Byłam sama w domu, sprzątałam przed świętami. Nie mogłam się jednak oprzeć wrażeniu, że ktoś na mnie patrzy. – Pewnie znowu sroki – pomyślałam. – Są tak ciekawskie, że nie boją się nawet kotów za szybą. Odwróciłam się do okna. Na parapecie siedziały małe ptaszki w jaskrawobłękitnych czapeczkach i zaglądały do pokoju. Długie ogonki i skrzydła miały w tym samym kolorze, główki białe z czarnymi krawatami, żółte, pękate brzuszki. Gdy na palcach przesunęłam się w stronę okna, odfrunęły na sosnę. Ruszyłam po atlas ptaków.
Były to modraszki – sikory, bajeczne kuzynki szarego, pospolitego wróbla. Owszem, widziałam nieraz sikory, ale zwykle bogatki lub sosnówki, które zimą okupują karmniki i wyjadają nasiona słonecznika. Są zaradne, bardzo ruchliwe, potrafią odganiać od miseczki większe od siebie ptaki. W miastach buszują po śmietnikach, biesiadują na kawiarnianych stolikach. Bogatki zamieszkały wiosną w jednej ze skrzynek lęgowych, które powiesiliśmy na drzewach. Obserwowałam je godzinami. Najpierw ona, bardzo gruba, siedziała na parkanie, a on robił porządki. Wyrzucił ubiegłoroczne legowisko, zbierał patyczki, kawałki mchu, papierki i gałązki i pakował to wszystko do nowego domu. Latał jak szalony i pracował bez wytchnienia od rana do nocy.
Wreszcie wszystko było gotowe i dama serca wlazła do dziurki. Nie wychodziła ze dwa tygodnie (a może i wychodziła, żeby trochę rozprostować skrzydła, ale ja musiałam przecież jechać do pracy). Mąż znosił jej jakieś robaczki; kiedyś nawet widziałam, jak wyszarpywał z ziemi glistę. Po kolejnych trzech tygodniach pojawiły się młode. Patrzyłam, jak uczą się latać, piją z dużego poidła wkopanego w pobliżu jałowca, kąpią się. Raz odgoniłam bezczelną srokę, która przysiadła na budce i próbowała wsadzić dziób do sikorzego domku w poszukiwaniu śniadania. Sroki i sójki dobierają się nieustannie do wszystkich ptasich gniazd w czasie lęgów i często obserwowaliśmy prawdziwe bitwy, jakie mniejsze ptaki – sikorki, kosy, świergotki toczą z tymi drapieżnikami w obronie małych. To pewnie dlatego rok później zamieszkała u nas w ogródku tylko jedna para ptaków – chyba pleszek, bo miały grzbiety orzechowe, a brzuszki jak soczyste pomarańcze.
Tym bardziej ucieszyła mnie wizyta modraszek – mniej odważnych od żółtych kuzynek, rzadziej spotykanych i bardziej wybrednych. Bogatka może założyć gniazdo choćby na sygnalizatorze świetlnym w centrum miasta, modraszka – chowa pisklęta w spokoju. Lubi świetliste lasy, stare parki, ogrody z piękną, bujną trawą, łąki, bo jej przysmakiem jest pyłek i nektar. Czego więc ta błękitnopióra parka szukała w moim lasku? Może budki lęgowej na wiosnę? Może znalazły jakąś zaciszną dziuplę zrobioną przez dzięcioła, a teraz rozglądały się za stołówką? Mam nadzieję, że wrócą. Przygotowałam dla nich niespodziankę – worek nasion i orzechów, a także pyszną, tłustą słoninkę, oczywiście bez soli. No i dorodny krzew rokitnika, który wyjątkowo obrodził owocami. Wystarczy dla wielu sikorek.
JAK ZWABIĆ SIKORKI
- Nasiona słonecznika (tłuste i zdrowe, największy przysmak), pszenicy, siemienia lnianego zalewamy smalcem (nie masłem, bo szybko jełczeje i jest szkodliwe dla ptaków). Formujemy kule, które wkładamy do siatek po włoszczyźnie i wieszamy na drzewach, tłuszcz możemy też wlewać w łupiny od włoskich orzechów.
- Regularnie wieszajmy na gałązkach słoninkę – wkrótce będą o niej wiedziały ptaki z całej okolicy i zaczną się zlatywać w porze karmienia.
- Hodujmy w ogrodzie krzewy, na których owoce trzymają się przez całą zimę, na przykład jarzębiny, berberysy, rokitniki, głogi, dziką różę.
Tekst: Joanna Halena
Fotografie: Forum, Archiwum