Świat należy do owadów – za chwilę i one obudzą się na wiosnę. Dowiedz się, czemu są nam niezbędne
Zwierzęta w naturzeZ wiosną budzą się owady. Warto poznać je bliżej. Zamiast mówić, że nie mają znaczenia, zacznijmy je chronić. Bo są niezbędne. Trzeba się z tym pogodzić. Bez nich nie byłoby większości owoców, które tak nam smakują ani pięknych, kolorowych kwiatów, nie słyszelibyśmy śpiewu ptaków – mówi dr Andrzej Kruszewicz.
Czy owady są nam potrzebne?
Po cholerę toto żyje? „Satyra na bożą krówkę” zaczyna się właśnie od takich słów. W lutym 1949 roku, podczas pobytu w Szczecinie, napisał ją Konstanty Ildefons Gałczyński. Ja, siedząc na wzgórzu nad Zalewem Szczecińskim, miałem zupełnie inne przemyślenia związane z zagrożeniami, jakie dla przyrody generujemy my. Zainspirowała mnie do tego szyba samochodu, którym tam przyjechałem. Była upstrzona co najmniej tysiącem rozbitych o nią owadów. Miliony aut codziennie czynią istną hekatombę. A owady to podstawa bytu niezliczonych zwierząt, głównie ptaków, które zmuszone są odlatywać od nas na zimę, bo wtedy nie są dla nich dostępne.
Ludzie od pradziejów starali się zrozumieć przyrodę i zadawali sobie rozmaite pytania. Pamiętam pewnego gospodarza nad Biebrzą, który przed laty, wskazując na żuka, zapytał mnie wprost: „Czego toto żyje?”. Mnie nurtowało coś innego i szukałem odpowiedzi na pytanie: „Z czego toto żyje?”. Ja na swoje pytanie odpowiedź znalazłem w podręcznikach entomologii, ale to filozoficzne pytanie nadbiebrzańskiego chłopa ma swoją historię w dziejach ludzkości i jest stare jak historia naszego gatunku. I to ono zainspirowało poetę do napisania satyry o biedronce.
Przeświadczenie, że to Bóg stworzył wszystko, w tym zwierzęta, dało początek dociekaniom, po co to zrobił. Po co stworzył muchę? Filozofowie szukali odpowiedzi także na takie dylematy. George Cheyne wydumał nawet teorię, że Stworzyciel zadbał o to, by końskie łajno pachniało z myślą o ludziach przebywających między rumakami. To dopiero kwintesencja antropocentrycznego postrzegania świata! Ten sam George Cheyne w swym dziele o pryncypiach religii z 1705 roku zawarł więcej takich przemyśleń. Zgodnie z jego teorią, każde zwierzę miało swój cel – groźne służyły za nauczycieli, małpy i papugi dla rozrywki, a muchy były sposobem Boga na sprawdzenie pomysłowości człowieka, który musi sobie z nimi jakoś radzić. No to już wiemy, po co są muchy…
Ile jest gatunków owadów?
Współczesna wiedza nie przypisuje wszystkiego Bogu, co było kiedyś wygodnym sposobem unikania poszukiwania prawdy. Teraz wiemy, że niegdyś światem rządziły bezkręgowce, w tym owady, a ważki i motyle miały rozpiętość skrzydeł sięgającą 30 cm. Było to możliwe dzięki dużo większej zawartości tlenu w ziemskiej atmosferze. Bezkręgowce opanowały naszą planetę i nadal są najliczniejsze. Szacuje się, że 97 procent znanych nauce gatunków zwierząt to właśnie one. Opisano ich około miliona gatunków, a podobno kolejne kilka milionów czeka na odkrycie. Tymczasem znanych nauce jest „zaledwie” 58 tysięcy kręgowców.
Kto więc opanował świat?! Oczywiście muchy i ich krewni. To ich świat, więc nie mamy prawa pytać, po co one są. Takie pytanie nie jest moralne, bo zwierzęta nie są po coś. Tym bardziej nie są dla nas. Są i już. Muchy i ich krewniacy nie są tylko pokarmem dla kręgowców (i innych bezkręgowców). Przenoszą pyłki pomiędzy kwiatami, zapylając je. Bez tego nie mogłyby się rozmnażać rośliny. Są co prawda także rośliny wiatropylne, jak trawy i niektóre drzewa, zwłaszcza iglaste, ale w dżungli nie da się być wiatropylnym. Za dużo wielogatunkowych pyłków krąży w powietrzu. A chodzi o to, by pyłek z rośliny gatunku A trafił do innej roślinki gatunku A, a nie B, C czy D i wielu innych. Tam, gdzie jest bogactwo gatunków, rośliny są zdane na zapylacze: owady, ptaki i niektóre ssaki. Cała masa owadów pojawia się, gdy kwitną konkretne, najbardziej im odpowiadające rośliny. Stąd bogactwo gatunków błonkówek i much. Bez nich nie powstałaby większość spożywanych przez nas owoców.
Jak odżywiają się owady?
Wszędzie, gdzie jest nadmiar materii organicznej, natychmiast pojawiają się muchy. Ciało martwego żubra latem znika w dwa tygodnie. Najpierw zjadają je wszelkiej maści padlinożercy, a to, co nie jest jadalne dla ssaków i ptaków, pożerają larwy much. Dziesiątki kilogramów białych czerwi zamieniają cuchnącą padlinę w doskonałą formę much. Tysięcy much, które rozlatują się po puszczy, stając się pokarmem muchołówek, jaskółek, jerzyków i wielu innych ptaków, a także kolonizując następne miejsca z dużą ilością materii organicznej, którą znów zamieniają na kolejne muchy.
Są jednak i takie muchówki, które potrafią żerować na żywych zwierzętach. I to tych nie lubimy najbardziej. Wszelkie meszki, komary i gzy uprzykrzają wiosnę i lato ludziom i zwierzętom, roznosząc przy tym rozmaite choroby. I po co one są? Zwyczajnie – po nic. Są i już. Polubić ich się nie da i trzeba z nimi żyć. Ogólnie nie lubimy owadów. Nawet niektóre motylki bywają nielubiane przez ludzi. Dość wspomnieć bielinki kapustniki i mole. Są też motylki będące zmorą leśników, ale to już inna historia.
Tekst: dr Andrzej G. Kruszewicz Zdjęcia: Shutterstock