Na śniegu, wśród ogołoconych z liści drzew, wyglądają jak granitowe skały. Ich dom to dziki, pierwotny las, w którym człowiek jest gościem. Rdzenni mieszkańcy puszczy, jedne z najstarszych zwierząt żyjących na ziemi.
Żadne inne zwierzę nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak żubr. Może przez jego szczególny wygląd – wysoki, masywny garb o wiele bardziej wyróżniający się niż wąska talia i zad. Albo przez te rozbuchane rozmiary (do dwóch metrów wysokości i 900 kg żywej wagi u samców), które dają mu arogancką pewność siebie, i pozwalają wbijać w ciebie wzrok bez żadnej obawy. Ten olbrzym ma świadomość fizycznej przewagi nad każdym innym zwierzęciem. Boją się go nawet wilki. A jednak podejść go bardzo trudno. Jest czujny, płochliwy, potrafi poruszać się po lesie jak cień. Spotkania z żubrami to rzadkość. Zwykle zdarzają się zimą. Głodne zwierzęta kręcą się wtedy w pobliżu paśników.
– Gdy podnoszą ogon, puszczają parę nosem i zaczynają grzebać ziemię kopytem, to znak, że przymierzają się do ataku – ostrzegli mnie strażnicy z Białowieskiego Parku Narodowego, kiedy wybrałem się z nimi na zimowe dokarmianie. Ale powiedzieli to z uśmiechem, jakby chcąc ze mnie zażartować, i w końcu nie wiedziałem, czy im wierzyć. Rzeczywiście było bezpiecznie. Gdy jest dużo śniegu i solidny mróz, stada spokojnie czekają w leśnych ostojach na traktor z sianem. Żubry to wegetarianie. Jedzą dużo, nawet 60 kg zieleniny dziennie. Nic dziwnego, że zabiera im to sporo czasu. Właściwie cały boży dzień skubią zioła, trawy, turzyce, liście krzewów, pączki i korę drzew. Bardzo im smakują brzoza, maliny, żołędzie. Nie przepadają za to za pachnącą turówką, choć trawa ta właśnie im zawdzięcza potoczną nazwę – żubrówka.
Zimą, kiedy świeżych smakołyków nie ma, dostają od strażników siano. Żubry wędrują więc za traktorem niczym psiaki. A metalowa, hałaśliwa i wyrzucająca w powietrze chmury dymu bestia jest ich najlepszym przyjacielem: w żubrzym systemie reakcji Pawłowa traktor równa się dobre i bezpieczne jedzenie. Nie wiedziałem tylko, że jedynie wtedy, gdy ma włączony silnik!
Pewnego mroźnego styczniowego poranka fotografowałem stado podążające za traktorem. Wszystko przebiegało jak zawsze spokojnie. Maszyna powoli oddalała się, zostawiając za sobą pas siana, a ja znalazłem się sam na sam z blisko pięćdziesięcioma żubrami skupionymi na jedzeniu. Niektóre, z zanurzonymi w wysokim śniegu pyskami, zbliżyły się do mnie bez oznak strachu. Nagle rozległ się metaliczny zgrzyt, a chwilę później zapanowała głucha cisza. Traktor zgasł. Jak na komendę żubry oderwały wzrok od siana. Niektóre młode, cztero-, pięcioletnie samce z wyjątkowo ostrymi rogami, zaczęły niepokojąco chruczeć. Skulony w śniegu słyszałem z oddali wysiłki strażników, którzy próbowali uruchomić traktor. Bez rezultatu. Wielki i stary samiec zaczął groźnie na mnie łypać, wypuszczając nerwowo powietrze z nozdrzy. Skamieniałem. W tej chwili zrozumiałem, że jestem w złym miejscu, w złym czasie! Po pełnych napięcia sekundach atmosfera uspokoiła się.
Zwierzęta wróciły do jedzenia, a ja do robienia zdjęć. I wtedy, bez żadnego ostrzeżenia, ten wielki samiec podniósł ogon, zaczął grzebać kopytem w ziemi. Zniżył jeszcze bardziej łeb i ruszył do ataku! Przez głowę przemknęła mi tylko jedna myśl: „O rany, jaki szybki jest ten żubr!”. Rzuciłem statyw i co sił pognałem przed siebie. Byle dobiec do jakiegoś wielkiego drzewa. Na szczęście gonił mnie tylko przez chwilę. Stanął, groźnie wyrzucając z siebie kłęby pary, przebierał nogami. Moja ucieczka wyraźnie go zadowoliła i skończyło się na manifestacji siły.
Żubry walczą rzadko, rozzłoszczone raczej przeganiają intruzów, jak mnie. Ale zbyt wolno uciekających mogą zabić. Między sobą biją się tylko wtedy, gdy samice mają ruję, a więc latem, w sierpniu. Takie zapasy o damę serca czasem kończą się dla byków poważnymi ranami. Ich rogi to naprawdę ostra broń.
Cielaczki rodzą się wiosną, gdy łąki i drzewa są już zielone. Matka ma świeże smakołyki i daje dużo mleka, żeby wykarmić malucha. Mało prawdopodobne, żeby udało się wam obejrzeć takie rodzinne sceny. Zwierzęta bezszelestnie wędrują po leśnych ostępach, a bujna zieleń jest dla nich najlepszą kryjówką. Gdy podrosną, czułą opieką otoczy je całe stado.
CUDEM URATOWANE
To, że w ogóle jeszcze żyją i możemy je przy odrobinie szczęścia spotkać w lasach (nie tylko Puszczy Białowieskiej, ale i Boreckiej, Knyszyńskiej, na Pomorzu Zachodnim i w Bieszczadach), zawdzięczamy polskiemu władcy. Chronić króla puszczy nakazał najpierw Zygmunt Stary, a jego syn Zygmunt II August wydał w XVI wieku pionierski dekret o ochronie zwierząt. Chociaż sam uwielbiał polowania, zabronił wybijania tych wspaniałych zwierząt. Kłusowników nie zniechęcały jednak nawet surowe kary.
Niewielkie grupy żubrów przetrwały w lasach Puszczy Białowieskiej do XIX wieku. Polska wcielona była wtedy do Imperium Rosyjskiego. Ścisłą ochroną objął więc żubry car Aleksander I Romanow. Niemal całkowicie wybili je jednak wycofujący się z Rosji niemieccy żołnierze, rosyjscy partyzanci i kłusownicy podczas I wojny światowej. Ostatni dziki żubr nizinny zginął w Puszczy Białowieskiej w kwietniu 1919 roku. Na świecie żyły wówczas 54 sztuki, i to tylko w ogrodach zoologicznych! Cztery lata później powstało z inicjatywy Polaków i Niemców Międzynarodowe Towarzystwo Ochrony Żubra. Okazało się, że zaledwie tuzin z ocalałych to zwierzęta czystej krwi. Od nich pochodzą wszystkie olbrzymy żyjące na wolności. Dziś jest ich około 4 tysięcy.
Tekst: Paolo Volponi/Agencja Orzeł
Tłumaczenie: Agata Balak
Fotografie: Paolo Volponi/Agencja Orzeł, R.M. Kosińscy