Przywykliśmy myśleć o nich jako o naszym polskim daniu narodowym, a tymczasem pierogi to dobro ogólnoświatowe. Rosyjskie pielmieni, włoskie ravioli, chińskie jiaozi, ghańskie fufu, nepalskie momo, brazylijskie empanadas… Pierogi jada się wszędzie i pakuje do nich wszystko, co się da – od jaj na twardo po czosnek czy cukierki.

Skąd pochodzą pierogi?
Według legendy za ulepienie pierwszego pieroga powinniśmy podziękować żyjącemu w III wieku n.e. Zhangowi Zhongjianowi, który uznał, że najlepszym remedium na trapiący jego sąsiadów ból uszu będzie jagnięcina z chili i leczniczymi ziołami, zawinięta w ciasto sklejone tak, by przypominać ucho właśnie. Chiński wynalazek dotarł do Europy w XIII wieku dwiema drogami. Do Italii, za sprawą Marca Pola, i przez Ruś, dzięki kulinarnej fascynacji biskupa Jacka Odrowąża, który zasmakował w nich podczas wizyty w kijowskim klasztorze. Stąd powiedzenie (a raczej okrzyk) „Święty Jacku z pierogami!”.



W Chinach pierogi debiutowały jako lek, a u nas jako danie obrzędowe („pir” to po rosyjsku „święto” i stąd się wzięły „pirogi”, przemianowane potem na „pierogi”). Każda uroczystość wymagała innego pieroga: małych słodkich „soczni” z okazji imienin, „koladek” podczas kolędowania, weselnych „kurników” i żałobnych „knyszy”. Tylko pierogi leniwe od początku jadano bez okazji. Być może dlatego, że tak naprawdę nie są pierogami, lecz… kluskami.

Tekst: Weronika Kowalkowska
Zdjęcie: Stockfood/free

Zobacz również