Płonka Podleśna – niezwykła zielarka z Warmii. Robi kadzidła, naturalne kosmetyki i świece z wosku od własnych pszczół
RzemiosłoWśród łąk i bagien pod lasem wyrosła Płonka. Natalia wiedzę o roślinach i ich właściwościach wyniosła z domu. Nauczy cię robić dzikie kosmetyki, kadzidła, zaprowadzi na łąkę, opowie o cennych chwastach. Poznaj współczesną zielarkę.
Macierzanka jak tymianek
Macierzanka! Nasz dziki tymianek – bez cienia wątpliwości odpowiada Natalia na pytanie o ulubione zioło. – Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, kiedy niedaleko nowego domu odkryłam polanę, na której rośnie. Gdy się położysz na takim lilioworóżowym dywanie, zapach cię otula ze wszystkich stron. Macierzanka to nie tylko ludowy środek na poprawę trawienia i kondycji układu oddechowego – przynosi także spokój i ukojenie.
Jesteśmy na Warmii, w maleńkiej wsi Podleśna. Siedzimy w pracowni Natalii, próbujemy naparów z różnych ziołowych mieszanek, nad nami suszą się pęki lawendy, krwawnika, bylicy, wrotyczu. – Ta miłość jest ze mną od dzieciństwa. W wolnym czasie koledzy chodzili na szaber po owoce z ogródków działkowych, a ja uciekałam na łąki zbierać zioła – opowiada. – Ale najważniejszym i pierwszym doświadczeniem były spacery z mamą. Kiedyś powiedziała mi, że można stanąć koło brzozy, oprzeć głowę o pień, a jej właściwości pomogą ukoić ból. Czysta magia! Takie połączenie z naturą, korzystanie z jej mocy. Zafascynowało mnie to. Uszy przemywane rumiankiem po przekłuciu dla szybszego gojenia, zbierany przez babcię dziurawiec popijany na dolegliwości pokarmowe, mięta zaparzana latem – nie traktowałam jakoś specjalnie tych roślin. Były dla mnie składnikiem codziennej kuchni, jak marchewka czy sałata z przydomowego ogródka.
Zobacz także: Zapachy do domu – co wybrać: zapachowe świece, kominek zapachowy czy dyfuzor?
Ziołolecznictwo wyniesione z domu
To, że wiedza wyniesiona z domu jest większa niż u innych, uświadomiła sobie lata później. Miała praktyki z edukacji artystycznej w niedalekim ośrodku kultury. Prowadząca warsztaty ceramiczne pani Teresa Kosińska zauważyła, że jak na technika ceramiki coś słabo Natalii idzie praca na kole garncarskim, za to ma imponująco wiele informacji z dziedziny ziołolecznictwa. Odbijały akurat zebrane rośliny w jeszcze mokrej glinie... Została zaproszona na gminny festyn jako zielarka. – Z jednej strony bardzo się ucieszyłam, z drugiej – wystraszyłam. Wydawało mi się, że wiem za mało. W nocy wertowałam książki, żeby się dokształcić – wspomina.
Po artystycznych studiach zatrudniła się w sklepie z dodatkami wnętrzarskimi, ale kiedy tylko nadarzyła się okazja, razem z mężem przeprowadzili się na wieś. Chciała być bliżej natury.
Po odwiedzinach ciotki Urszuli, która opowiedziała więcej o fermentacji roślin, pragnienie pracy z nimi rozpaliło się na nowo. Natalia założyła blog. Wkrótce została zaproszona przez znajomą do poprowadzenia warsztatu o roślinach. Nie odbył się, nie zapisało się wystarczająco dużo osób, ale koło gospodyń wiejskich z Frączek zauważyło ogłoszenie. Panie poprosiły o poprowadzenie warsztatów, robiły razem proste kosmetyki, maści, mydła.
Ule do kompletu
A kiedy z mężem zdecydowali się kupić ule, pszczelarz, który sprzedawał im pierwsze dziewięć rodzin, podzielił się także przepisem na mieszankę na okadzanie. W jej skład wchodziły: wrotycz, korzeń chrzanu, łupiny orzecha włoskiego, sumak octowiec, grzyb białoporek brzozowy. Ten wiosenny dym miał wzmacniać pszczoły po zimie. Kadzenie działało antyseptycznie, tradycyjna wiedza ludowa i późniejsze praktyki religijne ramię w ramię korzystały z tego sposobu. Rośliny zbierane i święcone na Matki Boskiej Zielnej po wysuszeniu służyły do okadzania bydła, domów. Chroniły przed chorobami, insektami, grzybem. Pszczoły sprawiły, że zaczęła zgłębiać temat.
Zioła zajmowały w życiu Natalii coraz więcej miejsca. Przez ponad rok udawało jej się dzielić czas między etatową pracę a zielarską pasję. Wreszcie zdecydowała się skupić na jednym i otworzyła Płonkę. Zbiegło się to w czasie z początkiem pandemii. Ustalili z mężem, że daje sobie pół roku, żeby sprawdzić, czy ta działalność ma ekonomiczny sens.
– Szczęśliwie nie musieliśmy wracać do tej rozmowy. Ludzie mieli więcej czasu, żeby pogłębiać swoje zainteresowania, no i szukali naturalnych metod na wzmocnienie organizmu. Udało się. – Nie chcę, żeby to była rozrastająca się firma – mówi Natalia. – Wystarcza mi to, co mam. Tak naprawdę chcę do końca życia robić to samo.
Zobacz wiecej zdjęć z pracowni Płonki Podleśnej w galerii
Kontakt do Natalii: plonka-podlesna.pl
ZDJĘCIA, STYLIZACJA I TEKST: GUTEK ZEGIER