Staropolskie wróżby andrzejkowe
ZwyczajeCo roku w noc z 29 na 30 listopada w polskich domach odbywają się zabawy andrzejkowe z wróżbami. Dziś to zabawa w przepowiednie z wosku lub butów, a jakie andrzejkowe wróżmy wykonywały nasze prababki?
reklama
Dawniej na wsi woskowe świece były luksusem. Nie każdą pannę było stać na topienie wosku podczas wieczoru wróżb. Za to przy każdej zagrodzie pętał się jakiś Azor. Dlatego w andrzejki dziewczyny wychodziły po zmroku przed chałupę i słuchały. Z której strony zaszczekał pies, z tej nadejdzie narzeczony.
Również psi apetyt potrafił to i owo wywróżyć. Ale do tego potrzebny był placek zwany andrzejkiem albo kukiełką. Panny piekły go z garści odwrotnie zmielonej mąki (żarnem obracanym w lewo), w piecu opalanym drewnem podwędzonym sąsiadom.
Wodę potrzebną do przepisu panny musiały przynieść... w ustach. Oczywiście chłopcy zaczajeni na drodze do źródła robili wszystko, żeby jej w tym przeszkodzić – było pełno śmiechu i kilka kursów po nowe porcje wody, zanim się udało. Placek opisywały imieniem, smarowały tłuszczem i wpuszczały do chałupy głodnego psa. Autorka placka, który pierwszy został zjedzony, miała pierwsza stanąć przed ołtarzem. Gorzej, jeśli pies odgryzł tylko kawałek, bo to wieszczyło porzucenie panny. A jeśli odgryzł kawałek, a potem go wypluł? Staropanieństwo jak w banku!
Teksty: Weronika Kowalkowska
Zdjęcie ze zbiorów Muzeum Etnograficznego im. S. Udzieli w Krakowie