkiewicza i meblami przez niego projektowanymi, willę Atmę z Muzeum Karola Szymanowskiego, willę Orlą.
Wreszcie dojdziemy do krytej gontem chałupy Jana Krzeptowskiego, czyli słynnego Sabały na Krzeptówkach 17. Myśliwy, gawędziarz i pieśniarz, uważany był przez górali za dziwaka, ale dla przyjezdnych stał się symbolem Podhala. Często towarzyszył Chałubińskiemu w jego górskich wyprawach. W chałupie (wpisanej na listę UNESCO) zachowały się oryginalne meble i skrzypce, na których grywał.
Stąd już niedaleko do Chochołowa. A tam szkoła dla leniwych. Chochołowskie gaździny żadnej pracy się nie boją i raz do roku – przed Wielkanocą, Bożym Ciałem lub wczesną jesienią – dzielnie szorują swoje chałupy. Mydliny spłukują zimną wodą, najlepiej prosto ze strumienia (bo górale uważają, że lodowata woda wybiela drewno) i wycierają ręcznikiem, żeby wełnianka, czyli warkocz z wełny drzewnej upchnięty w szpary pomiędzy płazami, nie zdążyła nasiąknąć. To dzięki ich dyscyplinie drewniane domy z przełomu XVIII i XIX wieku wciąż mają jasny kolor. Stoją bokiem do ulicy, a frontem „do słonecka”. Warto odnaleźć zwłaszcza jedną z nich, „chałupę z jednej jedli” – jej przednia ściana zbudowana została z jednego pnia jodły.
Charakterystyczną dla Zakopanego architekturę mają też drewniane kościółki. Wszyscy znają ten na Pęksowym Brzyzku czy Jaszczurówkę. Ale prawdziwymi perełkami Podhala są gotyckie drewniane świątynie w Nowym Targu, Harklowej czy Dębnie. Wszystkie mają dzwonnice, dachy kryte gontem i prezbiterium skierowane na wschód. Ten w Dębnie zdobią kolorowe polichromie wpisane na listę UNESCO. Pieczę nad kościołami sprawują miejscowi księża – przy odrobinie szczęścia co nieco nam o nich opowiedzą.
Noclegi: Zakopane
www.nosalowy-dwor.eu/hotel
www.lesniczowka.pl
www.uwnuka.com.pl
www.ziebowka.pl
www.tatrachalet.pl
Góralski słownik
•Baca – pasterz
•Bzyzek – pagórek
•Bukty – kluski ziemniaczane
•Dudki – pieniądze
•Gazda – gospodarz
•Gęśle – skrzypce
•Moskol – placek owsiany
•Roki – lata
•Siąpawica – długotrwały deszcz
Tekst: Monika Utnik-Strugała
Współpraca: Patrycja Sapiełkin
Fotografie: Elżbieta Socharska, Karolina Migurska, Joanna Siedlar, Rafał Celiński, Michał Mrowiec, forum, Be&W
www.muzeumtatrzanskie.com.pl