Drzemiące chochliki, zakochane liski i inne stworzonka. Izabella Gkagkanis tworzy szmaciane lalki z rękawów od swetra, spodni w pepitkę czy płaszcza z flauszu.
Lalki Gagani – ręcznie szyte, szmaciane lalki
Nie nadaję im imion, bo każde dziecko samo zrobi to najlepiej. Dla mnie to po prostu skrzaty i książęta – opowiada Izabella Gkagkanis. Każda z ręcznie szytych przytulanek zrobiona jest z kilku różnych ubrań. Podoba mi się przerabianie niepotrzebnych rzeczy na coś ładnego.
Liski, wilczki, zakochane pary połączone ozdobną tasiemką. Wszystkie uszyte ze starych materiałów wyszperanych w lumpeksach. Czasem znajomi też coś przyniosą, bo wiedzą, że Izabela ma słabość do tkanin. Lubi ciekawe faktury i kolory. Czasem wpatruje się w nie dla samej przyjemności. A do niektórych przywiązuje tak bardzo, że odcina po kawałeczku do swojego małego archiwum. Może jeszcze coś z nich uszyje. – Kiedyś zbierałam dziwne stroje i przebrania. Chciałam otworzyć wypożyczalnię, ale to chyba nie był dobry pomysł na życie – śmieje się.
Na szmaciane lalki najlepsze są płaszcze z flauszu – grubej i miękkiej tkaniny
Zanim Izabella zamieni tkaniny w leśne stwory, materiały pierze w biodegradowalnych proszkach. Każda z maskotek na przyczepionej do niej etykiecie ma odręcznie wypisany skład – z ilu i jakich ubrań powstała. Na przykład jeden z kotów plażowych to kawałek płaszcza, marynarki, swetra, spodni i paska. Tyle historii w jednej małej, szmacianej lalce!
reklama
Skąd pomysł, aby tworzyć Maskotki DLA DZIECI?
Dziadkowie Izabelli byli krawcami, dorastała przy dźwiękach terkoczącej maszyny, wśród szpulek z nitkami i skrawków materiałów. Pierwsze lalki zaczęła szyć, gdy dziesięć lat temu urodziła się jej córka Rozalka.
– Spodobały się znajomym, też takie chcieli. I tak się rozkręciło – mówi. Nigdy nie miała biznesplanu, nie reklamowała swoich zabawek, a mimo to Lalki Gagani są dziś rozpoznawalne. Parę lat temu trafiły nawet na wystawę „Dziecinada” prezentującą polski dizajn dla dzieci podczas karnawału w Wenecji.
– Spodobały się znajomym, też takie chcieli. I tak się rozkręciło – mówi. Nigdy nie miała biznesplanu, nie reklamowała swoich zabawek, a mimo to Lalki Gagani są dziś rozpoznawalne. Parę lat temu trafiły nawet na wystawę „Dziecinada” prezentującą polski dizajn dla dzieci podczas karnawału w Wenecji.
Na lalkach się nie skończyło. Izabela szyje broszki i torby, ale zawsze traktowała to tylko jako dodatkowe zajęcie. Skończyła konserwację rzeźby na warszawskiej ASP. – To taki kompromis między sztuką a praktycznym zawodem – tłumaczy. Od dłuta woli zwykły nożyk, a od marmuru czy drewna – styropian. Kiedyś wycięła z niego naturalnej wielkości rodzinę dzików, niedźwiedzia, leżącą sarnę i okleiła kawałkami materiałów. Do tego wyrzeźbiła jeszcze kilka wielkich muchomorów.
Jej „Obiekty leśne” najpierw można było oglądać w warszawskich i trójmiejskich parkach, a potem na wystawie. Teraz rzeźby stoją w jednej z francuskich galerii, a część zimuje w zaprzyjaźnionym garażu. – Chciałabym je sprowadzić do Anglii, gdzie teraz mieszkam, i pokazać nowej publiczności – dodaje.
Frome to małe miasteczko, tylko pół godziny drogi od Bath. Izabella przeprowadziła się tam rok temu.
– Wymyśliłam, że zafunduję córce rok poza Polską, żeby poznała nową kulturę i język – opowiada. Frome lubi za hippisowski luz i spokój. Pracuje tam przy renowacji starych, nawet XIII-wiecznych domów z kamienia.
– Godzinami naprawiam to, co zniszczył czas. Chyba nigdy nie wysłuchałam tylu audiobooków, co teraz – śmieje się. Chciałaby założyć ogródek, zbudować turbinę wiatrową i mieć szopę-pracownię, w której mogłaby rzeźbić zwierzęta i szyć swoje zabawki. – To byłoby najfajniejsze na świecie. Czuję, że to się wydarzy.
Kontakt do artystki: gaganis.pl
Tekst: Magdalena Burkiewicz
Zdjęcia: Kuba Pajewski, Ala Chludzińska
Stylizacja: Basia Dereń-Marzec