Gigantyczne druty i oczka w rozmiarze XXL. To nie fotomontaż ani reportaż z krainy krasnoludków, tylko pracownia Magdy.
Prawe, lewe, prawe, lewe. Robienie na drutach jest jak medytacja. Uspokaja, odciąga myśli od przykrych spraw, relaksuje. Dla Magdy Kraus jest po prostu naturalne.
– W pamięci mam obrazek: moja mama siedzi z kłębkiem włóczki na kolanach i dzierga. Na drutach albo na szydełku – opowiada. Sama sięgnęła po druty jeszcze jako mała dziewczynka – nie mogło być inaczej. W tamtych czasach prawie każdy coś szył lub dziergał. Potem było liceum plastyczne oraz egzaminy na wymarzoną grafikę na ASP w Poznaniu. I pierwsze rozczarowanie – dostała się, lecz na architekturę.
– Najpierw się męczyłam, jednak w końcu coś zaskoczyło i doceniłam te studia. Otworzyły mnie na wzornictwo przemysłowe – mówi Magda. Kilka lat przepracowała w zawodzie, zanim dotarło do niej, że brakuje jej kontaktu z materiałem, fakturą i kolorem. W architekturze nie na wszystko miała wpływ, większość czasu zajmowała jej papierkowa robota. I to właśnie z tęsknoty za rzemieślniczą pracą i rękodziełem wzięła się pracownia Panapufa.
– Pierwsza była sofa, którą zrobiłam do mojego nowego domu – opowiada. Sześć metrowych modułów na kółkach. Każdy na drewnianej ramie, z poduchami obszytymi wzorzystymi tkaninami. Można je dowolnie przestawiać oraz aranżować.
Architektury nie rzuciła na dobre, ale teraz wybiera tylko te zlecenia, które ją interesują. Zajęła się również projektowaniem wnętrz. Tu też szybko wyciągnęła wnioski – w naszych domach bardzo brakuje naturalnych, ciepłych materiałów. Dlatego po modułowych sofach przyszedł czas na przytulne dziergane pufy.
Marzyły jej się sploty w rozmiarze XXL. To z nich teraz słynie Panapufa. Ale wypracowanie własnej techniki zajęło Magdzie rok. – Najpierw graficznie powiększyłam dziergany wzór. Później szukałam odpowiedniego narzędzia – tłumaczy. Ogromne druty powstały na zamówienie. Przyznaje, że na tych gigantach zamiast relaksującej robótki zafundowała sobie trening dla mięśni lepszy niż na siłowni. Ale, jak sama mówi, ma do tego naturalne warunki – przy 178 cm wzrostu to wcale nie takie trudne. I mimo wszystko dużo przyjemniejsze od siedzenia za biurkiem.
Pledy, dywany, pufy, swetry i kamizelki z wielkimi oczkami są zrobione z delikatnej wełny merynosów. – Jest nie tylko przyjemna w dotyku, ale też świetnie grzeje. Wiem, co mówię, nie znam większego zmarzlucha ode mnie – wyznaje. – Mój mąż żartuje, że czasem czuje się jak na warsztatach terapii zajęciowej, bo gdziekolwiek zajrzy, tam wełna. Ciągle odkrywa nowe miejsca z poutykanymi kłębkami. A ja się dopiero rozkręcam! – śmieje się Magda. – Coraz bardziej w stronę mody.
tekst: Magdalena Burkiewicz
zdjęcia: Gutek Zegier
kontakt do Magdy: facebook.com/panapufa