Co czuje karp
Kiedy byłam dzieckiem, codziennie idąc do przedszkola, mijałam następujący rysunek na murze: ewidentnie martwa i niezadowolona z tego ryba z siekierą wbitą w głowę i podpisem „Bóg się rodzi – trzeba krwi”. Zainspirowana miną biednego zwierzęcia odmówiłam jedzenia karpia w Wigilię. I wciąż odmawiam, choć już nie ze względu na wspomnianą rybę, tylko z powodu makabry w okresie przedświątecznym. Karpie dogorywające w mieszaninie brudnej wody i własnej krwi, uśmiercane młotkiem, nożem, foliową torebką. Nie, to stanowczo nie jest dobry sposób na świętowanie! Dzień ryby (20 grudnia) został wymyślony w 2003 roku przez osoby, które uważają tak samo.
Od tamtego czasu co roku organizowane są happeningi mające przekonać ludzi, że skoro już tradycja i karp, to może przynajmniej bez niepotrzebnego znęcania się nad nieszczęśnikiem. Nie brakuje też akcji, które mają przekonać właścicieli sklepów do humanitarnego traktowania ryby, bądź co bądź „symbolu chrześcijaństwa”. Ekolodzy z Klubu Gaja twierdzą, że „lud lubi karpia, karp lubi lód” i przekonują, że najlepszy na Wigilię jest ten świeżo wyłowiony z wody albo „z lodu”, a nie udręczony nieszczęśnik. Jesteśmy za!
Tekst: Weronika Kowalkowska
Fotografie: Zbigniew Kosycarz/Kfp/Reporter/East News, Getty Images/Fpm, Medium, Be&W, Wikipedia, shutterstock.com