Paola i Marco Maroni zakosztowali prawdziwej podróży przez wieki, kiedy sypiącą się stodołę zamieniali w piękny alpejski domek jak z dawnych lat. Pomagała im w tym cała okolica.
Chcemy żyć na wsi – postanowili po latach spędzonych w pięknym, modnym, lecz hałaśliwym Mediolanie. Kiedy na swój nowy dom wybrali niewielką wioskę Arvier w Alpach, a konkretnie starą stodołę wśród domków z kamienia i kasztanowców, znajomi oniemieli. Paoli i Marca to nie zraziło. Stodoła była wprawdzie nieco ciemna, ale za to przestronna. – Brzmi to jak banał, ale początki były trudne – opowiada Paola. – Czuliśmy się tu dziwnie, tubylcy czujnie obserwowali każdy nasz krok. Postanowiliśmy przełamać lody i zatrudniliśmy do remontu miejscową ekipę.
Poza tym bardzo starali się upodobnić swój dom do sąsiednich, by nie zwracał na siebie uwagi w górskim krajobrazie. Zachowali całą bryłę budynku, powiększając tylko nieco okna. Największą zmianą było wmontowanie szklanych paneli na poddaszu. Wcześniej na górnej kondygnacji przechowywano bele z sianem. Gdy pod stodołę podjeżdżał wóz, zrzucano je po prostu na dół. Dawny skład słomy jest dziś sypialnią z dwoma łóżkami wykonanymi z odzyskanego drewna orzechowego. Odzyskanego, bo gospodarze kupili mnóstwo materiału z rozebranych w okolicy domów. Teraz pięknie odnowione bale i deski żyją drugim życiem.
Cała stodoła Paoli i Marca pełna jest takich nowych antyków. Kuchenne szafki z orzecha, a te w łazience – z kasztanowca. Szkielet piętra z belek modrzewiowych, które kiedyś były częścią innego domu. Gdzie tylko się dało, właściciele unikali nowoczesnych rozwiązań. Do kuchni wstawili kuchenkę w stylu retro, do łazienki wannę, a współczesny wkład kominkowy wmontowali w stare kamienne palenisko. Reszta to efekt licznych wypraw poszukiwawczych po okolicy. Dzięki nim zdobyli stojące w sypialni u stóp łóżek drewniane skrzynie tyrolskie, szafę i łazienkowe drzwi z Piemontu, parę krzeseł w lokalnym stylu oraz... kościelną ławę, z której zrobili siedzisko w jadalni.
Szczególnym znaleziskiem okazał się fragment fresku z dawno opuszczonego i zniszczonego górskiego domku. Skuli go i przenieśli do łazienki. – Remont sprawił, że poznaliśmy sąsiadów, zaprzyjaźniliśmy się – opowiada Paola. – Pomagamy sobie w różnych pracach, razem świętujemy. Podobnie jak gospodynie w okolicy, także Paola dba, by dom pięknie wyglądał na Boże Narodzenie. Częścią wielkiej rodziny poczuli się jednak dopiero wtedy, gdy na weselu najmłodszej córki bawili się wszyscy mieszkańcy Arvier.
Tekst: Cristina Fiorentini/Gap Interiors
Tłumaczenie: Stanisław Gieżyński
Fotografie: Cristina Fiorentini/Gap Interiors