Co zrobić, gdy śnieg zasypie nam drogę czy dojście do domu? Pomysły typu „sól za nas usunie śnieg” gorąco odradzamy.
To wprawdzie sposób szybki i skuteczny, ale wyjątkowo nieekologiczny, niezdrowy dla ziemi i roślin. Do tego chlorek sodu niszczy buty oraz sprzyja korozji samochodów i wszelkich metalowych urządzeń. Na zachodzie Europy nie soli się nawet jezdni w wielkich miastach; kierowcy wolą jechać 20 km/h, niż dewastować otoczenie i swoje auta. U nas, niestety, jest inaczej, i płacą za to życiem drzewa przy drogach.
Od łopaty do kombajnu
Niewielkie powierzchnie można odśnieżać tradycyjnie, czyli mężem i szuflą. Najlepsze łopaty są z lekkiego polipropylenu lub z aluminium. Krawędzie powinny mieć okute metalem. Odrzucimy nimi suchy, lekki śnieg, ale mokrego nie udźwigniemy. Do zgarniania cienkiej warstwy puchu przydadzą się miotły, natomiast do kruszenia zlodowaciałego śniegu – stalowe odkuwacze. Jeśli mamy większy teren z podjazdami, pomyślmy o odśnieżarce elektrycznej (400–500 zł), lekkiej i zwrotnej spalinowej (od 800 zł do 15 tys. zł) lub kompaktowej (2–6 tys. zł), z którą bez problemu poradzi sobie nawet kobieta.
Wirnik zeskrobuje (jeśli odśnieżarka ma śrubę śnieżną z gumowymi końcówkami – usunie cały świeży puch, zaś urządzenie ze stalową śrubą część zostawi, bo śruba nie może dotykać podłoża) i kruszy zbity śnieg, a następnie wyrzuca na bok (od 1 metra do nawet 20). W którą stronę i pod jakim kątem to robi – możemy ustawić sami. Wybór maszyn jest spory: ma takie Husqvarna, Karcher, Stiga, Yard-Man, Snow Jet. Do małych ogrodów zwykle wystarczy odśnieżarka bez napędu na koła, ale są też modele z napędem albo wyposażone w gąsienice.
Wreszcie – ogrodowe kosiarki samojezdne, które zimą można uzbroić w lemiesz do odśnieżania, dmuchawę śnieżną, szczotkę, a także łańcuchy i obciążniki na koła, dzięki którym maszyna poradzi sobie nawet wśród wielkich zasp i na stokach. Takie traktorki nie są tanie (6–12 tys. zł), ale sprawdzają się przez cały rok, bo latem pracują wśród zieleni, a zimą czyszczą ze śniegu i lodu drogi oraz długie podjazdy. Warto ich poszukać w ofercie firm Husqvarna, Stiga, MTD. Same lemiesze kosztują ok. 1000–1300 zł.
Jeśli osiedliliśmy się na Suwalszczyźnie czy w górach i mamy kawałek gospodarstwa, do którego często wpadają goście, dobrze zainwestować w kombajn śnieżny z czterosuwowym silnikiem (np. Honda czy Stiga). Nowością Husqvarny są lekkie i mocne dmuchawy, którymi nie tylko usuniemy jesienią zeschłe liście, wyczyścimy rynny z igliwia, ale i schody ze świeżego śniegu.
Uwaga na zaspy
Podczas sprzątania uważajmy na rośliny. Hałdy odgarniętego śniegu są tak ciężkie, że mogą połamać lub zdeformować krzewy, i tak twarde, że odcinają tlen przywalonym roślinom albo sprzyjają rozwojowi groźnej dla trawnika pleśni. Z kolei gdy się topią – zalewają rabaty i powodują gnicie cebul i bulw. Znajdźmy więc na działce miejsce, w którym śnieg, nie szkodząc nikomu, doczeka wiosny. Na przykład w postaci bałwana.
PODGRZEWACZE I ŁAŃCUCHY
Pługi wirnikowe oczyszczą ze śniegu nawet duży i bardzo mocno zasypany teren. Zwłaszcza jeśli zdecydujecie się na model dwustopniowy. Przez taką maszynę śnieg przechodzi w dwóch etapach – najpierw poruszany jest przez podajnik ślimakowy, a potem wyrzucany. Model z dużym silnikiem i szerokim lemieszem sprawdzi się na większych płaszczyznach, jeśli nie musicie często zakręcać.
Jeżeli macie do oczyszczenia kręte alejki i będziecie musieli ostro między nimi lawirować, wybierzcie urządzenie z odłączaniem napędu kół. Zawsze warto też pomyśleć o elektrycznym rozruszniku i podgrzewanych uchwytach, aby nawet podczas siarczystych mrozów zapewnić sobie komfort pracy. Przyda się też oświetlenie halogenowe, dzięki któremu można usuwać śnieg po zmroku, oraz noże do zasp i łańcuchy na koła. W takie udogodnienia wyposażone są urządzenia najlepszych firm: Stiga, Honda, Husqvarna czy Karcher.
Tekst: Monika Grzybowska
Fotografie: Archiwa Firm