Czy pamiętacie uroczy film „Czekolada”? Już sama woń słodkości sprawiała, że ludzie zaczynali uśmiechać się nie tylko do swoich myśli, ale i do sąsiadów.
Wystarczyła pierwsza wizyta Pani Zimy, a pół Polski nie miało prądu. Gdzieniegdzie przez 30 godzin było niezwykle romantycznie. Za oknem wył wiatr i zacinał śnieg, a w domach kto żyw wyciągał lampy naftowe, lichtarze, świece. Wieczorem u sąsiadów migotały płomyki na parapetach, a my, zamiast gapić się w telewizory, wyglądaliśmy przez okna i machaliśmy do siebie. To był niezapomniany wieczór.
Skoro już trzeba było ratować się „naturalnym” oświetleniem, czemu nie połączyć przyjemnego z pożytecznym, czyli do płomyka świecy dodać odrobiny zapachu? Jest jak czekolada dla łakomczucha. Zwłaszcza wtedy, gdy dni robią się krótsze, a chłód stłumił już wszystkie aromaty lata.
Na poprawę nastroju najlepsza będzie woń, która kojarzy się nam ze słońcem i letnim leniuchowaniem. Nawet specjaliści od aromaterapii potwierdzają ich antydepresyjne działanie. Wybierajmy więc zapachy róż, lawendy, wanilii, jaśminu, pomarańczy, bazylii, melisy, geranium. Nie tylko poprawią nam humor, docierając do najdalszych zakamarków pokoju. Jeśli działanie świec wzmocnimy naturalnymi olejkami eterycznymi (10-15 kropelek na kominek do aromaterapii), parujące zapachy przegnają z domu przeziębienia.W walce z grypą i jesiennymi infekcjami skuteczne są olejki z eukaliptusa, lawendy, sosny, mięty, bergamotki, ale też cynamonowy, goździkowy, paczulowy lub cytrynowy.
Tekst: Monika Grzybowska
Fotografie: Archiwa Firm, Dan Duchars/Red Cover