samiec sarny

Czas pięknych saren. Jak wygląda samiec sarny, a jak samica, i gdzie można je spotkać?

Zwierzęta w naturze

Podczas wyjazdów rozglądajcie się uważnie, bo z pewnością zza jakiejś kępy traw patrzą na was ogromne sarnie oczy.

reklama

Jakie są różnice między sarną a jeleniem?

Chociaż zarówno sarna, jak i jeleń należą do rodziny jeleniowatych, różnice między tymi dwoma gatunkami są dość wyraźne. Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest ich różnica w wielkości. Sarna to stosunkowo niewielkie zwierzę – jej wysokość w kłębie wynosi około 70-80 cm, podczas gdy jeleń może osiągnąć nawet 240 cm w kłębie. Jelenie są więc znacznie większe i masywniejsze, co sprawia, że łatwo odróżnić te dwa gatunki w naturalnym środowisku.

Poroże samców jelenia jest znacznie bardziej rozbudowane i rozgałęzione w porównaniu do parostków, które posiada samiec sarny, często nazywany kozłem lub rogaczem. U sarny poroże jest znacznie mniejsze i bardziej subtelne – zwykle składa się z trzech odnóg, co jest typowym wskaźnikiem dojrzałości samca. Natomiast poroże jelenia bywa masywniejsze, osiąga większe rozmiary i jest bardziej rozłożyste. Samce jelenia noszą to okazałe poroże nie tylko jako oznakę dominacji, ale także jako narzędzie do walki w okresie godowym.

 

jak nazywa się samiec sarny

Jak się nazywają samiec i samica sarny?

Ciągle pokutuje pogląd, że sarna to żona jelenia. Tymczasem są to dwa odrębne gatunki!

Samiec sarny to rogacz lub kozioł, a samica – koza. Młode są nazywane koźlętami. U jeleni z kolei samca nazywa się bykiem, samicę łanią, a młode cielakami.

 Pod względem zachowania, sarny i jelenie również się różnią. Sarny zazwyczaj żyją w mniejszych grupach lub w samotności, podczas gdy jelenie często tworzą większe stada, szczególnie w okresie zimowym. Sarny można spotkać na równinnych terenach uprawnych, łąkach i lasach mieszanych, gdzie dobrze adaptują się do środowiska. Jelenie natomiast preferują bardziej rozległe tereny leśne oraz górzyste, co zapewnia im lepsze schronienie i przestrzeń do życia w większych grupach.

 

jak wygląda samiec sarny?

Gdzie w Polsce mieszkają sarny?

Zasiedlają niemal całą Polskę, poza górami. Wysoki śnieg wyraźnie im nie sprzyja. Z kolei w województwach północno-wschodnich zamieszkują tylko lasy.
Im dalej na zachód, tym więcej saren spotyka się na polach, a mniej w lasach. Chociaż słyną z płochliwości, to właśnie w maju (i jeszcze w czerwcu) mamy szansę zobaczyć jeden z najpiękniejszych widoków na świecie, czyli zgrabną samiczkę sarny z potomstwem.
Po zimie stadka rozpadają się i każdy osobnik zajmuje odrębne terytorium, najchętniej wracając do starego rewiru, który dobrze zna.
Samice w ciąży oddalają się w poszukiwaniu miejsca, gdzie spokojnie powiją potomstwo. Towarzyszą im ubiegłoroczne koźlęta, bo matka nie przepędza ich nawet wtedy, gdy doczeka się już młodych. Późną wiosną i latem sarny żywią się ziołami, trawą oraz świeżymi pędami drzew i krzewów, więc można je spotkać na łąkach, w zbożu i trawach.
Podczas majówkowych spacerów warto się rozglądać, czy zza jakiejś kępy nie spoglądają na nas ogromne sarnie oczy ozdobione długimi rzęsami.

Zobacz też: Najlepsze miejsca do obserwacji dzikich zwierząt w Polsce

samica sarny

Jak rozpoznać samicę sarny?

Po czym możemy poznać, że spotkaliśmy damę? Na przykład po fartuszku. Albo po lustrze, które u samiczki będzie większe niż u kozła. Brzmi tajemniczo, bo to gwara myśliwska, ale już wyjaśniam, o co chodzi. Fartuszek to pęczek rudawych włosków, który u kozy zwisa w okolicy jej kobiecości. A suknią nazywana jest okrywa włosowa saren. W wersji zimowej ma kolor szarobury i wtedy doskonale widać na niej lustro, czyli białą plamę sierści w okolicy ogona, która u samicy jest większa niż u samca. Od kwietnia do czerwca sarny zmieniają swoją garderobę na letnią i suknia staje się ruda, a lustro pomarańczowe. Najpierw dzieje się to u pań i młodzieży, a dopiero potem u starszych samców. À propos panów, kozły też oddalają się wiosną od stada i przygotowują do letnich potyczek o kozy. Walki nasilają się w lipcu, w okresie rui. I właśnie wokół tematu rui oraz ciąży u saren było do niedawna najwięcej kontrowersji. Rozwiały je dopiero najnowsze badania.

 

Ile trwa ciąża u sarny?

Okazało się, że po lipcowym zapłodnieniu zarodek w organizmie matki rozwija się tylko przez 2 tygodnie, po czym podlega trwającemu do grudnia „uśpieniu”. Nic dziwnego, że to pierwsze stadium, kiedy zarodek jest pęcherzykiem o średnicy około 0,1 mm, uchodziło uwadze biologów. Dopiero zimą zaczyna się normalnie rozwijać i po 5 miesiącach przychodzi na świat śliczne, plamkowane koźlątko. Tak więc ciąża u saren trwa 9 i pół miesiąca, ale rozwój płodu tylko 5 miesięcy! Życie rodzinne saren jest, jak widać, pełne tajemnic i dlatego z lubością je podglądam.

 

Obserwacja saren

Nad Bugiem, gdzie okazyjnie nabyłem niewielkie gospodarstwo i w wolnych chwilach bawię się w ekologiczne uprawy, mam po sąsiedzku sporo saren. Siedząc wieczorem przy niewielkim ognisku, widuję je, jak wychodzą na żer. Podglądam przez lornetkę, a czasem robię im zdjęcia. Ale najlepsze są obserwacje podczas cichego spaceru skrajem lasu i łąk, zwłaszcza o świcie i zmierzchu. Jedna z żyjących po sąsiedzku kóz szczególnie zapisała się w mojej pamięci. Najpierw widywałem ją z bardzo starym kozłem. Miał siwy łeb i srebrne, krótkie parostki. Później zniknął. Pewnie nie przeżył zimy. Nawet nie zrobiłem mu fotki, a taki matuzalem to byłoby coś. Później ta siuta (to inna nazwa sarniej kozy) miała przykrą przygodę z lisem, który dusił jej koźlę ukryte w łanie owsa. Usłyszałem dziwne dźwięki i poszedłem sprawdzić, co się dzieje.

 

Zobaczyłem lisa (też mój znajomy, z bardzo krótkim kikutem ogona, ma norę w mym lasku), który trzymał w zębach pyszczek koźlęcia. Malec był ledwie żywy, a koza wydając z siebie głośne piski, pozorowała ataki na lisa, jednak nie odważyła się uderzyć go swymi cewkami, czyli nogami. Gdy ja zapozorowałem atak na lisa, ten puścił koźlątko i czmychnął polną drogą, oglądając się na mnie złowrogo. Podszedłem do koźlęcia, ale tym razem koza wykonała atak na mnie. Zatrzymała się w końcu i głośno piszczała. Maluszek nie miał siły wstać, krwawił i szeroko otwierał pyszczek. Poszedłem do domu po leki przeciwwstrząsowe. Zamierzałem wstrzyknąć mu dawkę kortyzonu, co zwiększałoby szansę przeżycia szoku. W końcu jestem lekarzem weterynarii! Po chwili byłem z powrotem przy nim ze strzykawką, ale ten wstał, oddychał lepiej i trochę chwiejnie pokicał w stronę matki. Zrezygnowałem z podania leku i dotykania malca. Koza znów wykonała pozorowany atak na mnie, ale jej powiedziałem, żeby się nie wygłupiała, i szybko odszedłem. Tydzień później widziałem ją z dwoma koźlętami, męskim i żeńskim. Jeden miał jakiś bałagan na głowie, jakby strupy, więc pewnie był tym zaatakowanym przez lisa nieszczęśnikiem (a może jednak „szczęśnikiem”?).

Zobacz też: Sympatyczny wszystkożerca. Gdzie i kiedy można spotkać borsuka?

Kolejny raz zobaczyłem tę kozę w sierpniu. Towarzyszyły jej te same dwa koźlęta, a także zeszłoroczny koziołek, który trzymał się nieco na uboczu. Odkryłem to towarzystwo przypadkiem, podchodząc na skraj lasu od strony rzeki, która płynie w swej dawnej pradolinie. Sarny były za skarpą i gdy się do nich zbliżyłem na jakieś 30 metrów, mogły widzieć najwyżej czubek mojej głowy. Ja widziałem je doskonale.

Trening młodego kozła - samca sarny

Koza seniorka przykucnęła, niemal dotykając kuperkiem ziemi. Siusiała, ale czujnie rozglądała się na boki. Gdy skończyła, jeden z malców, koziołek, zbliżył się do niej w komicznych podskokach i, pochylając głowę, atakował ją swą bezrogą główką. Ta, niby to przygotowując obronę, przykurczała przednie nogi i brała uderzenie na czoło. I tak kilka razy. Jego siostrzyczka przyglądała się temu ze zdziwieniem, a ubiegłoroczny koziołek aż wyciągał swą cienką szyję, by obserwować „walkę”. A więc nawet dla innych saren zachowanie tego męskiego koźlątka było czymś niezwykłym. Nie chcąc naruszać rodzinnej sielanki, wycofałem się cichcem, obszedłem las sporym łukiem i pokazałem się sarnom na drodze jakieś 300 metrów od nich. Zauważyły mnie, chwilę obserwowały w napięciu, a potem ruszyły spłoszone, kryjąc się za lasem. Nawet nie wiedziały, głuptaski, jak blisko nich byłem i że odkryłem ich rodzinne tajemnice. Cała czwórka trzymała się razem aż do jesieni. Ciekaw jestem, w jakim składzie zobaczę je podczas majówki.

Opracowanie: Redakcja Tekst: Dr Andrzej G. Kruszewicz, zdjęcia: shutterstock

Zobacz również