drewniane zabawki wooden story

Wooden Story, czyli historia miłości do zabawek z drewna, która trwa już trzecie pokolenie

Rzemiosło

Mówią, że zabawki przyszły do nich z lasu, że jeszcze słychać w nich szum wiatru. Klocki, piramidy, układanki-obracanki, kręgle – rodzina Borowych robi je od trzech pokoleń. 

reklama

Kiedy Gosia ma trudny moment albo jest zmęczona, idzie do warsztatu. Obchodzi stolarnię, punkt kontroli jakości, miejsce, gdzie drewniane zabawki są pakowane do pudełek i skrzynek. – Tam jest magia, czuję, jak spływa na mnie spokój – mówi. – Praca pomaga mi w ciężkich momentach życia, bo kocham to, co robię: rodzinne prześciganie się w pomysłach na nowe zabawki, testowanie i poprawianie prototypów, oglądanie tych gotowych. Aura, która towarzyszy temu procesowi tworzenia, mnie koi.

Z projektów zabawek autorstwa dziadka dzisiejsi właściciele wciąż czerpią inspiracje, nieco tylko je uwspółcześniając.

Wooden Story: rodzinna manufaktura, gdzie szanuje się każdy kawałek drewna

Gosia i jej mąż Wiesio to trzecie pokolenie w rodzinnej manufakturze Wooden Story, w której powstają drewniane zabawki. Zaczęło się od Władka Borowego, dziadka Wiesia.

Firmę, nazywaną wtedy po prostu „Stolarnią”, otworzył w 1969 roku. Rodzina śmieje się, że przywiał go zapach lasu albo halny, bo Władysław pomysły znajdował, spacerując po beskidzkich borach. Strugał koniki, ptaszki, a jak była potrzeba – także narty, beczki na miód i wozy drabiniaste. Z jego projektów zabawek odnalezionych na strychu dzisiejsi właściciele wciąż czerpią inspiracje, nieco tylko je uwspółcześniając.

Zakład przejął jego syn Staszek, który oprócz zabawek robił ozdobne puzderka na biżuterię i piękne drewniane mozaiki. Wiesio od małego towarzyszył ojcu w warsztacie. – Dzięki temu mój mąż darzy drewno ogromnym szacunkiem, wykorzystuje każdy kawałeczek, nawet najmniejszy, choćby na koralik, listewkę czy mały klocek – mówi Gosia. – Ma też wielką intuicję. Czuje, że klon o właściwościach antybakteryjnych będzie idealny na gryzak, a wytrzymały buk nadaje się na klocki. Dlatego nasze dzieci też działają w stolarni. Najstarsza córka Justyna od 16. roku życia jeździła z nami na targi, a teraz sama zaczęła robić ekologiczne kosmetyki, też pachnące lasem. Nazwała je Windy Woods – nazwa pochodzi od naszego halnego. Osiem miesięcy wymyślaliśmy do nich drewniane, gwintowane nakrętki bez krztyny plastiku, chyba jedyne takie na świecie.

Używają wyłącznie naturalnych barwników, a zabawki cudownie pachną olejami roślinnymi i pszczelim woskiem, którym je zaimpregnowano.

Rzemieślniczo i ekologicznie

Bon bon ball – dwie kulki na sznurku przy uderzeniu wydające charakterystyczny dźwięk – powstała na bazie klakiera, którym kiedyś odstraszano szpaki od owocowych drzew. Za to grzechotkę na trzonku wymyśliła Gosia, zainspirowana kształtem przedwojennego kołowrotka do robienia koronek. U nich każda zabawka jest przemyślana, ręcznie obrabiana, szlifowana i zapakowana w kartonowe pudełko obwiązane naturalnym sznurkiem, płócienne woreczki lub drewniane skrzynki.

– Myślimy ekologicznie i szanujemy naturę. Jako pierwsi w Polsce dostaliśmy certyfikat na ekozabawki – opowiada Gosia. – Klocki, układanki, grzechotki, samochodziki, lalki tworzymy z gatunków drewna rosnących w naszych beskidzkich lasach: klonu, buka, jaworu, olchy. Za każde ścięte drzewo sadzimy kilka nowych, bo chcemy, żeby nasze wnuki też mogły się cieszyć przyrodą.

Używają wyłącznie naturalnych barwników, a zabawki cudownie pachną olejami roślinnymi i pszczelim woskiem, którym je zaimpregnowano. Są idealnie gładkie i bardzo przyjemne w dotyku.

Moda na ekologiczne zabawki z drewna sprawiła, że o polskiej firmie zaczęło być głośno również poza granicami naszego kraju

– Wiesiek nauczył mnie i dzieci, że każdy kawałek drewna jest piękny, wyjątkowy. Wierzymy w to, co robimy, całym sercem i nie załamujemy rąk, tylko idziemy do przodu mimo trudności – ciągnie Gosia. – Gdy kilkanaście lat temu zapanowała moda na plastik, nie zaprzestaliśmy działalności, ale produkowaliśmy części do mebli na zachodni rynek. Żeby stolarnia nie stała. Potem na szczęście klienci zaczęli znów doceniać drewno.

Zabawki z Polski, które można kupić na całym świecie

Dziś ich zabawki podbijają cały świat. Można je kupić w MoMA w Nowym Jorku, a także w sklepach przy Muzeum Bauhausu i Muzeum Vitra Design w Niemczech, zachwycają się nimi Japończycy i klienci z Kuwejtu, a marka Yves Saint Laurent zaproponowała im wypuszczenie specjalnego, luksusowego zestawu klocków (można go znaleźć na francuskiej stronie firmy).

– Bardzo mnie cieszą te sukcesy, ale najwięcej radości mam, gdy widzę dziecko, które przez dwie godziny nie może się oderwać od układania budowli z naszych klocków – mówi Gosia. 

ZDJĘCIA: MICHAŁ SKORUPSKI STYLIZACJA: AGNIESZKA WRODARCZYK/HAPPY PLACE TEKST: AGNIESZKA WÓJCIŃSKA

Zobacz także: Kuźnia Skarbów powstała z miłości do metalu i starego drewna. Tu pasja łączy się z rzemiosłem

Zobacz również