Magda mówi, że na szyby była chyba skazana
W dzieciństwie na łóżeczko, w którym spała, spadło okno. Stłukło się, ale nic jej nie zrobiło. Może to był znak – zastanawia się. Szyby dość nieoczekiwanie wkraczały w życie Magdy Kuźniarz także później. Druga spadła tuż przed nią, gdy szła chodnikiem. – Raz coś się wbiło w piętę, raz zadrapało mnie w rękę – mówi. – Takie to były znaki. Ale nawet gdy się przenosiłam z Wrocławia do Wolimierza kilkanaście lat temu, nie wiedziałam jeszcze, że moim przeznaczeniem okaże się krojenie szkła nożem, układanie w formach i wypalanie w piecu.
SZPAKI NA olbrzymiej CZEREŚNI
Co takiego miał Wolimierz, czego nie ma Wrocław? Pierwszy raz przyjechała do tej osady u podnóża Izerów po maturze. To tu powstało Międzyplanetarne Królestwo Sztuki, tu działa teatr Klinika Lalek i mieszka mnóstwo artystów. Gdy znalazła swój dom (w walentynki) i gdy okazało się, że jest tańszy od kawalerki we Wrocławiu, przeniosła się.
Niewiele ją trzymało w mieście. – W piątki od godziny 16 już tupałam w pracy, żeby jechać do nowego domu – wspomina. Skończyła ASP, była grafikiem komputerowym, projektowała reklamy. Praca na etacie się przydała, dzięki niej dostała kredyt na remont domu. – Trwał 10 lat, bo moja wymarzona chatka była ruderą. Ale za to jak położoną! Pagórek, łąki, na horyzoncie panorama gór, nad głową najbardziej rozgwieżdżone niebo, a w ogrodzie bujna trawa, której pozwala rosnąć, żeby można było biegać na bosaka.
Zostawia też chwasty – są piękne, a poza tym lubi, jak jest dziko. To nie Wimbledon! Nad ogrodem góruje olbrzymia czereśnia. – Nikt nigdy nie widział większej – śmieje się Magda. – Należy do mnie i do szpaków. Podobnie zresztą jak ziemia – do mnie i do saren, które przychodzą pod mój dom. Ja ją mam tylko na papierze.
Niewiele ją trzymało w mieście. – W piątki od godziny 16 już tupałam w pracy, żeby jechać do nowego domu – wspomina. Skończyła ASP, była grafikiem komputerowym, projektowała reklamy. Praca na etacie się przydała, dzięki niej dostała kredyt na remont domu. – Trwał 10 lat, bo moja wymarzona chatka była ruderą. Ale za to jak położoną! Pagórek, łąki, na horyzoncie panorama gór, nad głową najbardziej rozgwieżdżone niebo, a w ogrodzie bujna trawa, której pozwala rosnąć, żeby można było biegać na bosaka.
Zostawia też chwasty – są piękne, a poza tym lubi, jak jest dziko. To nie Wimbledon! Nad ogrodem góruje olbrzymia czereśnia. – Nikt nigdy nie widział większej – śmieje się Magda. – Należy do mnie i do szpaków. Podobnie zresztą jak ziemia – do mnie i do saren, które przychodzą pod mój dom. Ja ją mam tylko na papierze.
Szklana Kuźnia w Górach Izerskich
Pomysł na kuźnię podsunęli jej szklarze spod Łodzi, których poznała, projektując sztućce na wystawę Polski Stół we Francji. Okolice Szklarskiej Poręby i Jeleniej Góry słynęły kiedyś z zakładów szklarskich.
Magda wpisała się więc doskonale w lokalną tradycję, choć piasku dawno się już tu nie wydobywa. Kopalnia kwarcu Stanisław upadła, a szkło sprowadza się z Górnego Śląska. Wybrała fusing, bo to taka technika, której mogła sama spróbować. I nie trzeba mieć od razu huty szkła, żeby tworzyć. – Piec mogłam kupić, huty nie – mówi. Pojechała po niego aż pod Łódź i przywiozła do Wolimierza. Czekała potem kilka dni, żeby przybyli na pomoc koledzy, bo sama nie miała siły go wytaszczyć z busa. I prawie rok, żeby energetyka zwiększyła jej przydział prądu.
reklama
Już się zdążyła pogodzić, że jej życiowe plany wezmą w łeb, gdy dostała „siłę” i mogła zacząć eksperymentować z temperaturami, tlenkami, różnymi szkłami, studzeniem. – Dużo rzeczy muszę robić szybko, szybciej niż inni szklarze, bo jestem na końcu drutów elektrycznych i często siada mi prąd. Dzięki tym eksperymentom wychodzą fajne efekty.
Wszystkiego nauczyła się sama. Jest typem sowy. Lubi pracować po nocy, gdy nie rozpraszają jej żadne dźwięki. Z początku było ciężko. – Parę razy chciałam to rzucić w cholerę – wspomina – i wtedy... zaczęło mi wreszcie wychodzić. Do dziś jednak otwieranie pieca jest wielką tajemnicą. Szkło się samo układa, nigdy nie wiadomo jak. Lubię ten dreszcz emocji.
SZKLARNIA W KUŹNI
Kwiaty, ptaki, ozdobne domki, które można postawić w ogrodzie, żeby łapały światło, stoją przy domu w donicach. Magda: – Na ganku nie mam już innych roślin, tylko moje szklane. Gdy przyjeżdżają dzieciaki albo turyści na warsztaty, mogą sobie z nich układać bukiety.
Ale marzy też o prawdziwym ogrodzie. Takim z warzywami, kwiatami, ziołami. Najlepiej, żeby była to szklarnia, bo w Izerach pogoda nie sprzyja ogrodnikom. Sezon jest krótki, a przymrozki nawet w maju.– Mam już projekt – mówi – ale boję się, żeby mi go wiatr nie porwał. Jak się rozpędzi na pagórku, to u mnie strasznie kręci. Orkan Ksawery zabrał mi obudowę studni. Na razie Magda pielęgnuje więc szklane tulipany.
Ale marzy też o prawdziwym ogrodzie. Takim z warzywami, kwiatami, ziołami. Najlepiej, żeby była to szklarnia, bo w Izerach pogoda nie sprzyja ogrodnikom. Sezon jest krótki, a przymrozki nawet w maju.– Mam już projekt – mówi – ale boję się, żeby mi go wiatr nie porwał. Jak się rozpędzi na pagórku, to u mnie strasznie kręci. Orkan Ksawery zabrał mi obudowę studni. Na razie Magda pielęgnuje więc szklane tulipany.
Tekst: Joanna Halena
Zdjęcia i stylizacja: Gutek Zegier
Zdjęcia i stylizacja: Gutek Zegier
Magda Kuźniarz w Wolimierzu prowadzi agroturystykę, która przypomina galerię sztuki. Można tu latem przyjechać na „szklane” warsztaty.
Kontakt do właścicielki:
szklanakuznia.pl