Dlaczego własnoręcznie zrobiony krem jest lepszy od sklepowego?
Bo dokładnie wiemy, co w nim jest. Wybierając składniki, możemy wykluczyć te, które nam szkodzą lub nas uczulają. Na dodatek taki kosmetyk zużywamy od razu. Nie musi mieć długiego terminu ważności, więc nie zawiera konserwantów. No i jest tani. Gwarantuję, że na krem czy balsam zrobiony w domu wydamy mniej niż na produkt tej samej wielkości, kupiony w drogerii.
Na swojej stronie podkreśla pani, że nie sprzedajecie kosmetyków, tylko uczycie, jak je robić.
To właśnie jest najfajniejsze! Nie kupowanie, tylko frajda, że coś się zrobiło po swojemu. Po co płacić jakiejś korporacji za to, że wzięła te same produkty, które dostaniemy w spożywczaku, rozcieńczyła je, wymieszała, dodała furę konserwantów i zapakowała w plastik?
Ale czy nasz krem tak samo zadziała?
Oczywiście. Wielkie firmy wbiły nam do głów, że kosmetyki to jakieś tajemne substancje, które powinno się przygotowywać wyłącznie w laboratoriach. Gdy ktoś ugotuje obiad, nie pytamy, czy ma dostateczną wiedzę z zakresu dietetyki, czy sobie przypadkiem nie zaszkodzi. Kiedy mówię, czym się zajmuję, ludzie otwierają szeroko oczy: „Serio? Robisz kosmetyki?! Z czego? Z mąki, ze smalcu?” (śmiech).
A tak naprawdę to z czego?
Na początek wystarczy kilka bazowych produktów używanych w wielu recepturach. Najbardziej uniwersalny jest olej kokosowy, nawet pastę do zębów można z niego zrobić. Kupimy
go w sklepie spożywczym albo ekologicznym. Ale zawsze sprawdzajmy etykietę – olej ma być z surowych części roślin, tłoczony na zimno. Zwracam uwagę na to, żeby był ekologiczny i nie pochodził z upraw GMO. Przydadzą się też inne oleje – zawsze tłoczone na zimno – np. ze słodkich migdałów. Do tego soda oczyszczona, ocet jabłkowy i witamina E, którą lepiej kupować w sklepach z surowcami kosmetycznymi, także tych internetowych, niż w aptece. Resztę dodatków, jak zioła i olejki eteryczne, dobieramy w zależności od potrzeb. Na przykład olejki z geranium i róży damasceńskiej mają silne działanie przeciwzmarszczkowe, ale jeśli nie pasuje nam ich zapach, możemy wybrać olejek z kadzidłowca. I pamiętajmy o odpowiednim ich rozcieńczaniu – zawsze poniżej 2 procent. Inaczej możemy nieźle podrażnić skórę.
Czyli jednak możemy sobie zaszkodzić?
Wrócę do porównań kuchennych. Jeżeli wleje się do zupy całą butelkę tabasco, to wiadomo, jaki będzie efekt, prawda? Ale wystarczy minimum doświadczenia i wiedzy, żeby uniknąć takich wpadek. Z kosmetykami jest tak samo.
Poza bazą i olejkami co jeszcze jest potrzebne?
Garnki, łyżeczki miarowe albo zwykłe miarki, słoiczki, spieniacz do mleka lub mikser z końcówką do ubijania piany – przyda się do robienia emulsji. Podstawowe kosmetyki robi się niewiarygodnie łatwo i szybko. Często miesza się po prostu dwa składniki, co trwa przecież krócej niż pójście do drogerii. I tak się miło składa, że te najprostsze są przy okazji świetne. Na przykład moją ulubioną maskę na włosy z oleju kokosowego przygotowuję w kilka minut. Albo pilingi – cukrowe, solne, z olejkami eterycznymi – są pachnące, naturalne i skuteczniejsze od tych sklepowych. Uwielbiam!
Poda pani jakiś fajny przepis?
Na naszej stronie jest ich mnóstwo. Wszystkie przetestowałyśmy na sobie. Zapraszam też do nas na warsztaty.
www.skinphilosophy.pl
Rozmawiała: Weronika Kowalkowska
Zdjęcia: Shutterstock i materiały prasowe