Jak przetrwać chłody i nie zbankrutować?
Kaloryfery i piecyki dużo dają, ale też sporo zabierają – z naszego portfela. No to przykręcamy, cieszymy się zaoszczędzoną na rachunkach kasą i włączamy tryb ekogrzania.
Gotowi? Świetnie. To zaczynamy!
Po pierwsze: trzeba się dobrze umościć i uszczelnić.
Przyda się gruba wykładzina albo dywan zamiast gołej posadzki (10 procent ciepła ucieka właśnie przez podłogę). I grube zasłony zamiast firanek. Pilnuj także, by drzwi do pokojów, w których nie przebywasz, były pozamykane. Niby oczywistość, ale rzadko się o tym pamięta.
W tym samym pakiecie dodajmy porządne uszczelnienie okien. Dorzucamy jeszcze zestaw grubych koców do polegiwania na kanapie, a z rzeczy osobistych: ciepłą bieliznę i wełniane skarpety.
Po drugie: ruszaj się!
To, że za oknem mrok i ziąb, nie oznacza, że można cały dzień siedzieć przed komputerem. Bo kto siedzi, ten marznie. Włącz muzykę i poruszaj się trochę. Zrób nadprogramowe porządki, posegreguj ciuchy, poszalej z mopem i odkurzaczem. Natychmiast odechce ci się podkręcać kaloryfery.
Po trzecie: zjedz i napij się ciepłego.
Oczywiście tego, co należycie rozgrzewa. Imbir, kardamon, cynamon czy czosnek stymulują układ krwionośny – i już mamy kilka stopni ekstra.
Po czwarte: zainwestuj w termofor.
Stare, ale jare. Naprawdę nic tak szybko nie rozgrzewa pod kołdrą jak on. A wybór wzorów i kolorów współczesnych termoforów jest naprawdę niesamowity.
Po piąte: dbaj o mikroklimat.
Inni członkowie rodziny to doskonałe źródła grzania – w kupie cieplej, wiadomo! A i milej. Dlatego wieczorny film oglądajcie razem, pod jedną kołdrą, obowiązkowo przytuleni.
I nie zapomnij postawić na kaloryferze rynienki z wodą – wlej jeszcze parę kropel olejku z geranium lub lawendy. Będzie ciepło, miło i pachnąco.
WK-DCh
fot. shutterstock