Nigdy nie zrozumiem tych, którzy pałaszują z apetytem świąteczne frykasy, zapominając o głodnym psie czy kocie.
Dawno temu pewien ksiądz z Grodna tłumaczył dzieciom, że na Sądzie Ostatecznym Pan Bóg odbierze ludziom mowę i odda ją zwierzętom. To one powiedzą, jacy byliśmy, zanim zapukaliśmy do świętych bram. Nie bez powodu o tym piszę, bo trwa proces kanonizacyjny owego księdza. To ojciec Melchior Fordon, franciszkanin, spowiednik ojca Kolbego. Za chwilę będzie świętym, możemy mu wierzyć. Nie mamy większego wpływu na rzeź niewiniątek, które staną się kotletem, ale mamy bezpośredni wpływ na to, co dzieje się obok.
Może właśnie święta Bożego Narodzenia są dobrym momentem, by zmienić patrzenie na świat. Może czas zobaczyć bezmiar nieszczęścia istot porzuconych, głodnych i zziębniętych. Wystarczy dobrze się rozejrzeć, nie odwracać głowy. Nie damy rady pomóc wszystkim w potrzebie, ale dobry i ten jeden raz. Pamiętaj, człowieku, ty też możesz znaleźć się w sytuacji bezdomnego psa. Nie chciałbyś zapewne, aby jak psa cię potraktowano.
Czyżbyśmy zapomnieli, co ma symbolizować dodatkowe nakrycie przy wigilijnym stole? Wszak to dla zbłąkanego wędrowca. Czy opuszczony pies odważy się wejść do naszego domu? Nawet gdyby się odważył, to go nie wpuścimy. Nie pozwolimy zabrudzić dywanu. Ale przecież dywan i kanapa nie umieją kochać. Nie ucieszą się na nasz widok. Święta powinny radować, więc opowiem o moich. Choinkę podwieszamy u pułapu, bo koty w liczbie jedenastu rozprawiały się z nią w kilka godzin. Wprost uwielbiają choinkowe świecidełka – taniec z gwiazdą betlejemską lub aniołem. Twist z łańcuchem i żonglerka bombkami to specjalność Małej Mi. Maciuś wspina się po anioła. Pozostałe też mają taternicze zapędy.
Psy wolą zastawiony stół. Tylko czekają na okazję. Może być nawet śledzik. Wszak święta bez niego się nie obędą. Wyznaczamy więc ludzkiego „strażnika stołu”. Wspaniała fucha. Nie trzeba nic robić, tylko siedzieć i baczyć na czworonożne głodomory. Jest na kogo, bo psów u nas dostatek – siedem. Potem długo biesiadujemy, a one, zamiast zagadać ludzkim głosem, idą spać. Może znudzone naszym ględzeniem, bo na pewno miałyby wiele do powiedzenia. A może zostawiają wszystko na potem, gdy przyjdzie czas ostateczny? Nie wiem, ale i tak się boję, co powiedzą o mnie wszystkie te, które wykastrowałam. Nawet w tych nie do końca wierzących tli się ziarenko nadziei na „życie po życiu”. Na jakiś ciąg dalszy, bez cierpień i bólu.
Wiemy już z ziemskiego padołu, że nie ma nic za darmo. Trzeba się będzie rozliczyć z tych tu poczynań. Przecież ani dywan, ani kanapa nie zaświadczą o naszym miłosierdziu. Nie zabierzemy ich ze sobą, gdy przyjdzie ostateczna rozprawa. Nie miałam zamiaru popsuć nikomu świąt tymi smutnymi rozważaniami. Chciałam jedynie, aby ich miarą były nie tylko pierogi z kapustą i grzybami. Swoją drogą, znakomite. Szczęśliwych świąt Bożego Narodzenia.
Tekst: Dorota Sumińska, doktor weterynarii, pisze książki, prowadzi audycje radiowe i telewizyjne o zwierzętach
Fotografie: Alamy/Be&W, Forum