Sosna kocha słońce. Czerpie z niego życiodajną energię, a potem oddaje ją innym. To drzewo dla przemęczonych i zestresowanych.
Wieczorem, kiedy drzewa toną w mroku, sosnowe pnie lśnią tajemniczym blaskiem. Ta zdolność przyciągania światła sprawiała, że sosna traktowana była jako święte drzewo. Druidzi w najkrótszym dniu roku, 22 grudnia, palili wielkie stosy, by namówić Słońce do powrotu, Skandynawowie dekorowali sosnę lśniącymi przedmiotami, zapraszając boskie światło. W Chinach święty ceremoniał parzenia herbaty odbywa się właśnie pod sosnami, a Indianie Hopi wierzą, że jej żywica chroni przed złymi mocami.
Sosna jest też ulubionym drzewem Boruty. Ten władca lasu i opiekun zwierząt, który z czasem awansował na diabła, mieszkał w potężnej, ukrytej w puszczy sośnie.
Sosna nie znosi zanieczyszczonego powietrza. Rośnie więc tam, gdzie i nam będzie dobrze. Żyjąc lub tylko spacerując pod sosnami, odzyskujemy witalność, bo światło skumulowane w korze budzi w nas uśpioną energię, pomaga wyzwolić się z depresji. Przepracowanym i zestresowanym mieszczuchom ułatwia pozbycie się złych myśli, bo głęboko dotlenia organizm, rozjaśniając przy tym umysł. Przytulenie się doj kory pomaga odzyskać równowagę, wyciszyć gniew, wyraźnie poprawia nastrój.
Podobno drzewo, które najlepiej na nas wpływa, wybieramy podświadomie. Jan Kochanowski siadał pod lipą, gdy szukał natchnienia.
Ze mną i sosnami było na odwrót – one wybrały mnie. Urodziłam się w Świdrze. Gdy wrzeszczałam, mama szła ze mną do lasu, a wtedy natychmiast cichłam, słuchałam szumów i patrzyłam na taniec smukłych drzewek, które rosły wkoło naszego rzeźbionego świdermajera. Dokładnie w pierwsze urodziny stanęłam niepewnie na nogach i ruszyłam przed siebie, od pnia do pnia. Babcia sprzedała dom i zamieszkaliśmy w mieście.
Ale kto urodził się w lesie, zawsze będzie mu ciasno w blokowisku. I zasypiając każdej nocy, będzie śnił o ukochanych drzewach i marzył, by do nich wrócić. Mnie się to udało – kilka lat temu bez żalu porzuciłam miasto. Przegrało z sosnami. Kiedy zobaczyłam, że rosną na działce, przemknęło mi przez myśl, że wracam na swoje miejsce. Powiesiliśmy na naszych sosnach budki lęgowe (w trzecim roku wszystkie miały lokatorów – dwie rodziny sikorek oraz piecuszki), dla nas rozpięliśmy hamak, dla wiewiórek ustawiliśmy poidło. Siedzimy wieczorami i podpatrujemy naszych sąsiadów, pogwizdujemy do siebie po przyjacielsku. Zeszłej jesieni mieliśmy siedem własnych podgrzybków, na które mój mąż chuchał i dmuchał z dumą i radością.
W medycynie ludowej stosuje się nalewki i wyciągi na igliwiu i świeżych pączkach. Działają przeciwbakteryjnie, pomagają przy chorobach dróg oddechowych, kłopotach z trawieniem, reumatyzmie. Odwar z młodych szyszek lub pędów pomaga leczyć gruźlicę i artretyzm, a okłady z rozpuszczonej żywicy niosą ulgę przy bólach kręgosłupa. Koreańczycy od XV wieku raczą się nalewką na szpilkach, która zapobiega nowotworom, leczy wysokie ciśnienie i odsuwa starość, a w każdym razie jej oznaki, czyli siwiznę. U nas syrop sosnowy stał kiedyś w każdej spiżarni. Był lekarstwem na kaszel, zaprawką do alkoholu, dodatkiem do wypieków i deserów.
Syrop z domowej spiżarni
W połowie maja zrywamy młode pędy sosny (z rozwagą, by nie ogołocić drzewa), muszą być złocistobrązowe i lepkie od żywicy. Pędy układamy ciasno w słoju, warstwy przesypujemy cukrem. Słój stawiamy na oknie i czekamy, aż słońce zamieni cukier w syrop (około dwóch tygodni). Cedzimy go przez gazę do butelki ze szczelnym zamknięciem, przechowujemy w ciemnym, chłodnym miejscu.
Nalewka na szpilkach
Potrzebujemy około kilograma kwiatów sosny, tyle samo cukru, pół litra wody, 100 ml spirytusu. Zerwane w pierwszej połowie maja kwiaty sosny wkładamy do słoików, zalewamy wcześniej przygotowanym syropem z wody i cukru, zakręcamy. Trzymamy w cieple dwa tygodnie. Zlewamy syrop (jest doskonały na kaszel) do innego naczynia, przecedzamy i mieszamy ze spirytusem. Rozlewamy do buteleczek.
Syrop sosnowy z miodem
Świeże pączki sosnowe zbierane od jesieni do wiosny rozdrabniamy, zalewamy ciepłym miodem i zostawiamy na tydzień. Syrop pijemy po łyżeczce 3 razy dziennie na ból gardła, krtani, przy kaszlu.
Tekst: Joanna Halena
Fotografie: Anna Słomczyńska, Archiwum Firmy