Jeśli mamy ciepły dom i zapas drewna, zima nie jest dla nas straszna. Ale dzikie zwierzęta długich mrozów mogą nie przeżyć.
Wydawać by się mogło, że w najlepszej sytuacji są borsuki, jenoty, jeże, świstaki czy niedźwiedzie. Jesienią gromadzą pokaźne zapasy sadła i razem z pierwszymi przymrozkami szykują się do snu. Wietrzą domki, wymieniają posłanie na nowe, zatykają zbędne korytarze. Potem tylko staranna toaleta, by pozbyć się pasożytów i już można zapaść w kilkumiesięczną drzemkę. Jednak podczas długich zim zapasy tłuszczu spalają się szybciej i bywa, że zwierzaki budzą się w złej kondycji. Jeśli leży jeszcze śnieg, wiosenny przymusowy post może się dla nich skończyć tragicznie.
Ale nie wszyscy idą spać. Dziki, sarny, jelenie oraz żubry, dopóki śnieg nie pokryje grubą warstwą ściółki leśnej, mają szanse pożywić się tym, co zostało z jesieni. Jednak gdy spadnie dużo białego puchu, dla wielu zwierząt zaczynają się ciężkie dni. To właśnie wtedy możemy im pomóc. Wykładane w paśnikach i na śniegu siano, buraki, kukurydza czy marchew często ratują życie mieszkańcom puszcz, pól i łąk. Na pewno znajdą się zwierzaki, które skorzystają ze stołówki. Znacznie chętniej będą jednak jadły w spokojniejszym miejscu.
Jak ma wyglądać stołówka? Zwierzęta nie potrzebują żadnych budowli. W zacisznym miejscu wysypmy im karmę i uzupełniajmy co jakiś czas. To dużo ważniejsze niż piękne, ale puste paśniki. Pilnujmy też, aby dzikich gości nie płoszyły wałęsające się kundle. Choć zwykłe szczekanie i psi zapach dzikie zwierzęta akceptują bardziej niż ludzki.
Jeszcze trudniej mają łosie, które przychodzą z bagien do lasów. Ich jedzeniem stają się kora i gałązki drzew iglastych, głównie młodych sosen, wierzb, osik czy dębów. Łosie nie dożywiają się przy paśnikach i bardziej niż inne zwierzęta skazane są same na siebie. Zimą jedzą co innego niż pozostałe jeleniowate. Poza tym są samotnikami i indywidualistami. Nie znoszą towarzystwa jeleni, które często podjadają smakołyki z paśników. Tymczasem większość upraw leśnych jest ogradzana, leśnicy w zamian ścinają i wykładają gałęzie oraz całe drzewa osikowe, jednak to nie zawsze wystarcza.
Nie wszystkie zimujące zwierzęta to roślinożercy. Wilk, ryś, lis, kuna czy ptaki drapieżne mają nieco łatwiejszy żywot, są naturalnymi i bardzo pożytecznymi selekcjonerami i sanitariuszami. Ich łupem pada wymęczona trudami zimy zwierzyna.
Ale małe ptaki, sikory, gile, pełzacze, które najchętniej jedzą larwy, owady oraz nasiona tak trudne do zdobycia zimą, czekają na pomoc. Dla nich robimy karmniki. Nie muszą być ozdobne, kolorowe. Niezależnie od tego, czy będą duże i piętrowe, czy małe i wiszące albo stojące, najważniejsze, aby były pełne, a karma w nich zawsze świeża i czysta.
Małe ptaki wróblowate najbardziej lubią nasiona roślin oleistych, słonecznika, prosa, pszenicy. Dobrze zatopić je w łoju i pamiętać, aby nie wisiało to dłużej niż przez dwa, trzy tygodnie. Można też wieszać słoninkę, ale tylko surową i bez soli.
Nie wykładajmy resztek jedzenia, okruchów chleba, ciasta, kartofli. To, czym żywią się ludzie, bywa zabójcze dla ptaków. Można za to postawić kuwetkę z wodą, na pewno będą z niej pić. Pamiętajcie, że ptaki ciągle wracają do łatwej stołówki. Jeśli więc zaczniecie je podkarmiać, róbcie to aż do wiosny.
Tekst: Darek Karp, Tajenko, zima 2010
Fotografie: Darek Karp, Nature Picture Library/Be&W, Free