Drewniane obrazy prosto z lasu
RzemiosłoMasz wrażenie, że za moment uciekną spłoszone, że poruszą uchem czy piórem… Aż trudno uwierzyć, że te zwierzaki, zupełnie jak żywe, Sylwia Janczyszyn wypala na drewnie.
Kiedy kilka lat temu odpakowywała prezent od męża, nie myślała, że odmieni całe jej życie. W paczuszce był… pirograf, taki najprostszy, z sieciówki. – Adam zobaczył filmik na YouTube o wypalaniu niezwykłych obrazków i pomyślał, że to coś dla mnie. Nawet do głowy mu nie przyszło, że aż tak się wkręcę – śmieje się Sylwia.
Wszystko zależy od wyobraźni i... gatunku drewna
Jeszcze tego samego wieczoru rozejrzała się po domu, wyjęła z szafy wieszak na ubrania i niewprawnie wypaliła swoje imię. – Wow, jakie to fajne, trzeba tylko poćwiczyć – postanowiła. To było siedem lat temu, w czasach, kiedy w Polsce nie było ani jednej książki poświęconej tematowi. Podpatrywała więc pirografistów z Australii czy Stanów Zjednoczonych i do wszystkiego dochodziła sama. A sztuka ta do łatwych nie należy. – Niektórym się wydaje, że w ręku trzymasz ołówek z rozgrzanym ostrzem i rysujesz. Tymczasem ważne jest to, jak mocno go dociskasz, jak szybko pociągasz ręką i jaka jest temperatura końcówki – wyjaśnia.
Sylwia doświadczyła też, ile zależy od gatunku drewna. Najbardziej lubi olszę, bo jest idealna do uzyskania efektu cieniowania. Na niej też sierść zwierzaków wydaje się bardziej puszysta. Ceni doskonale oddający szczegóły jawor, ponieważ kreski wychodzą na nim proste i ostre. Nie przepada natomiast za zbyt miękką lipą. Ważny jest też sam pirograf. Teraz używa angielskiego Antex Craft Fire Writer. – Mam do niego ze trzydzieści końcówek. Płaska blaszka jest dobra do tła, a wygięty drucik – do delikatnych włosków. Mogę też wymyślić swoją końcówkę i w prosty sposób zrobić ją z niklowo-chromowego drutu – chwali się.
Krok po kroku
Plastry drewna kupuje w internecie, a do wygładzania „zatrudnia” męża. Wystarczy kilka wprawnych ruchów szlifierką oscylacyjną z papierem ściernym. Bierze deseczkę i kładzie na niej papier grafitowy. Jest lepszy niż kalka, bo można go wygumkować. Na nim ląduje wydrukowane zdjęcie jej psa, Larusa. Potem przerysowuje kontury i bierze się do wypalania. Obrazek o średnicy 25 cm będzie gotowy po 20 godzinach pracy. Zaczyna zazwyczaj od wyraźniejszych elementów – oczu czy uszu, a potem „leci” z futerkiem. Wypala jaśniejsze kreski, potem ciemniejsze, aby stworzyć głębię. – Całość zabezpieczam lakierem akrylowym, który tylko w niewielkim stopniu zmienia kolor drewna. Niektórzy pirografiści wspomagają się kolorowymi kredkami. Moim zdaniem dobra praca nie potrzebuje ozdobników – mówi.
Ptaki, psy i koty
Tematy? Zwierzaki. I nie ma w tym nic dziwnego, bo Sylwia skończyła biologię na Uniwersytecie Gdańskim. – Najbardziej lubię ptaki. Wypaliłam już z setkę gatunków. Wzięcie mają też zwierzaki z lasu i oczywiście psiaki czy koty – opowiada. Ostatnio wydała książkę, prowadzi też kanał na YouTube i od czasu do czasu szkolenia.
A po godzinach? – Ćwiczę pole dance – śmieje się. – Pozwala mi to wzmocnić mięśnie pleców i rąk. Potem mogę godzinami ślęczeć nad kolejnym obrazkiem.
Tekst: Beata Woźniak, Zdjęcia i stylizacja: Gutek Zegier
Zobacz także: Bajkowe zwierzaki z filcu